Testament w słowach z 15 maja, ostatnie spotkanie z Radą Główną Episkopatu 22 maja 1981 wzruszają troską o przyszłość, wiarą i nadzieją: „Żadnego programu nie zostawiam. Dlatego, że mój następca nie może być krępowany żadnym programem. Musi rozeznawać sytuację Polski i Kościoła z dnia na dzień i stosownie do tego układać program pracy. Program w Polsce nie może być sztywny. /../ Żeby było wiadomo, że w Polsce rządzi tylko Bóg a nie człowiek. Dlatego człowiek, któremu się wydawało, że coś zrobił musi odejść.” Prymas, żegnając się uczestnikami spotkania 22 maja, każdemu ofiarował serdeczne osobiste słowa. Po wzajemnym błogosławieństwie, z właściwym sobie subtelnym humorem kard. Macharskiemu powiedział: „Franciszkowi nic nie mówię, bo on biedaczek, chudy jak Franciszek, krzywdy Polsce nie zrobi”.
Przeglądając następnie prasę, w niektórych tekstach odkryłem pamięć jak na zamówienie okrojoną. Adam Szostkiewicz („Prymas z ludu”, Polityka 22/2011, s. 54) w Polityce obwieszcza, że „Stefan Wyszyński już za życia był pomnikiem, 30 lat po śmierci jest nim jeszcze bardziej, co tylko utrudnia spojrzenie na tę postać.” Dalej autor wyciąga wnioski, że „pomnikowość Prymasa” stała się przeszkodą tak dla krytycznej oceny jego dziedzictwa jak i dla ewolucji kościoła w Polsce, niejako uwięzionego w archaicznej wizji. Ciekawe, że w lutym b.r. (por.: https:\/\/www.polityka.pl/kraj/analizy/1513084,2,trzy-pytania-o-polski-kosciol.read) ten sam autor na tych samych łamach (27.02.11, „Trzy pytania o polski Kościół. Pasterze i hodowcy”) ubolewał, że w dwudziestoleciu wolnej Polski Kościół nie wydał przywódcy na miarę prymasa Stefana Wyszyńskiego czy papieża Karola Wojtyły. Doprawdy nie wiem, jak pogodzić te dywagacje „z kluczem” ze źródłami, które tylko szczątkowo przytoczyłem.
Tygodnik „Wprost” skupił się na historii lat 70 - tych i 80 - tych i sposobie kształtowaniu przez Prymasa Tysiąclecia relacji z władzami, ukazaniu jego autorytetu i paradoksu, że po jego śmierci „smutek okazywali też, wcześniej nienawidzący prymasa, komuniści” gdyż „Śmierć kardynała oznaczała dla rządu utratę mocnego punktu oparcia, gdy trzeba było szukać jakiejś drogi wyjścia z sytuacji” – jak zapisał we wspomnieniach papieski wysłannik Agostino Casaroli. Tygodnik nazywa Prymasa, przywołując napisy niesione w czasie pogrzebu przez ludzi Solidarności, „ostatnim królem Polski”. Wśród pism katolickich, obszerne rocznicowe bloki tematyczne publikują Idziemy i Niedziela. Wyróżnia się Gość Niedzielny, 16 - stronicową wkładką ze zbiorem artykułów i licznymi zdjęciami. Dodatek przygotowano we współpracy z Instytutem Pamięci Narodowej. Temat prymasowski pominął nawet w kronice wydarzeń bieżący Tygodnik Powszechny.
Rocznicowe publikacje nie muszą być skazane na drętwe powtarzanie utartych sloganów. Mogą zaś, według miary trudu studiowania źródeł i ich zrozumienia, pomagać w refleksji nad teraźniejszością, w ocenie drogi przebytej w trzydziestoleciu. Nasza redakcja zalążki powstania ma także w cytowanej pożegnalnej rozmowie kard. Wyszyńskiego z Radą Główną Episkopatu. Prymas sugerował wtedy, że wobec obietnic dopuszczenia Kościoła do państwowych mediów najbezpieczniej będzie powierzyć to dzieło – o ile przychylność władz się utrzyma - jezuitom, mającym „zaplecze Radia Watykańskiego” oraz konkretną praktykę w Polsce, przy obsłudze Centrum Prasowego Pielgrzymki Ojca Świętego w 1979 r. Jak wiemy, tamte nadzieje spełniły się dopiero 8 lat później, w wolnej Polsce. Lecz w pewnym sensie, na antenie Polskiego Radia jesteśmy też „dziećmi Wielkiego Prymasa”.
o. Grzegorz Dobroczyński SI