fot. Fundacja Świętego Mikołaja
„Mam na imię Stanisław, chodzę do szóstej klasy. Historia naszego przesiedlenia zaczęła się pewnego upalnego, lipcowego dnia 2014 roku. Tego poranka nic nie wskazywało na to, że wydarzy się coś złego, nasz dzień zaczął się jak zwykle. W pewnym momencie usłyszeliśmy huk samolotu, a po kilku minutach zaczął się pierwszy atak na Donieck. Zginęło mnóstwo ludzi. Następnego dnia uciekliśmy całą rodziną do Mariupola. Wtedy nie zdawaliśmy sobie sprawy, że opuścimy nasze miasto na tak długo i co będziemy musieli przeżyć. W Mariupolu spotkaliśmy dobrych ludzi, którzy nie pozostawili nas samych sobie i dzięki ich pomocy szybko znaleźliśmy mieszkanie. Przez nagłą zmianę klimatu i zanieczyszczenie powietrza w Mariupolu, mój młodszy brat, który choruje na astmę, dostał poważnego ataku i znalazł się w szpitalu, na intensywnej terapii. Rodzice na zmianę dyżurowali przy nim w szpitalu dopóki nie został wypisany i bardzo wszyscy baliśmy się o jego zdrowie i życie. W tym samym czasie zadzwoniła do nas nasza sąsiadka z Doniecka i przekazała nam wiadomość, że nasz dom został trafiony pociskiem i zostały z niego tylko ściany. Straciliśmy wszystko. Nawet rzeczy osobiste. Teraz powoli układamy swoje życie w Mariupolu. Mam dużo przyjaciół ze szkoły, uprawiam sport, lekką atletykę i piłkę nożną. Mama dostała pracę i wszystko idzie w dobrym kierunku. Na razie nie możemy wrócić do siebie, ale mam wielką nadzieję, że w końcu zapanuje pokój na całym świecie i wszyscy wrócą do swoich, może nawet zbombardowanych, ale nadal rodzinnych domów.”
fot. Fundacja Świętego Mikołaja
„Mam na imię Daria. Urodziłam się 10 lipca 2007 roku w Charkowie. 1 września 2013 roku poszłam do pierwszej klasy we wsi Lenine na Krymie. Wkrótce nastąpiły trudne czasy dla naszej rodziny i całego naszego kraju. Krym już wtedy był okupowany przez wojsko rosyjskie i mój tata postanowił, że musimy opuścić nasz dom i przenieść się do bezpiecznej części Ukrainy. Musieliśmy uciekać z naszego domu, w którym było ciepło i przytulnie, a ja dodatkowo musiałam zostawić szkołę oraz moich kolegów i koleżanki z klasy, z którymi się przyjaźniłam. W grudniu 2014 roku przyjechałam z rodzicami do Mariupola. Uczę się obecnie w 6 klasie w szkole numer 10 - największej szkole w naszym mieście i w całym obwodzie donieckim. Lubię pomagać mojej mamie w kuchni i w opiece nad młodszym bratem. Moim największym marzeniem jest to, żebyśmy mieli swój własny dom i żebyśmy nie musieli nigdy więcej z niego uciekać.”
fot. Fundacja Świętego Mikołaja
„Mam na imię Anastasja, dla przyjaciół Nastia. Chodzę do dziewiątej klasy w szkole w Mariupolu, mam 16 lat. Moja historia zaczęła się w mieście Makijewka, w zimny listopadowy dzień. Tego ranka w telewizji zabrzmiało słowo „wojna.” Chyba stałam się dorosła właśnie w tym momencie. Co się czuje kiedy za twoim oknem wybucha pocisk? Albo kiedy wybuch budzi cię w środku nocy? Strach, bezradność, rozpacz. Pamiętam czerwony wschód słońca i ogniste błyskawice pocisków Grad. Pamiętam, że pierwszy raz pomyślałam wtedy o śmierci. Pamiętam ten strach... Od tej chwili minęły trzy lata. Przeniosłam się z mamą do Mariupola i częściowo zapomniałam o okrucieństwie, które musiałam przeżyć. W nowej szkole znalazłam przyjaciół, wpieramy się nawzajem. Często, spacerując cichymi uliczkami Mariupola, przypominam sobie moje miasto i w serce zakrada się smutek... Chciałabym wrócić do mojego rodzinnego miasta.”
fot. Fundacja Świętego Mikołaja
„Nazywam się Witalij, chodzę do siódmej klasy i mam młodszego brata Rostysława, który chodzi do trzeciej klasy. W 2014 roku musieliśmy uciekać z Doniecka do Mariupola, gdzie teraz mieszkamy i chodzimy do szkoły. Moim rodzicom było bardzo trudno, bo straciliśmy wszystko. Mój młodszy brat Rostik lubi opowiadać przeróżne historie, które sam wymyśla. Kocha zwierząt, dlatego na urodziny dostał od naszych rodziców psa, który został jego prawdziwym przyjacielem. Ja bardzo lubię uczyć się historii i przyrody, chciałbym kiedyś podróżować. Obydwaj marzymy o tym, żeby w końcu w naszym kraju zapanował pokój, żeby nad nami nie latały wojskowe samoloty i żebyśmy mogli wrócić naszego miasta, które musieliśmy opuścić z powodu wojny. Bardzo tęsknię za dziadkami, którzy zostali w Doniecku i bardzo chciałbym ich jak najszybciej zobaczyć.”
fot. Fundacja Świętego Mikołaja
„Mam na imię Maria. Mam dwanaście lat. Urodziłam się i spędziłam większość swojego dzieciństwa w Doniecku, ale z powodu wojny musieliśmy uciekać z naszego domu. W taki sposób znalazłam się w Mariupolu. Bardzo lubię zwierzęta. Marzę o tym, by wszyscy ludzie na ziemi żyli w pokoju, żeby nigdy nie było więcej wojny.”