Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Folklor

Ostatnia aktualizacja: 03.03.2018 12:00
- Niegdyś bardzo mało godności przypisywaliśmy ludności wiejskiej. Wiedza ludowa była raczej przesądem, zabobonem, albo czymkolwiek do tego podobnym – tłumaczyła w "Abecadle etnografa" prof. Anna Zadrożyńska.
Audio
  • Prof. Anna Zadrożyńska o folklorze (Dwójka/Abecadło etnografa)
Zdjęcie ilustracyjne.
Zdjęcie ilustracyjne.Foto: Shutterstock

Wieś polska, która bardzo długo budowała swoją piękną tradycję, zarówno pieśni, mądrości ludowej, obrzędowości ludowej i całego spektaklu w tej obrzędowości nagle została po drugiej wojnie światowej pokazana jako ta najbiedniejsza ludność, która przychodzi do miasta i która właściwie nie ma po co się szczycić swoją własną kulturą.

Kiedy Cepelia zaczęła propagować ludowość było to twór sztucznie wprowadzony. W efekcie folklorem zaczęto nazywać cepeliowskie wyroby. Kiedy słowo to przekłada się do polityki, to po to, aby podkreślić dziwność, nieautentyczność, brak korzeni i swobodną twórczość, która z niczym nie ma nic wspólnego.

Gorszym nurtem jest przeciwstawienie kultury wiejskiej, tej szlacheckiej i włościańskiej, kiedy mamy do czynienia z wzorem kultury szlacheckiej przeciwstawianej chłopu pańszczyźnianemu. Chłop pańszczyźniany miał jeden wzór – dworu. Potem, nagle przechodząc do miasta przenosił tylko te treści, które wydawały mu się dobre. Nie swoja godność i swoją kulturę, lecz tradycję czegoś, co wydawało mu się, że może w mieście zrealizować. Styl mieszczański nie wywiódł się ze szlachetczyzny. Styl ten, zarówno budowania domu, konstrukcji klatki schodowej, ozdoby jak i zawartości wnętrza był stylem raczej przemysłowców niż szlachty. Szlachta się do tego dostosowała i można to potraktować jako psychologiczną sprawę kompleksów.

Wiele materiałów z XVII, XVIII, XIX i XX wieku świadczy o tym, że byliśmy zapatrzeni na kulturę zachodnią i wzorem naszym były tzw. warstwy wyższe. Nie ma na terenie Polski takiego układu, że wieśniak, włościanin był dumny ze swojej kultury i ta kultura byłaby szanowana przez zewnętrzność, tzn. przez dwór. Jeśli dwór robił dożynki pozwalał się chłopom bawić, ale to było tylko poklepywanie po ramieniu. Nie była to pełna godność obrzędu. To wieki zaważyły na dyskwalifikacji. Tam, gdzie wieś polska uzyskiwała jakąś godność, tam folklor wyglądał inaczej. W miastach takich jak Rzeszów, Tarnów nikt się tego nie wstydził.

***

Tytuł audycjiAbecadło etnografa

Przygotowała: Hanna Szczęśniak

Gość: prof. Anna Zadrożyńska

Data emisji: 3.03.2018

Godzina emisji: 8.50

gs