W swych muzycznych refleksjach, publikowanych na portalu RCKL, koncentruję się zazwyczaj na polskiej scenie folkowej, dlatego też i próbując dokonać pospiesznego podsumowania roku 2022 chciałbym napisać głównie o krajowej scenie, zwłaszcza, że działo się tu (na przykład w sensie fonograficznym, ale też koncertowym czy festiwalowym) szalenie dużo fascynujących rzeczy.
Świat
Jako, że jednak istniejemy w – jak twierdzą niektórzy – globalnej wiosce, nie sposób zupełnie odcinać się i abstrahować od tego, co działo się w światowej muzyce. Zatem, niejako na marginesie, chciałbym wspomnieć o niektórych płytach ze świata, które szczególnie ucieszyły mnie i zafascynowały w ostatnich miesiącach. Piękny krążek (kolejny już znakomity w dyskografii) zatytułowany Spondi zaproponował nam Stelios Petrakis. Najwyższe umiejętności wykonawcze łączą się w jego muzykowaniu z jakimś rodzajem szczególnego uniesienia, stając się niemal kwintesencją tego, czym jest autorska wizja spleciona z celebrowaniem tradycji. Poniekąd o tym samym przekonuje nas fantastyczny Vieux Farka Toure, który w minionym roku obdarował nas aż dwiema świetnymi płytami: Les Racines oraz Ali, nagraną z grupą Khruangbin.
Ta druga – co sugeruje już sam tytuł – to hołd dla ojca Vieux, którym był genialny Ali Farka Toure – i to hołd bardzo udany. Kolejny wspaniały album, Echo, przyniósł nam zachwycający walijsko-senegalski duet Catrin Finch & Seckou Keita. Pozostając w nieodległych geograficznie sferach z wielką radością słuchałem nowych płyt Oumou Sangare Timbuktu oraz Rokii Kone Bamanan. Świetne krążki, będące zarazem wyprawą w krąg tradycji, jak i próbą – na różne sposoby – mierzenia się ze współczesnością przedstawili nam też m.in. Park Jiha, El Khat, Master Musicians of Jajouka, Shadi Fathi & Bijan Chemirani, Liraz czy Antonis Antoniou.
Płyty polskie
Nie brakowało również fonograficznych zachwytów na krajowej scenie. Kilka lat czekaliśmy na drugą płytę zespołu Odpoczno i jego Dryf z całą pewnością oczekiwań nie zawiódł. Zespół pokazuje jak mądrze czerpiąc ze źródeł, tworzyć własną, pasjonującą muzykę. A to niejako kwintesencja tego, o chodzi w folku. W zupełnie innej dźwiękowej formule, ale niemniej fascynujący sposób rozumienia fascynacji tradycją, przedstawia debiutujące płytą "Ciche miejsca" trio Tuleje. Rewelacyjną formę zachowują klasycy. Z jednej strony fantastyczny album (który to już z kolei?!) zaprezentowało nam trio Kroke, z drugiej – wielką formę potwierdza inna słynna krakowska marka – Bester Quartet. 2022 to kolejny rok z rewelacyjną płytą tria Bastarda, tym razem znajdującego niezwykłe dopełnienie w dialogu z grupą Sutari na płycie Tamoj. Nie wolno wreszcie zapominać o znakomitym albumie tria Polski Piach Północ. Grupa, nieco niedostrzeżona, przemknęła przez Nową Tradycję 2021, wspaniale więc, że jej muzycy (i wydawca) mieli dość determinacji, by w roku kolejnym wydać drugą płytę, udowadnia ona bowiem, że mamy tu do czynienia ze zjawiskiem. Nieco inaczej rzecz się ma z triem Wernyhora, które z kolei półtora roku temu na warszawskim festiwalu odniosło sukces, ale dopiero w 2022 r. przedstawiło nam długogrającą płytę, która również zachwyca. Jeśli więc mowa o płycie roku, to pewnie mieści się ona gdzieś pomiędzy wyżej wymienionymi.
Skoro jednak o fonografii mowa, to pojawiło się w ostatnich dwunastu miesiącach jeszcze parę płyt, o których trzeba wspomnieć. To albumy, które wydali: Orkiestra Św. Mikołaja (Trzeci koncert), Czeremszyna wspólnie z węgierskim Cimbaliband (World = Music), Malwina Paszek (Dziewuchy), Karolina Cicha & Swada (Sad), Kapela Brodów (Krakowiaki). Na pograniczu stylów, gatunków, a również odniesień do lokalnych tradycji mieści się album, który przygotowali wspólnie DJ Click & Masha Natanson – Violins against bombs.
Wydarzenie
Może to zabrzmi trywialnie, ale proszę nie brać tego za żart. Uważam, że wydarzeniem roku na polskiej scenie jest zakończenie (oby na dobre!) pandemii oraz powrót muzyki do sal koncertowych, na festiwale i na płyty. Wydaje się, że krąg artystów zajmujących się muzyką folkową / reinterpretowaniem tradycji jest na tyle niewielki, a zarazem jedynie okazjonalnie zyskujący zainteresowanie mediów – lub luminarzy sztuki uważanej za wysoką – że potencjalnie bardzo podatny na rozmaite „trzęsienia ziemi”. Szczęśliwie okazuje się, że fatalny czas pandemii nie odebrał muzykom determinacji (bo o pomysłowość, ambicję i chęć grania możemy być spokojni). Nie odebrał też publiczności potrzeby uczestniczenia w artystycznych wydarzeniach odwołujących się do tradycji, choćby i reinterpretowanej.
CZYTAJ TEŻ:
Recenzje Tomasza Janasa na portalu RCKL
Osobowość
Z jednej strony osobowością roku jest dla mnie każdy, kto podjął się i ze szczęśliwym skutkiem doprowadził do realizacji ważne krajowe festiwale muzyki folkowej: od Piotra Kędziorka (Nowa Tradycja), przez Andrzeja Maszewskiego i Bożenę Szotę (Ethno Port), Jana Słowińskiego (Rozstaje Etno Kraków), Piotra Pucyło (Globaltika), Marcina Piotrowskiego (Folkowisko), Barbarę Kuzub-Samosiuk (Z wiejskiego podwórza) i tyle innych osób, aż do Agnieszki Mateckiej, której Mikołajki Folkowe tradycyjnie kończą i niejako podsumowują rok.
W sensie artystycznym? Może Piotr Damasiewicz, wybitna (nie boję się tego słowa) postać współczesnego jazzu, który zaryzykował stając na konkursowej scenie Nowej Tradycji, a wcześniej realizując fantastyczne płyty odwołujące się do tradycji – i odniósł sukces! Zapewne sukces to nie komercyjny, ale to, co prezentuje – również w odniesieniu do owej tradycji czy ludowych źródeł – ma znamiona wielkości.
Skoro o „osobach” tu mowa chciałbym byśmy nie zapomnieli też o Krzysztofie Kubańskim, który zmarł w tym roku, a przed laty był jednym z tych, wokół których – i dzięki którym – rozwijała się polska scena folkowa. Później zaś, przez całe dekady, był jej wiernym obserwatorem i (jako menedżer, organizator, animator, wielbiciel) współtwórcą wielu folkowych sukcesów.
Tomasz Janas
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.