Jest synem Hosseina Alizadeha, jednego z najsłynniejszych perskich muzyków - kompozytora (także muzyki filmowej), instrumentalisty (grającego na tarze i setarze), w którego CV odnajdziemy m.in. nominację do nagrody Grammy i współpracę z Mauricem Béjartem. Saba, urodzony w 1983 roku, otrzymał staranne wykształcenie w Iranie oraz w Stanach Zjednoczonych. Podobnie jak ojciec specjalizuje się w grze na tradycyjnym instrumencie - wybrał jednak kemancze. Ale nie tylko. Jego drugim narzędziem pracy jest laptop.
Wszystko minimalistyczne, szyte na miarę, jakby przeznaczone dla percepcji zachodniego odbiorcy.
Muzyka Alizadeha jest niezwykle oszczędna. Nie ma w niej przesytu, nadmiaru ekspresji, zbędnych nut, natrętnych sekwencji od których chcielibyśmy się czym prędzej uwolnić. Kemancze (także kalimba i rebab), elektronika, trochę zapętlonych nagrań terenowych zarejestrowanych w Teheranie. Wszystko minimalistyczne, szyte na miarę, jakby przeznaczone dla percepcji zachodniego odbiorcy. Odnoszę wrażenie, że kilkuminutowe miniatury są niekiedy szkicami, z których Alizadeh szybko rezygnuje – jakby artysta rzucał pomysłami, pokazywał, na co go stać, po czym odchodził w inne rejony.
Często utwory perskiego artysty mają charakter zwięzłych, niezwykle sugestywnych obrazów. I tu dochodzimy do sedna. Jest w tej muzyce podskórnie narzucająca się ilustracyjność. Rozpoczynające "Blood City" dogłębnie przeraża. Następujący zaraz potem "Dream" jest niczym innym jak sennym, ulotnym marzeniem (a może wspomnieniem pozytywki, której brzmienie pamiętamy z dzieciństwa?). "Would You Remember Me?" to gra z obrazami z przeszłości - z głosem, który ma nam coś lub kogoś przypomnieć. I tak można odczytywać znaczenia utworów w nieskończoność, bo Alizadeh ma niezwykłą łatwość w budowaniu nastrojów i opisywaniu ich muzyką. Co więcej doskonale oplata brzmienie tradycyjnego instrumentu elektroniką. Jakby jedno wynikało z drugiego. Nic nie jest tu sztuczne, nic nie jest oddane.
Jest w tej muzyce podskórnie narzucająca się ilustracyjność. Rozpoczynające "Blood City" dogłębnie przeraża. Następujący zaraz potem "Dream" jest niczym innym jak sennym, ulotnym marzeniem.
Perski artysta to także wzięty fotograf, wystawiany m.in. na Festiwalu w Arles w 2017 roku ("Les Rencontres de la photographie"). To wiele wyjaśnia. Alizadeh tworzy po prostu pocztówki dźwiękowe: piękne, melancholijne, zwracające uwagę (jak w "Elegy for Water") na problemy współczesnego świata (grywał koncerty w opustoszałych zbiornikach wodnych).
"Scattered Memories" to płyta zawieszona w czasie. Do spokojnego, nieśpiesznego słuchania. Jest niczym odnaleziona taśma filmowa albo klisza z dawno zapomnianymi, białoczarnymi, niewywołanymi zdjęciami. Ujmująca.
VIDEO
Jacek Hawryluk, Program 2 Polskiego Radia
Saba Alizadeh
Scattered Memories
[Karlrecords 2019]
4,5/5
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy .