Prusinowski okazał się bowiem skrzypkiem nie tylko utalentowanym technicznie, ale przede wszystkim muzykiem czującym istotę muzyki ludowej.
To było w Dołhobrodach nad Bugiem. Pomyślałam wtedy: "Oj, chyba za późno!", ale już w 1995 roku angażowałam Janusza wraz z Piotrem Zgorzelskim (basy) i Antonim Beksiakiem (bębenek) na koncert Festiwalu Folkowego Europejskiej Unii Radiowej w Zakopanem, a rok później do koncertu "Chopin i jego Europa" w studiu koncertowym Polskiego Radia. Występował obok Kazimierza Mety i Leszka Możdżera. Prusinowski okazał się bowiem skrzypkiem nie tylko utalentowanym technicznie, ale przede wszystkim muzykiem czującym istotę muzyki ludowej. Tej mazurkowej, kujawiakowej, nazywanej idiomem polskim, z ornamentami, tempem rubato, lekkością i tanecznością, romantyzmem i rubasznością.
Równie pięknie gra solo, jak w zespołach. Kameralnych przede wszystkim, takie bowiem kapele kiedyś towarzyszyły naturalnym okolicznościom wiejskim - weselom, chrzcinom, zabawom. Najpierw było Trio Janusza Prusinowskiego i trzy wspaniałe płyty: "Mazurki" z roku 2008, "Serce" 2010, "Po kolana w niebie" 2013, "Polska" z muzykami szwedzkimi to już 2016 rok, muzykowanie ze skrzypkami skandynawskimi, z powodu wspólnoty rytmów trójmiarowych - polonezowych, mazurkowych, kujawiakowych.
Każda z tych płyt niosła i niesie rozmaite muzyczne i pozamuzyczne treści, opowieści zawarte w tekstach pieśni (Prusinowski to też utalentowany śpiewak), rytmy taneczne stąd i stamtąd, czyli mazurki z centralnej Polski i krajów skandynawskich. Każda świetna, bogata muzycznie. A ostatnia wyszła przed trzema laty, więc oczekiwanie na nową było długie. I teraz, z datą jeszcze 2018 roku, wyszła pierwsza płyta Kompanii Prusinowskiego, zespołu bardziej rozbudowanego, bo w nim Janusz Prusinowski na skrzypcach, harmonii, cymbałach, kontrabasie i tradycyjnych basach, Michał Żak oczywiście na instrumentach dętych - fletach, szałamai, bambusowym bansuri, saksofonie, klarnecie, Piotr Piszczatowski - drugie skrzypce, bębenek, baraban, Szczepan Pospieszalski - trąbka, basy, gościnnie Wojciech Pulcyn na kontrabasie. Skład tylko nieco większy, ale brzmienia bogatsze, choć nie przesadnie. Bo muzyka oszczędna w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Ślady, wszędzie ślady, tańczę, śpiewam i gram po śladach. Biegam ścieżkami rytmów, wydeptali je ludzie na długo przede mną. Janusz Prusinowski
Tytuł płyty - "Po śladach". Ślady, czyli inspiratorzy muzyczni zaznaczeni w tytułach utworów - Ober Piotra Gacy to wspomnienie świetnego skrzypka kajockiego, mistrza nowej generacji skrzypków ludowych z miasta, Rydz to mazurek po Michale Rydzu, Grębski - powiślak po harmoniście z Sulejowa, i tak dalej. "Ślady, wszędzie ślady, tańczę, śpiewam i gram po śladach. Biegam ścieżkami rytmów, wydeptali je ludzie na długo przede mną. Szlifuję kamyki dźwięków świeże i zachwycające jak głosy dzieci" - tak wiersz-idea Janusza Prusinowskiego zapisany tytułem wstępu na skrzydełku płyty wyjaśnia intencję muzyczną.
Ta najnowsza płyta wymyka się prostym osądom czy szufladkowaniu. Po prostu dobra muzyka, bez etykietek - czy tradycyjna, czy folkowa, czy może etniczna. Oczywiście są w tej muzyce źródła, identyfikowalne motywy albo teksty, ale wykonanie całkowicie twórcze, artystyczne, "w duchu i kierunku raz przyjętym, a to wszelkimi środkami, jakich mu (skrzypkowi - przyp. aut.) dostarcza talent i instrument, pochłaniający niejako duszę jego w siebie” (Oskar Kolberg, "Sandomierskie"). Bo Janusz Prusinowski tak właśnie od lat rozwija "swoją" tradycyjną muzykę. Nie kopiuje, nie przetwarza, a jest jej częścią.
Na uwagę zasługuje każdy "ślad", każdy utwór, niosący pamięć dawnych muzykantów w sposób bezpośredni. Są poetyckie odniesienia do romantyzmu (vide utwór "Stepy Akermańskie), indywidualne podejście skrzypka-twórcy do każdego wykonania, czasem wirtuozowskie, taneczne, a czasem refleksyjne. Repertuar zawartych na płycie utworów nie zamyka się w jednym regionie, ale ogólnie w tradycji Polski centralnej - Radomszczyźnie, Kurpiach (Powolniak), Mazowszu (Kujon z Dobrzelina), Kujawach, Powiślu (Powiślak Grębskiego). Wędrówka po śladach, a więc rytmy kujawiakowe, mazurkowe, obery, wspaniałe tempo rubato - niezwykle istotna forma wyrazu właściwa tej części Polski, a opanowana przez Janusza Prusinowskiego i muzyków Kompanii w najwyższym stopniu, część własnego stylu Kompanii.
Na okładce wypowiada się Wojciech Smarzowski: "Gdyby mi ktoś dwadzieścia lat temu powiedział, że dla przyjemności będę słuchał muzyki ludowej, to pękłbym ze śmiechu. Dzisiaj energia ludowych i etnicznych dźwięków, hipnotyzujący rytm i niewykalkulowane, transowe granie zajmuje w moim życiu bardzo ważne miejsce - plasuje się gdzieś pomiędzy punkiem, jazzem i muzyką alternatywną. Można by powiedzieć, że muzyka ludowa wdarła się do mojej głowy, do mojego serca przebojem".
Nic dodać nic ująć. Ta muzyka rzeczywiście taka jest, osobista i taneczna, pełna refleksji i poezji, tradycyjna i ludowa w wyrafinowanym, a zarazem prosty sposób. Bez etykietek. Po prostu świetna. Łyżka dziegciu? Jest. Trochę brakuje książeczki z informacjami o wykonawcach i inspiratorach, śladach. Ale tylko trochę.
Maria Baliszewska
"Po śladach"
Janusz Prusinowski Kompania
[Słuchaj Uchem/Buda Musique 2018]
Ocena: 5/5
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.