Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Folklor biłgorajski na miarę XXI wieku

Ostatnia aktualizacja: 01.09.2020 08:54
Królówczana Smuga za pomocą elektroniki, gitary i bitów kontynuuje tradycje oralną w skali mikro. Dzięki nieoczywistej muzyce i ekstrawaganckiemu image wzmacnia przekaz odkrywania tajemnic Biłgoraju i jego okolic.  
Okładka płyty.
Okładka płyty.Foto: mat. promocyjne

Nim jednak do owego Biłgoraju Adama Piętaka, twórcy tego muzycznego projektu, dotrzemy, czeka nas sporo pułapek. Okładka jego drugiego albumu może sugerować, że mamy do czynienia z chuligańskim rapem, co potęguje z resztą sam tytuł. Jego rozszyfrowanie może przynieść ulgę, ale i wzmóc zainteresowanie podobnie jak nazwa tego muzycznego projektu – to potoczne określenie rzeki Osa, dopływu Białej Łady. Tytuł natomiast oznacza drogę, którą owa rzeka pokonuje: od Rap do Rap, a dokładniej od Rap Bojarskich do Rap Dylańskich. Jeśli nie wierzycie, sprawdźcie na mapie.

Śledząc audycję New Weird Britan w BBC – cyklu opisującego artystów, którzy często w oryginalnej, a nawet ekstrawaganckiej formie mierzą się z rodzimym folklorem – zatęskniłem za takimi działaniami nad Wisłą w XXI wieku. Piętak odnajduje się w tej estetyce doskonale – to muzyka zakorzeniona w ludowości, rytuałach i historii, która za pomocą elektroniki, gitary elektrycznej, bitów, ale też elementów folku tworzy uwspółcześnioną, atrakcyjną opowieść o historii zapomnianej czy pomijanej.

Co takiego jest w tym Biłgoraju? Sam Piętak pewnie wie najlepiej. Drugie co do wielkości miasto w lubelskim doświadczyło wielu wydarzeń i przechodziło niejednokrotnie z rąk do rąk: było w granicach Austrii, Księstwa Warszawskiego, Rosji; mieszkali w nim wyznawcy kalwinizmu, Rosjanie, Żydzi, Ukraińcy i oczywiście Polacy. Do początków XX w. było położone poza szlakami komunikacyjnymi, z dala od innych ośrodków w kraju – być może dlatego stał się Biłgoraj prężnym ośrodkiem rzemiosła i dorobił własnego folkloru.

Ów folklor i lokalne legendy już na minionych płytach Piętaka były najważniejsze – swój poprzedni album artysta poświęcił niedoszłemu patronowi miasta i jednocześnie jego założycielowi – Adamowi Gorajskiemu, kalwiniście. Piętak dokonał rzadko w dzisiejszej rzeczywistości spotykanej wolty – po studiach na gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych zamiast zostać w wielkiej metropolii, wrócił w rodzinne strony. Zainspirowało go to do stworzenia ów osobliwego projektu muzycznego, a nauka w akademii do stworzenia kostiumu, w którym występuje. Jest wzorowany na tradycyjnym kobiecym stroju biłgorajsko-tarnogrodzkim, który jednocześnie nie sposób skojarzyć ze współcześnie noszonymi dresami, o zabarwieniu chuligańskim, ale też z patriotycznym naciskiem na "polskość" (cudzysłów nieprzypadkowy). Czemu także przez pryzmat mikroskali Biłgoraju Piętak się przygląda.

Muzycznie "ODRAPDORAP" to opowieść o tyle złożona co osobliwa – prowadzeni trasą Królówczanej Smugi płyniemy przez tematy tajemnicze. Zbaczamy z głównych biłgorajskich tras i zmierzamy na jego peryferia. Już w "Rapach" muzyk daje znać, że prowadzi nas w miejsce w sumie zapomniane, nad którym wrony szybko zawracają, przelatując nad Rapami a psy szczekają nie pyskami i tu nie trudno dopowiedzieć sobie czym. Socrealizm przeplata się tu ze średniowieczną magią, skoro Lenin zdobi mury i leśny pomnik grobem jest. Jest więc trochę strasznie, małomiasteczkowo, ale i magicznie. W sam raz jak na folk przystało. To wrażenie pogłębia "Borówko, borówko", które już strukturą przypomina dawne pieśni śpiewane ku przestrodze: Czerwień twoja blada / Marnaś się zrobiła / Jakbyś za żywota / Trupie soki piła / Twoje dawne piękno / Odeszło w niepamięć / Boś ty nawożona / Białkiem ludzkich tkanek. To ostatni moment, żeby wcisnąć stop jeśli wyglądacie muzyki lekkiej przyjemnej, ale jeśli preferujecie przygody i nie boicie się penetrować historii, "ODRAPDORAP" się wam spodoba.

"Rapy Dylańskie" to bit i quasi-dęciaki w tle, jakby wygrywały leśny hymn, a "Żurawinowe wódu" (polecam wideo) to etniczne zawodzenie: zepsuta melodia, może dęciak, a do tego niby-babciny śpiew, domknięty industrialnym bitem. Piętak zestawia sacrum i profanum – tajemnice okolicy, w której mieszka i jej codzienne rytuały. Bawi się językiem, kiedy słynną piosenkę "Idziemy na jagody" śpiewa w manierze metalowego growlingu, podszytego ciężkim bitem. Albo gdy w "Jeżynowych zasiekach" buduje lingwistyczne łamigłówki, jakby kolejny raz chciał ostrzec przed zagłębianiem się w przemilczaną historię (Z dala woła las / Abyś do niego nie wlazł / Z dala woła las / od lasu z dala). Ale wiemy, jak to jest od dzieciństwa – im bardziej ktoś nam czegoś zabrania, tym bardziej jesteśmy tym zainteresowani, prawda?

Królówczana Smuga nawiązuje to folkowej tradycji, przenoszenia na język muzyki tradycji oralnej i tworzenia przekazu silnie zakorzenionego w lokalności. Nie sili się na ocenę tego, co dzieje się w kraju, snuje opowieść w skali mikro. Zobaczcie jak trzyma gitarę przypominając wędrownych średniowiecznych bardów, w końcu sam takim jest. Czerpiąc z brzmienia gitary, industrialnych bitów, drone-music i folkowych powidoków we frapującej formie wpisuje się w tradycję muzykantów, którzy snują historie o zapomnianych krainach. Mogą te historie na pierwszy odsłuch nie wydawać się zbyt przyjemne – w końcu ta mroczna i tajemnicza muzyka drapie ucho – ale są błyskotliwe, oryginalne i co najmniej intrygujące. Dlatego warto w tę trasę między Rapami z Piętakiem się wybrać.

Jakub Knera

Królówczana Smuga

ODRAPDORAP

Opus Elefantum

4,5/5

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


Czytaj także

Starosłowiańska psychodelia…

Ostatnia aktualizacja: 29.06.2020 11:00
Współczesna awangarda i dawne formy chóralne, chłód eksperymentu i żywioł rytuału – na wspólne dzieło zespołu KakofoNIKT i chóru Pogłosy składają się różnorodne, czasami dość odległe inspiracje. Powstała jednak spójna i bardzo przekonująca całość.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Asfaltowe magdalenki

Ostatnia aktualizacja: 11.08.2020 08:00
Usłyszawszy fragmenty płyty "Wyliczanki, wydzieranki” pomyślałem, że wreszcie ktoś w nurcie folkowo-tradycyjnym nagrał piosenki dla młodszych dzieci w stylistyce autorskiej nieco bardziej buńczucznej, odbiegającej od tej wiernopoddańczej wobec tradycji, która w ostatnich latach się utrwaliła. A jako że wszystkich występujących na płycie znam, więc ucieszyłem się, bo nie ma nic przyjemniejszego niż chwalić tych, których się lubi. Rzeczywistość okazała się bardziej skomplikowana, ale po kolei.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Śląskie powstaje!

Ostatnia aktualizacja: 24.08.2020 16:00
Zespół Krzikopa przedstawił na swej nowej płycie zamkniętą w kilku tradycyjnych pieśniach intrygującą, choć niewesołą, opowieść o historii i tradycji Śląska. Opowieść w sensie muzycznym brzmiącą atrakcyjnie, nowocześnie i bardzo przekonująco.
rozwiń zwiń