Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Nostalgia

Ostatnia aktualizacja: 12.08.2021 08:00
Kiedy kończy nam się dzieciństwo, z rozpędem wzniecającym kurzawę wbiegamy w młodość, która zamienia się niepostrzeżenie w dorosłość. W owym momencie jednak nie za bardzo wiadomo, co ta dorosłość oznacza, bo dopiero „staje się”. Rozsadza nas niepowstrzymana organiczna witalność. Sturm und Drang jest piękny także dlatego, że niebezpieczny jak walka z bykiem, a chociażby i z borsukiem. Tak to wygląda, przynajmniej z perspektywy chłopackiej, oraz liczba mnoga, której tu używam, jest oczywiście szczególna, nie ogólna.
Fragment rysunku Williama Stracheya, 1618, kolorowana wersja miedziorytu Thodora de Bry
Fragment rysunku Williama Stracheya, 1618, kolorowana wersja miedziorytu Théodora de BryFoto: wolny dostęp

W takich okolicznościach łatwo, nawet przypadkiem (nieodłącznym od ryzyka), dać się wytrącić z równowagi, przewrócić, obalić, upaść na głowę, żeby tylko. Zaś wtedy „cny młodzik migdalik, czerstwy rydz ślepowidz” może być, że nagle dostrzeże zatrzaśniętą furtkę dzieciństwa i niedorosłej młodości, odbicie w lustrze, cień, który rzucają rzeczy i ludzie. A także swój cień, jaki wraz z latami będzie rósł, smużył się bardziej i bardziej. I oto po raz pierwszy pojawia się nostalgia, na razie nieśmiało, ale też bywa, że przez chwilę równie przemożnie jak to wcześniejsze, inicjacyjne, „dlaczego ja to ja, a nie ktoś inny?”. Nostalgia za czymś zamkniętym, ale czy straconym? „Nie dopędzisz wczora cugiem, nie wyorzesz jutra pługiem” jak pisał pewien ksiądz-poeta z Wileńszczyzny. Ale czy straconym? „Życie można zrozumieć jedynie patrząc wstecz, ale trzeba je przeżywać do przodu” jak pisał pewien filozof z Kopenhagi.

Gdyby nałożyć ten uproszczony schemat części procesu indywiduacji na historię kultury zachodniej, ten moment, który wyróżniłem wyżej przypadłby gdzieś na czasy wczesnonowożytne. I to by się zgadzało, bo XVI wiek to czas odkrywania Ameryk, co podziałało na ówczesną kulturę europejską jak zwierciadło, ożywczo i refleksyjnie. W szlachetnych dzikusach amerykańskich rozpoznawano samych siebie z czasów starożytnych, jak określano wtedy średniowiecze. Dzicy mieszkańcy Ameryk „nie znają prawdziwego Boga i są pozbawieni wszelkiej wiedzy, jednak wyprzedzają nas w wielu sprawach, na przykład w trzeźwym karmieniu i zręczności dowcipu, w czynieniu rzeczy schludnych i pięknych”. Tak pisał w 1588 Thomas Harriot, angielski astronom, matematyk i etnograf, pierwszy Europejczyk, który nauczył się języka algonkińskiego. Montaigne wychwalał Tupí z Brazylii jako ludzi obdarzonych „bardzo czystą i prostą naiwnością” i wolnych od nowoczesnych sztuczek. Tupí mogli być kanibalami, argumentował Montaigne, ale ich społeczeństwo pod wieloma względami przewyższało społeczeństwo współczesnych Europejczyków. Dla hiszpańskiego duchownego Bartolomé de la Casas mieszkańcy Indii Zachodnich byli „najbardziej pozbawieni niegodziwości i dwulicowości… „ze wszystkich ludzi na świecie”.

Miedzoryt przedstawiający Pikta z cechami indiańskimi, autorstwa Théodora de Bry, XVI wiek Miedzoryt przedstawiający Pikta z cechami indiańskimi, autorstwa Théodora de Bry, XVI wiek

Słowo „naiwny” było już silnie kojarzone ze starymi dobrymi czasami (bon vieux temps) średniowiecznej Francji i podobną perspektywę przyjęli intelektualiści angielscy jak np. John Speed, który w swojej „Historii Wielkiej Brytanii” z 1627 opisał starożytnych Brytyjczyków jako „biednych i grubiańskich”, ale pełnych niewinności, a swoistą cierpliwą hardość jaką się cechowali, znajdował u współczesnych dzikich w Wirginii. Nostalgiczna miłość do przeszłości w kulturze zachodniej wiązała się też, zwłaszcza w XVII w., z deklarowanym nierzadko rozczarowaniem współczesnością, a wręcz poczuciem odrazy wobec niej. Poeta angielski Michael Drayton unikał swojego „wieku szaleńców”, opłakując swoich współczesnych, którzy „nie słyszeli o niczym, co smakuje jak starożytność”. Jego poemat „Poly-Olbion” jest podzielony na trzydzieści piosenek, na które składa się w sumie prawie piętnaście tysięcy wersów. Każda piosenka traktuje o osobnych hrabstwach, opisując ich topografię, tradycje i historię, co ilustrowane jest antropomorficznymi mapami. Drayton starał się włączyć do poematu jak najwięcej ówczesnych poprawnych informacji naukowych o Wielkiej Brytanii.

A więc to w ramach antykwarianizmu (pre-archeologii i pre-etnografii), który tworzyli różnej maści badacze, podróżnicy, polihistorzy i poeci, odkryto folklor na długo zanim w dzisiejszym warmińskim Morągu urodził się Johann Gottfried Herder odpowiedzialny za romantyczne odkrywanie niepiśmiennej ludowości, związanie jej z ideą narodu i patriotyzmu oraz emancypacyjne jej ujęcie (jeden naród – jeden stan). Wskrzeszając muzykę dawną warstw wyższych, antykwaryści często odwoływali się do współczesnych tradycji ludowych. Autorytety katolickie odwoływały się do ustnego wykonywania chorału „przekazanego z najdawniejszych czasów”. Montaigne zwrócił się ku gaskońskim vilanellom w celu literackiego odrodzenia średniowiecznej pieśni świeckiej. Hrabia Tressan w XVIII wieku wykorzystał pieśni chłopskie z Pirenejów do rekonstrukcji średniowiecznych pieśni epickich. Montaigne chwalił chłopów z Gaskonii za to, że są wolni od wiedzy „nauki, a nawet pisania” i tym samym są w stanie tworzyć „popularną i czysto naturalną poezję”. Nieco ponad trzy wieki później miłośniczka muzyki dawnej, klawesynistka Wanda Landowska mówiła o „zachwycających starych pieśniach” chłopów polskich, którzy „tworzą sztukę nie zatruwając się dumą postępu”.

Obrzędowy taniec Indian w Wirginii z cechami starożytnych tańców europejskich, rys. William Strachey 1618, kolorowana wersja miedziorytu Théodora de Bry Obrzędowy taniec Indian w Wirginii z cechami starożytnych tańców europejskich, rys. William Strachey 1618, kolorowana wersja miedziorytu Théodora de Bry

Po dziś dzień nostalgia bywa głównym motorem poszukiwań kulturowych, w tym muzycznych, starożytności. W Polsce dwudziestowiecznej rolę szlachetnych dzikich odgrywali górale karpaccy, szczególnie podhalańscy oraz Hucułowie, a także zamieszkujący krainę bagien Poleszucy. Ostatnio dołączyli eksploratorzy i wielbiciele ludowego wielogłosu litewskiego, białoruskiego, rosyjskiego, centralnej i wschodniej Ukrainy, a także śpiewu i bałkańskiej muzyki instrumentalnej. A w końcu „odkrycie Ameryki” czy też „Orientu” polskiej wsi, zarówno szerzej, kultur regionalnych i mikroregionalnych, jak i konkretnych bohaterów, mistrzów. I nic dziwnego, że dobrze oni rozumieją się ze środowiskiem muzyki dawnej, uczestniczą licznie w Festiwalu Muzyki Dawnej „Pieśń naszych korzeni” skoro jeszcze w 1901 roku w „The Oxford History of Music” nie było hasła „Middle Ages”. Konsensus osiągnięto w końcu około połowy stulecia, co zasygnalizowała przełomowa „Muzyka w średniowieczu” Gustava Reese (1940). Od 1500 roku do drugiej połowy XX wieku starożytność, średniowiecze i renesans były zwykle połączone w jedną rozległą, mglistą starożytność. Zatem termin „revival” czyli odrodzenie, przebudzenie, jako oznaczające przywracanie starej, także ludowej, muzyki niestylizowanej zawdzięcza swoje istnienie dawnym badaniom antykwarystów, o czym warto pamiętać.

Remek Mazur-Hanaj

 

Bibliografia:

John Haynes, „Antiquarianism and The Institutionalization of Early Music”, Oxford University Press, 2014

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.

 

Czytaj także

Boże Obiady

Ostatnia aktualizacja: 03.12.2020 09:00
Wiele osób nie wie, co to jest „boży obiad”, a ci nieliczni, co wiedzą, kojarzą go z kurpiowskim obrzędem, który z inicjatywy niektórych mieszkańców oraz przy pomocy Stowarzyszenia Trójwiejska odradza się w kilku wsiach Puszczy Zielonej. Sprawa jest jednak daleko bardziej złożona. Bo, po pierwsze, był to niegdyś obrzęd szeroko rozpowszechniony, o zasięgu właściwie ogólnopolskim. A po drugie, określenie to w historycznych źródłach bywa jednak stosowane do różniących się od siebie okoliczności i zjawisk kulturowych. Czasem używa się go bardzo ogólnie, czasem odnośnie bardzo konkretnych form. Czy jest coś, co to wszystko spaja?
rozwiń zwiń