Radiowe Centrum Kultury Ludowej

Narodowa, lokalna, nasza, moja, globalna... to jaka jest ta kultura?

Ostatnia aktualizacja: 09.12.2021 08:00
Czy zastanawiali się Państwo, skąd się biorą pomysły na felietony? Pewnie każda felietonistka i każdy felietonista ma swój własny sposób poszukiwania tematów tych pisanych refleksji. Felieton z założenia – jako gatunek dziennikarsko-artystyczny – powinien być osobisty i przedstawiać punkt widzenia autorki lub autora.
flaga polska
flaga polskaFoto: Shutterstock/The Art of Pics

I pewnie dlatego najczęściej przedmiotem felietonu stają się rozważania na jakiś aktualnie zajmujący osobę piszącą temat. Czasami impulsem czy też inspiracją okazuje się inny felieton – wtedy może powstać coś w rodzaju międzyfelietonowego dialogu.

I tak stało się tym razem, bo do napisania tego felietonu skłonił mnie nurtujący niepokój po przeczytaniu felietonu Magdaleny Okraski „(Zbyt) rzadko na moich wargach” z 18.11.2021 r. Mój niepokój nie wynika z tego, że myślę inaczej niż autorka – przecież felieton z założenia powinien być subiektywny, swoboda wyrażania własnych poglądów jest tu najważniejsza. Raczej dziwią mnie te fragmenty, w których autorka przedstawia „antropologiczne” teorie dotyczące tego, czym jest kultura, a w szczególności kultura narodowa i jak należy rozumieć patriotyzm. Sądzę bowiem, że współczesna nauka widzi te sprawy nieco inaczej.

Zgadzam się z Magdaleną Okraską, że „kultura jest wszędzie”, ale już całkiem nie rozumiem, co to znaczy, że jest „jednolita” i zupełnie nie zgadzam się z tym, że my Polacy jesteśmy nosicielami i użytkownikami jednej kultury. Okraska napisała, że kultura to „wszystko, co nas otacza, czyli wszelkie materialne, duchowe i symboliczne wytwory naszej społeczności”. Ja bym dodała, że to także sposoby postrzegania świata i działania w świecie. Ale tu należałoby zadać inne ważne pytanie: czy autorka ma na myśli społeczność (czyli wspólnotę lokalną) czy społeczeństwo w znaczeniu narodowym. Bo moim zdaniem te dwie perspektywy makro i mikro jakoś nieprzejrzyście się tu mieszają. 

Z pewnością nikt z nas nie jest użytkownikiem i nosicielem jakiejś jednej wszechogarniającej i determinującej nasze życie kultury. Takie podejście, krytykowane już co najmniej od lat 70. XX wieku, nazywane bywa kontenerowym albo genealogicznym. Zakładało ono, że z samego faktu urodzenia, genetycznie otrzymujemy pewne kulturowe cechy, sposoby działania, rozumienia i myślenia. A tak z pewnością nie jest. Badacze społeczni zwracają uwagę, że raczej funkcjonujemy w objęciach różnych kultur – lokalnej, regionalnej, osiedlowej, narodowej, popularnej etc. Szalenie ważna jest też socjalizacja (zresztą Magdalena Okraska zwróciła na to uwagę), na którą składają się miejsce urodzenia, rodzina, znajomi, zainteresowania, poglądy, sytuacja ekonomiczna czy domowa a także płeć. Do tego uczestniczymy także w różnych subkulturach, które odnoszą się do stylu życia, pracy, sposobów spędzania wolnego czasu lub hobby. I dopiero wszystkie te elementy razem wzięte wpływają na kształtowanie naszej tożsamości – także tej narodowej, wspólnotowej czy patriotycznej.


Postawy patriotyczne można zobaczyć też w potrzebie dbania o środowisko czy lokalną społeczność. Postawy patriotyczne można zobaczyć też w potrzebie dbania o środowisko czy lokalną społeczność.

Tożsamość składa się zatem z wielu różnych segmentów, które się nie wykluczają. Wbrew przeciwnie – dopełniają się i możemy nimi żonglować w zależności od potrzeby i sytuacji. Jedną z takich tożsamości możemy nazwać tożsamością narodową i ona może wiązać się z patriotyzmem. Ale nie musi. Nie jest jednak możliwe, żebyśmy wszyscy tę tożsamość narodową rozumieli jednakowo, żeby dla każdego z nas odnosiła się do tych samych wartości, powinności i symbolicznych treści.

Oczywiście władze państwowe zawsze i wszędzie starają się tymi narodowymi znaczeniami i symbolami sterować. To trochę ich zadanie, bo przecież państwo promuje wybrane elementy kultury i dziedzictwa, finansuje preferowane projekty, instytucje, wydarzenia i artystów, w końcu konstruuje programy nauczania. Ale po pierwsze one się zmieniają – w zależności od tego, jakie wartości wyznaje władza, zmieniają się listy lektur, sposób interpretacji historii, wartościowanie działań artystycznych. A zatem w zależności od tego, kiedy poszliśmy do szkoły, może się okazać, że całkiem inny panteon bohaterów narodowych nam przedstawiono. Ponadto nawet jeśli wszyscy poznaliśmy postacie takie jak król Stanisław August Poniatowski, Maria Konopnicka, Lech Wałęsa czy Roman Dmowski – to wcale nie znaczy, że przedstawiono nam je tak samo. Czy to bohaterowie, czy zdrajcy narodu? Odpowiedź będzie zależała od aktualnej polityki dziedzictwa i od poglądów nauczyciela oczywiście.

Magdalena Okraska postawiła tezę, że znajomość polskiego kontekstu wywołuje w nas Polakach jakąś silniejszą nad wszystko inne więź. Napisała tak: „osoba pracująca na niskim stanowisku w firmie zarządzanej przez grubego Janusza, czyli zamożnego przedsiębiorcę, ma z tym Januszem więcej wspólnego niż z Portugalczykiem zatrudnionym na podobnym swojemu stanowisku”. A ja bym chciała zapytać, skąd ta pewność? Ja na przykład sądzę, że całkiem blisko mi do duńskiego wykładowcy antropologii z uniwersytetu w Kopenhadze (może bliżej niż do polskiego nacjonalisty w kominiarce na głowie, który z flarą w ręku wykrzykuje faszystowskie hasła – nawet jeśli oboje czytaliśmy Prusa i oglądaliśmy Hansa Klossa – choć wcale nie jestem przekonana, że tak właśnie było). Polska i my Polacy nie jesteśmy przecież jakąś bezludną wyspą na mapie świata – prawdopodobnie z przykładowym wykładowcą z Kopenhagi mamy cały szereg wspólnych odniesień kulturowych i to nie tylko dotyczących życia zawodowego, ale też tych „kontenerowych”, symbolicznych – czyli książek, filmów, seriali, odwiedzonych miejsc, rozpoznawanych obrazów i budowli, postaci i wydarzeń historycznych...

Tak samo np. wielbiciele piłki nożnej z Polski i Wielkiej Brytanii – znają obecne i dawne gwiazdy, rozpoznają stadiony, znają zasady, barwy klubowe. Mają ze sobą naprawdę wiele wspólnego. Podobnie spędzają sobotnie wieczory, rozmawiają o podobnych sprawach. Tak też jest ze wspomnianymi osobami pracującymi na niskich stanowiskach w firmach zarządzanych przez zamożnych przedsiębiorców w Polsce i Portugalii – prawdopodobnie borykają się z wieloma podobnymi problemami, takimi jak opieka zdrowotna, konieczność wyżywienia rodziny, poczucie niesprawiedliwości ekonomicznej. Ich córki słuchają Billie Eilish, synowie grają w Minecrafta i wszyscy razem oglądają te same seriale na Netflixie a w TV programy tych samych formatów, tylko w różnych wersjach językowych.

Nie sądzę więc, by umiejętność rozpoznawania tych samych symboli „narodowych” była najważniejszą podstawą narodowej tożsamości ani tym bardziej tożsamości patriotycznej. Czym bowiem jest patriotyzm? Magdalena Okraska z ironią pisała o ludziach, którzy wielkie słowa wymienili na akcje sprzątania lasu. Ja bym tego nie robiła. Patriotyzm może równie dobrze występować w postaci miłości do małej ojczyzny realizowanej w akcjach sprzątania lasu, dbania o okolicę, czy nawet segregowania śmieci. Dlaczego nie?! Miłość to przecież dbanie i troska. Czy naprawdę te codzienne działania są mniej istotne niż wywieszenie flagi na 11 listopada? Zresztą wcale nie muszą się wykluczać. Patriotyzm może objawiać się w działaniach na rzecz lokalnej społeczności, w uczestniczeniu w wyborach państwowych i samorządowych, nawet w zainteresowaniu sprawami polskiej polityki, gospodarki, kultury itd. Krytykę stanu państwa i chęć jego poprawy też można interpretować jako patriotyzm. Jeśli ktoś w złości mówi „z Polakami nie mam nic wspólnego” – to wcale nie chciałabym go wysłać na przymusową reedukację, tylko raczej zapytać – czemu ten konkretny człowiek tak myśli? Jakie treści, wartości, światopoglądy za tym stoją i co mówią o otaczającej nas rzeczywistości kulturowej? Także tej narodowej.

Patriotyzm to przede wszystkim uczucia i emocje. Jedni czują je, oglądając mecz piłkarski z udziałem reprezentacji Polski, inni kiedy polski sportowiec odbiera medal na Olimpiadzie a na stadionie brzmi hymn. Ktoś inny wzrusza się, kiedy polska pisarka odbiera literacką nagrodę Nobla, a jeszcze ktoś inny jest dumny z sukcesów polskich naukowców, którzy opracowali enzym, którego działanie pomaga w walce z koronawirusem. Nie trzeba kochać Sienkiewicza i zajadać się kotletami schabowymi, żeby czuć się prawdziwym Polakiem. W końcu kultura to też wartości, zasady, imperatywy moralne i etyczne – nie tylko worek na potrawy, lektury i filmy. Wartości te nie muszą koniecznie wynikać z inspiracji narodowych, choć mogą. W ogromnej mierze są odzwierciedleniem naszych przekonań światopoglądowych. I znów trafiamy na wpisany w kulturę i tożsamość niezbywalny paradoks – nawet powołując się na te same wartości, możemy działać w kompletnie różny sposób. Np. dla jednego tradycyjnie polska moralność chrześcijańska będzie oznaczała otwartość na drugiego człowieka – konieczność pomocy innym, także tym obcym, znajdującym się w dramatycznej sytuacji (na przykład uchodźcom). Dla innych chrześcijaństwo oznacza konieczność walki i obrony przed innymi, obcymi kulturowo i religijnie. To tylko przykład wskazujący, że te same drogowskazy tylko pozornie odwołują się do tych samych wartości. Każdy odbiorca, użytkownik czy wyznawca wypełnia je swoimi sposobami widzenia świata, a tych raczej nie dostajemy w genetycznym prezencie od Matki Polki. Konstruujemy je, żyjąc w różnych miejscach, w różny sposób, z różnymi ludźmi wokół. „Rośniemy na społecznym i kulturowym tle, którego rugowanie jest trudne, jeśli nie niemożliwe” – tu zgadzam się w stu procentach. Ale wcale w tym procesie nie dostajemy jakichś identycznych „cech Polaka”, bo takich nie ma.

Kiedy Jakub Majmurek pisał, że bliżej mu do Irakijki uwięzionej na granicy niż do „moherowej baby” z pewnością nie chodziło mu o symbole narodowe, tylko o wartości humanistyczne. Reedukacja antropologiczna, którą proponuje Magdalena Okraska, w sumie mi się podoba, ale proponuję, by przyjęła nieco inny kierunek. Zamiast zachęcać do zamykania się w sztywno ustalonych symbolach polskości, może spróbujmy pokazać, w jak interesujący sposób się różnimy. Zobaczmy, że mimo tych różnic jednak wiele nas łączy – nas wszystkich „grubych Januszy”, „moherowe baby”, niezamożnych robotników z Polski i Portugalii, Irakijkę, kibola, Jakuba Majmurka, Magdalenę Okraskę i mnie i wszystkich państwa.

A ponieważ to mój ostatni felieton przed świętami, tego Państwu na ten wyjątkowy czas życzę – godzenia, a nie dzielenia, szukania wspólności, a nie wrogości. Tak wewnętrznie czuję, że w tym trudnym dla nas wszystkich czasie kryzysów – zdrowotnych, gospodarczych, humanitarnych i politycznych – właśnie wspólnota może nam pomóc.

Maria Małanicz-Przybylska 

***

Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.


 

Czytaj także

Konkurs Chopinowski w Polskim Radiu - transmisje i serwis multimedialny

Ostatnia aktualizacja: 08.10.2021 07:29
W Warszawie trwa XVIII Międzynarodowy Konkurs Chopinowski. Polskie Radio, patron medialny wydarzenia, zaprasza na relacje, wywiady oraz na bezpośrednie transmisje z przesłuchań oraz koncertów specjalnych.
rozwiń zwiń