24 października 1929 roku wielki krach na giełdzie nowojorskiej stał się początkiem ogólnoświatowego kryzysu ekonomicznego, który przeszedł do historii pod nazwą Wielkiego Kryzysu.
Giełdowa gorączka
W latach poprzedzających kryzys, giełda na Wall Street cieszyła się bezustanną hossą. Wartość wielu przedsiębiorstw błyskawicznie rosła. Codziennie miliony akcji wędrowało do portfeli nowych właścicieli, przysparzając im zdumiewających zysków.
To ściągało na nowojorską giełdę kapitały z całego świata, co dodatkowo potęgowało narastającą gorączkę. Ceny niektórych akcji rosły lawinowo. Przybywało inwestorów, którzy liczyli na łatwy i szybki zysk. Na rynek papierów wartościowych zaczął trafiać kapitał z innych działów gospodarki. Amerykańskie banki pożyczyły maklerom giełdowym ponad 8 milionów dolarów.
3 września 1929 padł rekord nowojorskiej giełdy. W tym dniu sprzedano 8 milionów akcji. Niecałe dwa miesiące później raj się skończył.
Panika na Wall Street
- Taka zabawa nie mogła trwać bez końca. W feralny październikowy czwartek nastąpiła katastrofa. Akcje spadały na łeb, na szyję. Także na głowy tysięcy hazardzistów giełdy, od rekinów po płotki kapitału – mówił na antenie PR dr Janusz Osica.
20:27 bez paniki na wall street___3838_97_iv_tr_0-0_103286327913fabe[00].mp3 Bez paniki na Wall Street. Audycja z cyklu "Historia na opak" z udziałem dr Janusza Osicy i prof. Pawła Wieczorkiewicza. (PR, 21.09.1997)
24 października na rynek rzucono 13 milionów akcji, które straciły 30% wartości. Na Wall Street wybuchła panika. Inwestorzy rzucili się, by sprzedawać akcje, zanim ceny ulegną dalszemu spadkowi. Jednak nikt nie chciał kupować, wszyscy chcieli sprzedawać.
Tysiące Amerykanów uświadomiło sobie, że papiery wartościowe stały się makulaturą. Wiele osób straciło dorobek całego życia. Zanotowano wiele samobójstw. Na nic zdały się desperackie próby interwencji poważnych banków. Lawina przekroczyła punkt krytyczny.
Taki był czarny czwartek na nowojorskiej giełdzie, który zapoczątkował wielki kryzys gospodarczy.
Wielki Kryzys
Wiadomo było, że poważny kryzys w takim kraju, jak Stany Zjednoczone musi odbić się w innych państwach. Lawina bankructw i zadłużenia szybko dotarła do Europy. Była to największa z dotychczasowych katastrof świata finansów. Nie oszczędziła także Polski, która przez zaledwie kilka lat cieszyła się efektami reformy walutowej Władysława Grabskiego. Świat ogarnął kryzys paraliżujący na wiele lat gospodarkę nawet najpotężniejszych mocarstw.
Skutkiem była utrata pracy przez miliony ludzi. W Stanach Zjednoczonych bezrobocie sięgnęło 30 procent. Spadek produkcji przemysłowej dochodził w niektórych krajach do 50%, a wartość handlu światowego zmalała trzykrotnie.
Pożywka dla dyktatorów
Poprawę sytuacji gospodarczej zanotowano dopiero w 1933 roku. W tym roku doszedł też w Niemczech do władzy Adolf Hitler, co przez wielu historyków jest uważane za jeden ze skutków giełdowego krachu. W Stanach Zjednoczonych kryzys przezwyciężono dzięki wprowadzeniu przez prezydenta Theodore'a Roosvelta programu New Deal. Reformy zakładały zatrudnienie bezrobotnych w inwestycjach państwowych.
Czy można było uniknąć kryzysu?
W audycji "Historia na opak" red. Sławomir Szof wraz ze swoimi gośćmi, dr Januszem Osicą i prof. Pawłem Wieczorkiewiczem zastanawiali się, czy kryzys był nieunikniony, a także jak by się potoczyły losy świata, gdyby do niego nie doszło?
- Z krachami na giełdzie bywa tak, że w pewnym momencie przestają działać instrumenty i prawa ekonomiczne, a zaczyna działać masowa psychologia. W wypadku Wielkiego Kryzysu ten czynnik psychologiczny był szalenie istotny – mówił prof. Paweł Wieczorkiewicz. – Istniały możliwości racjonalnego opanowania sytuacji, ale postawa konsumentów i przerażonego społeczeństwa na to nie pozwalała.
mjm