13 maja 1787 brytyjska Pierwsza Flota wypłynęła z 1487 osobami (w tym 778 skazańcami), w celu założenia pierwszej europejskiej kolonii na kontynencie australijskim.
Dożywocie za kawałek sera
W końcu XVIII wieku Anglia borykała się z problemem gwałtownie rosnącej przestępczości i przepełnienia więzień. Było to spowodowane m.in. negatywnymi skutkami rewolucji przemysłowej. Brakowało pracy, ceny rosły, a wielu ludzi cierpiało głód.
W 1790 roku londyńska policja oceniała, że spośród 800 tysięcy mieszkańców stolicy 105 tysięcy stanowią kryminaliści. Rzecz w tym, że w tym czasie do groźnych przestępstw często zaliczano czyny, dziś kwalifikowane jako drobne wykroczenia. Zaś jedyną znaną i stosowaną metodą zwalczania przestępczości było zaostrzanie kar. Dożywotnie wyroki więzienia wydawano za kradzież kawałka płótna, czy sera.
"Wysypisko śmieci"
Przez lata skazańców wysyłano za Atlantyk. Głównie do Indii Zachodnich i na kontynent północnoamerykański. Przegrana w 1783 roku wojna o niepodległość Stanów Zjednoczonych, zmusiła Anglików do poszukiwania nowego "wysypiska śmieci". Po nieudanym eksperymencie w Afryce Zachodniej, skierowano wzrok w nieznane.
W 1786 roku Parlament Brytyjski postanowił utworzyć kolonię karną w okolicach opisanej przez Jamesa Cooka Botany Bay w Australii. Tysiące ludzi, często drobnych przestępców, wysłano na koniec świata. Do miejsca, o którym nic wówczas nie wiedziano - dokąd sięga, jaki jest tam klimat, czy jakie kryje niebezpieczeństwa?
Jeremy Bentham, angielski prawnik i filozof, tak skomentował tę decyzję: "Skazuję Cię, ale nie wiem na co, może na burzę morską i katastrofę okrętową, może na okrutną zarazę, może na głód, a może na to, byś został pożarty przez dzikie zwierzęta. Odejdź i szukaj szczęścia, żyj albo giń, cierp albo bądź szczęśliwy. Precz z moich oczu!".
Australia jak Syberia
Z Anglii, pod dowództwem kapitana Arthura Phillipa, wyruszyło jedenaście żaglowców. Na pokładzie, oprócz załogi i zbrojnej eskorty, znajdowało się 778 skazańców. 18 stycznia 1788 dotarli na miejsce. Okazało się, że wylądowali na pustkowiu - nie było tam nic.
– Australia była dla XIX-wiecznej Anglii tym, czym Syberia dla Rosji – mówił na antenie PR prof. Paweł Wieczorkiewicz.
Więźniów podzielono na brygady robotnicze i przystąpiono do pracy. W ciągu roku powstały zalążki pierwszej osady – miasteczko Sydney.
Program resocjalizacji
Początkowo koszty utrzymania kolonii były tak duże, że rozważano jej porzucenie. Gubernator Phillip zdawał sobie sprawę, że utrzymanie przedsięwzięcia, powiedzie się tylko wtedy, gdy kolonia będzie samowystarczalna. Zdobył zaufanie i szacunek więźniów starając się zapewnić wszystkim pożyteczną pracę. Część zatrudniono w administracji i w magazynach. Innych przy rozbudowie miasta, portu i ich obsłudze. Stopniowo wprowadzono bezprecedensowy system resocjalizacji. Więźniowie za dobre sprawowanie mogli otrzymać kolejno urlop, zapłatę za pracę, ziemię na własność, a wreszcie upragnioną wolność.
Podróżnicy, którzy odwiedzali Australię w pierwszych dwóch dekadach XIX wieku, byli zgodni, że zapanował tam niemal wzorowy ład, a bezpieczeństwo było nieporównywalnie większe niż w ówczesnych miastach europejskich. Od początku XIX wieku zaczęto notować zyski. Eksploracja wybrzeży i głębi kontynentu ukazała bogactwo i ogrom nowych ziem.
Australijki cud
O ile w pierwszych stu latach swojego istnienia amerykańskie kolonie osiągnęły liczbę czterystu tysięcy mieszkańców, to w Australii były to trzy miliony. Sukces australijskiej kolonii rozpoczął debatę o etyce angielskiego systemu karnego. Zwyciężył pogląd, że zsyłanie więźniów do nieznanych krajów jest równoznaczne z popieraniem niewolnictwa. Epopeja więźniów skończyła się w roku 1849 – Australia stała się krajem normalnym.
mjm