Zdarzenie to miało miejsce w klubie studenckim "Od Nowa", działającym przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tak, Republika w pierwszych latach była zespołem koncertowym i radiowym. Często pojawiała się na falach Radiowej Trójki, a koncerty zbierały się tłumy zachwyconych wielbicieli.
Republika z miejsca stała się najważniejszą republiką młodych Polaków, spragnionych prawdziwego rockowego brzmienia. Wiele zespołów w tamtym czasie grało ten rodzaj muzyki i wiele z nich było ciekawym wydarzeniem w Polsce, ale to Republika pokazała najbardziej spójną wartość muzyczną i przekazu. Ten zespół wiedział co chce powiedzieć światu, potrafił odnieść się do otaczającej rzeczywistości i robił to głośno, spójnie, z pomysłem i w bardzo oszczędnych barwach, dekoracjach.
Zespół nie "szalał" na scenie jak opętany... szaleństwo budziło się w umysłach i sercach słuchaczy. Ascetyczny wręcz wygląd, ascetyczne frazy, silnie i głośno wybijane, powtarzane, natrętne i czasem trudne do zniesienia... taki nowy styl nierozerwalnie związany z treścią przekazu, z wyśpiewywanym tekstem. Młodzi słuchacze z miejsca przyjęli tę narrację – stali się właśnie obywatelami republiki – samotnymi jednostkami w odhumanizowanym świecie. Jak opisuje to strona zespołu (republika.art.pl) "Republika odeszła od dotychczas używanych wzorców, zaprezentowała muzyczną odrębność stylu i interpretacji, a teksty i muzyka nowego lidera - Grzegorza Ciechowskiego jeszcze to podkreślały. Republikę okrzyknięto gwiazdą. Była to zresztą prawda. Świecili własnym światłem. Biało - czarnym światłem. Nie byli kolorowi ani rockandrollowi. Byli wrażliwi i zaraźliwi, wręcz epidemiczni. Trafili na stadiony i na listy przebojów".
W Toruniu działał prężny ośrodek kultury studenckiej, posiadał nawet swoją scenę muzyczną. To dzięki ich gościnności i pomocy "domorośli" muzycy mogli rozwijać swoje talenty. Zazwyczaj byli to studenci słynnego uniwersytetu. Ie inaczej było z Wiesławem Rucińskim – założycielem rockowego zespołu „Res Publica”. Jak się domyślacie był to zespół, z którego powstała słynna "Republika". W pierwszym zespole grał też student UMK Grzegorz Ciechowski. Po wcześniejszych próbach jazzowych dołączył do składu i wtedy jeszcze nie śpiewał, lecz grał na flecie i czasem na "klawiszach".
Historię młodego muzyka tak opisuje jego matka Helena Ciechowska: "Był zwyczajnym, kochanym chłopcem. Butnym, bo lubił przewodzić na podwórku. Jako siedmiolatek chodził do szkoły muzycznej, a jeszcze wcześniej do organisty. Nauka szła opornie i organista walił go po paluszkach, choć my wtedy o tym nie wiedzieliśmy. No i jak nie mógł otworzyć ciężkich drzwi, to nawet nie wchodził na klatkę schodową, tylko się odwracał, i w nogi. A mnie mówił, że nie było nikogo w domu. W dzieciństwie chciał być kominiarzem, marynarzem, dyrektorem zoo. (...) Miał własną metodę na instrumenty - rozbierał pianino do cna, żeby grało głośniej i wystukiwał różne swoje rzeczy, często inspirowane aktualnym repertuarem TV". A sam Grzegorz dodaje: "Pamiętam na przykład, że w dni, kiedy szła "Bonanza", wykonywałem nieskończone ilości wariacji na temat ślicznej muzyczki z tego serialu" (ciechowski.art.pl).
Jak zauważają bliscy Ciechowskiego – Pisał bardzo dużo wierszy, ale próbując je wydać, napotykał na opór. W końcu doszedł do wniosku, że najlepszą metodą na ich "publikację", będzie własna ich prezentacja na scenie w "otoczeniu" muzyki. Tak też się stało.” Tak, teksty nowej „Republiki”, po odejściu wiecznie kłócących się braci Rucińskich, były odpowiednio dopracowanymi wierszami Grzegorza Ciechowskiego.
Jak pisze Tomasz Bielicki: "Do grania zachęciły Grzegorza Ciechowskiego dwie płyty: "Winobranie" Zbigniewa Namysłowskiego i "Aqualung" Jethro Tull. Ten drugi album tak bardzo rozpalił wyobraźnie młodego chłopaka, że wymusił na swoich rodzicach kupno fletu. To właśnie na tym instrumencie zaczął nieco później grywać w pierwszych toruńskich zespołach". Musicie przyznać, że wspaniałe miał inspiracje... szczególnie przypominał Iana Andersona z brytyjskiego Juthro Tull – grającego na flecie i różnych instrumentach strunowych, pełnego ekspresji muzyka o bardzo charakterystycznej barwie głosu.
O ile "Res Publica" powielała pewne wzorce tego art rockowego zespołu, o tyle "Republika" odeszła od nich: "wobec bezskutecznych poszukiwań wokalisty, zdecydowano, że śpiewać będzie Ciechowski. Mimo że pierwszy koncert Republiki został dość dobrze przyjęty, muzycy uznali, że cały stworzony wspólnie materiał - pełen rozbudowanych harmonii i rozciągniętych solówek - powędruje do kosza. Cały, poza "Biała flagą". Miało być ascetycznie, a nacisk położono na przekaz tekstów". Wszyscy pamiętamy te "biało-czarne" flagi, te ukośne pasy, ten ascetyczny brak kolorów. Taka była Republika początku lat 80. w Polsce. Lata te niosły pewne nadzieje w życiu Polaków... te nadzieje były też pełne muzyki, nowej muzyki. Zespół z miejsca okrzyknięto jednym z największych odkryć polskiej "nowej fali".
Warto poszukać ich "starych" przebojów, tych z pierwszych lat działalności, tych z pierwszych miejsc radiowej listy przebojów... "Kombinat", "Sexy Doll", "Telefony", "Biała flaga" czy "Śmierć w bikini" – "Trójka" puszczała je prawie na okrągło.
PP