Polonez, jak na tamte czasy i konkurencję aut europejskich (szczególnie Europy Zachodniej) przedstawiał się bardzo dobrze. Oczywiście miał wady swojego poprzednika – Fiata 125 p – ale miał też wiele zalet i unowocześnień. Tak, 42 lata temu, uroczyście rozpoczęto seryjną produkcję tego samochodu w warszawskich zakładach FSO. Komunistycznym władzom chodziło też o zastąpienie "narodowych myśli" Polaków wydarzeniem zgoła innym niż Konstytucja 3 Maja. Dlatego 3 maja 1978 roku ruszyła produkcja tego samochodu.
Ruszyła jak ruszyła... tak bardzo po naszemu, po komunistycznemu, jak większość partyjnych inwestycji, które miały być zrealizowane na konkretny termin. Polonez miał ruszyć 3 maja i ruszył, ale po kilku tygodniach wstrzymano produkcję z uwagi na konieczne modernizacje w fabrykach FSO. Modernizacje te czyniły z Fabryki Samochodów Osobowych już prawdziwie europejski koncern, który stał się właściwie samowystarczalny, z własnymi tłoczniami karoserii i zakładami koniecznymi do produkcji podzespołów – nie była to już tylko wytwórnia "składaków".
Równolegle z produkcją Polonezów wytwarzano nadal Fiata 125 p, aż do 1991 roku. Polonez wytwarzany był do 22 kwietnia 2002 roku. Od 1996 roku w zakładach tych, pod zmienioną nieco nazwą, montowano równolegle samochody Daewoo. Choć nowe modele były ciekawe i różnorodne w formie i osiągach, nie mogły jednak równać się z legendą Poloneza. W Polsce wyprodukowano ich 1 061 807 wszystkich egzemplarzy (bez wersji Truck) i w tamtym czasie, obok "Malucha" był to najpowszechniejszy samochód na polskich drogach.
Poloneza propagowano na różne sposoby. Jeździł nim np. porucznik Borewicz w serialu "07 zgłoś się". Samochód pojawiał się w każdym odcinku i czasami poddawany był bardzo wymagającym próbom. Nie umknęło to uwagi widzów, którzy dość często mówili na Poloneza - "Borewicz". Był to samochód z dobrymi osiągami i co ważne dość wygodny. Dobrze nadawał się na taksówkę – duży bagażnik, wygodne fotele i tylna kanapa, wygodnie się do niego wsiadało i wysiadało – był dość wysoki i miał szerokie "światło" otwartych drzwi. Nie dziwi więc, że polonezem jeździł Jerzy Kiler jeszcze jako taksówkarz, bohater słynnej komedii Juliusza Machulskiego – "Kiler".
Produkcja Poloneza była całkowicie pomysłem polskich władz, które chciały wykorzystać model Polskiego Fiata 125 p do produkcji znacznie bardziej konkurencyjnego samochodu. Jak zwykle chodziło o pieniądze – produkowany jeszcze model Fiata zapewniał szybkie ruszenie z nową inwestycją bez konieczności drogich zmian i nowych rozwiązań. Samochód jednak miał się wyróżniać wyglądem i być znacznie bardziej luksusowy, co umożliwiałoby odpowiednią jego sprzedaż na Zachodzie, za "twarde dewizy", których władzy zawsze brakowało. Stąd Polonez odziedziczył po Fiacie 125 p większość wad, jednakże wprowadził także wiele znaczących zmian.
Decyzje o produkcji nowego samochodu sięgają aż 1972 roku i szczebla najwyższych władz. Jednak, jak to bywało w komunistycznej gospodarce, konkretne decyzje podjęto dopiero 17 września 1974 roku podpisując umowę z włoskim koncernem Fiat na wykonanie prac konstrukcyjnych przez Włochów i przy udziale polskich inżynierów konstruktorów.
Założenia tej umowy stanowiły, że to Polacy określą podstawy konstrukcyjne, z których najważniejsze były wytyczne dotyczące nadwozia i norm bezpieczeństwa. Samochód miał też spełniać "wyśrubowane' normy zderzeniowe i emisji spalin. Władzom chodziło o to, by Zachodnie i Amerykańskie władze dopuściły ten samochód do sprzedaży. Dla dobrych efektów sprzedaży Polonez musiał też spełniać odpowiednie warunki estetyczne i zapewniać poczucie "luksusu".
Włosi ochoczo zabrali się, wespół z Polakami, do projektowania i konstruowania prototypów. Wszystkie z nich oznaczano jako 125PN – czyli Polacco Nuova. W 1976 roku przedstawiono premierowi Piotrowi Jaroszewiczowi przywieziony z Włoch srebrny egzemplarz 125PN, a ten zachwycony wyglądem i nowoczesnością prototypu, zaakceptował to rozwiązanie i skierował go do produkcji. Oczywiście musiał nastąpić odpowiedni okres przygotowawczy technologii i przystosowania zakładów FSO w Warszawie. Dlatego też pierwsze egzemplarze, w liczbie siedmiu, wykonano w Turyńskich zakładach Fiata i 20 września 1977 przywieziono je do Polski.
W Polsce montaż ruszył 26 września 1977, a od stycznia następnego roku montowano już po kilka egzemplarzy dziennie. Do chwili rozpoczęcia seryjnej produkcji, 3 maja 1978, wyprodukowano modeli "FSO Polski 1300/1500" zaledwie 300 sztuk. Tak, taką techniczną nazwę posiadał ten samochód jeszcze do września 1978 roku.
Nazwa "Polonez" została nadana dopiero po rozstrzygnięciu konkursu "Życia Warszawy" - to czytelnicy wybrali właśnie takie imię dla tego samochodu, który z miejsca stał się dobrem poszukiwanym i wymarzonym przez wielu użytkowników szos. Trudno było zaspokoić ich marzenia – w pierwszym roku produkcji wyprodukowano jedynie 3506 egzemplarzy.
W mediach Polonez pojawiał się wielokrotnie... jednak najohydniejszy pokaz własnego braku kultury w wykonaniu krytyka motoryzacyjnego datuje się na lata 90. XX wieku. Jak relacjonuje Dziennik.pl:
"W pamięci Polaków zapadł test poloneza przeprowadzony przez Clarksona w Top Gear w latach 90. Brytyjczyk, recenzując produkt polskiej motoryzacji stwierdził: "Zbudowany z blachy tak cienkiej, że mogłaby służyć za franki. Solidny i trwały, jak erekcja emeryta". W odpowiedzi Clarkson usłyszał, że sam już zbliża się do wieku emerytalnego, więc wie co mówi. Jakby na przekór angielskiemu "specjaliście" "Auto Świat" napisał: "Najwięcej złego do powiedzenia o Polonezie mają osoby, które - paradoksalnie - nigdy nawet w Polonezie nie siedziały". Oj, porucznik Borewicz powinien zająć się tym Clarksonem!
PP
PP