Pierwsze dni lutego to początek walk w powstaniu styczniowym na Litwie. Powstanie styczniowe w Królestwie Polskim wybuchło 22 stycznia, zaś na Litwie, jak się przyjmuje, z początkiem lutego 1863 roku. Tysiące powstańców zginęły, wielu dotknęły konfiskaty majątku i zesłania na Syberię.
Historyk: Polacy, Białorusini, Litwini walczyli razem przeciw imperium
Jak wygląda pamięć o powstaniu na Białorusi, która przeszła przez dziesięciolecia zafałszowania historii za ZSRR, a potem przez prorosyjskich ideologów państwowych?
Jak się okazuje, wiedzę o Konstantym Kalinowskim, przywódcy powstania na Litwie udało się przekazać milionom Białorusinów dzięki dość szczególnemu zbiegowi okoliczności. Mówi o tym w wywiadzie dla portalu PolskieRadio 24.pl prof. Aleś Kraucewicz, niezależny białoruski historyk, kierownik Centrum Studiów Białoruskich przy Uniwersytecie Warszawskim.
>>> [CZYTAJ TAKŻE] Premier Mateusz Morawiecki w Wilnie: powstańcy styczniowi łączą nasze narody
- Dla Białorusi postać Kalinowskiego ma kluczowe znaczenie, jeśli chodzi o budowanie tożsamości, pozytywną mitologię narodową – mówi też prof. Aleś Krawcewicz.
W Wilnie w zeszłym roku jesienią po ponad 150 latach pochowano podczas uroczystej ceremonii kilkunastu powstańców styczniowych, straconych przez rosyjskie władze carskie w latach 1863-1864. Wśród szczątków powstańców, których odnaleziono i zidentyfikowano w 2017 roku, były prochy Konstantego Kalinowskiego, przywódcy powstania styczniowego na terenach dzisiejszej Litwy i Białorusi, oraz Zygmunta Sierakowskiego, kierującego powstańcami na obszarze Żmudzi. Uroczysty kondukt żałobny przeszedł ulicami Wilna. W uroczystościach pogrzebowych uczestniczyli prezydenci Polski i Litwy, premier Polski, szef MON, przedstawiciele Sejmu i Senatu, reprezentacji władz Litwy, Ukrainy, Białorusi. Do Wilna przybyła bardzo liczna reprezentacja niezależnych prodemokratycznych środowisk białoruskich – z biało-czerwono-białymi flagami, i często z portretami czy odznakami z wizerunkiem swojego bohatera - Konstantego Kalinowskiego.
Zapraszamy do lektury wywiadu.
PolskieRadio24.pl Powstańcy styczniowi doczekali się w tym roku pochówku. Ich ostatnia droga to największa uroczystość tego rodzaju od szeregu lat. To wielkie historyczne wydarzenie. A dla Białorusinów wielką postacią powstania jest Konstanty Kalinowski.
Prof. Aleś Krawcewicz, niezależny białoruski historyk, kierownik Centrum Studiów Białoruskich przy Uniwersytecie Warszawskim: Udało się zaszczepić tę postać w umysłach Białorusinów dzięki dość szczególnemu zbiegowi okoliczności.
W przypadku białoruskiej recepcji postaci Konstantego Kalinowskiego - zadziałał przypadek. Na Białorusi radzieckiej pozwolono na jego gloryfikację, dlatego że przedstawiano go jako walczącego z caratem. Starano się zrobić z niego takiego ludowego rewolucjonistę, bohatera walki klas.
Patriotycznie nastawiona część inteligencji białoruskiej skorzystała z tego układu ideologicznego – stworzyła literaturę o Kalinowskim, historiografię, powstały obrazy, filmy. W ten sposób postać ta weszła do świadomości masowej Białorusinów.
Konstanty Kalinowski – przywódca Powstania Styczniowego na Litwie
A teraz władze mają pewien dylemat. Z jednego punktu widzenia dla władz łukaszenkowskich Kalinowski to kontynuacja tradycji ideologicznej – i w tym sensie jest bohaterem. Z drugiej strony nie idzie to w ślad za polityką rosyjską, gdzie znowu powraca gloryfikacja caratu, imperializmu.
Kult Kalinowskiego nie jest rozpowszechniony. Mamy w Mińsku ulicę imienia Konstantego Kalinowskiego, jest tablica pamiątkowa – ale jest tylko jeden jego pomnik w centrum powiatowym. Co jeszcze: w niektórych podręcznikach są treści, gdzie Kalinowski jest przedstawiony jako ”polski bandyta”, którego śmiercią ukarał Michaił Murawjow, jako dobry administrator. Tak przedstawiali Kalinowskiego niektórzy ideolodzy państwowi Białorusi.
W państwie białoruskim funkcjonują zatem różnego rodzaju treści na temat Konstantego Kalinowskiego.
Mimo tych prób sfalsyfikowania jego biografii, wciąż się broni i pozostaje ważną postacią dla Białorusinów.
Jest bardzo ważny dla tożsamości białoruskiej - w archiwach znaleziono hasło i odzew powstańców: ”Kogo kochasz? - Kocham Białoruś”. Białoruś była podmiotem. Kalinowski drukował gazety w języku białoruskim i polskim, tzw. ”Mużyckie prawdy”.
Pisał też po polsku.
Nie pisał jednak po litewsku.
Na Białorusi jest bohaterem także z tego powodu, że miał nienaganną biografię. Nie ugiął się nawet w obliczu śmierci. Zachowały się jego ”Listy spod szubienicy.” Walczył do końca. Ostatniego jego słowa przed powieszeniem miały brzmieć, że na Białorusi nie ma szlachty, wszyscy są równi.
Ostatnio toczy się też dyskusja: część historyków jest za tym, żeby wnioskować do Litwy o przekazanie szczątków Konstantego Kalinowskiego Białorusi.
Konstanty Kalinowski jest bohaterem dla Białorusinów ale i dla Polaków, dla Litwinów. Pokazuje to, jak bardzo zrośnięta ze sobą jest ta historia naszego regionu.
Ważne jest i to, że na Białorusi zachodniej w guberni grodzieńskiej około 30 procent uczestników powstania miało pochodzenie chłopskie. To nieprawda, że chłopi nie wsparli tego powstania. To w pewnym sensie nieco ułatwiło później sytuację chłopa białoruskiego, jeśli chodzi o jego późniejsze uwłaszczenie.
Co warte moim zdaniem uważnej analizy – wydaje mi się, że propaganda carska wygrywała czasem z powstańcami w walce o chłopa białoruskiego. Skuteczna była bowiem propaganda jakoby panowie, szlachta, ukryli prawdziwy manifest carski – o tej prawdziwej wolności chłopskiej, a polska szlachta się buntuje, bo car chce uwolnić chłopów. I wielu w to wierzyło. Były w efekcie tego przypadki, że chwytano powstańców i oddawano Rosjanom.
Historiografia radziecka, rosyjska, próbowały to potem przedstawić tak, jakby było to wystąpienie chłopów przeciw narodowości polskiej – że chłop białoruski walczył przeciwko polskim szlachcicom i przekazywał braciom Rosjanom. Wcale tak nie było. Jako kontrargument przedstawiam sytuację z powstaniem galicyjskim – powstanie Jakuba Szeli, gdzie nie było konfrontacji narodowej, tylko chłopów i szlachty.
To był ważny zryw, który mówił o tym, że cały czas miano w pamięci tradycję Wielkiego Księstwa Litewskiego. I pokazywał dość jasno, czego chcą, a czego nie chcą Polacy, Białorusini, Litwini, mieszkańcy II Rzeczypospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego.
W przypadku Konstantego Kalinowskiego i Białorusi chodzi też o mitologię narodową w dobrym pozytywnym sensie. Polska ma wielu historycznych bohaterów, już zakorzenionych w świadomości narodowej. Białoruś ma zaś deficyt takich bohaterów. I to nie jest tak łatwo utrwalić tego rodzaju pozytywny obraz w świadomości społeczeństwa. Musi być na to ukierunkowany cały aparat państwowy i ideologiczny, oraz wysiłki wspólnoty twórczej.
Mamy jednak trochę przez dobre zrządzenie losu Konstantego Kalinowskiego – i trudno go wykorzenić ze świadomości masowej…
Czy w przypadku polityki historycznej państwa białoruskiego wciąż niewiele się na razie zmienia? Mieliśmy niedawno dzień wolny od pracy w rocznicę Rewolucji Październikowej.
Ludzie wtedy wyjechali na dłuższy weekend, bo był dzień wolny. Nie było obchodów na poziomie państwowym. Aleksander Łukaszenka zostawił to święto, bo żywi się stereotypami sowieckimi. Z flagami czerwonymi przez ulicę Mińska przeszło jednak tylko kilku zwariowanych komunistów.
Ale podejście do historii się zmienia?
Jest to chwiejne. Logika państwa niepodległego w ciągu ćwierć wieku robi swoje – bo państwo musi mieć swoją ideologię. 15 lat temu zostałem wyrzucony z uniwersytetu za mówienie o Wielkim Księstwie Litewskim, ale kilkanaście lat później Łukaszenka powtórzył moje tezy, to jest, że Wielkie Księstwo Litewskie było także państwem białoruskim.
Jeszcze kilka lat temu mówił, że Białoruś chroniła Rosjan przed agresorami i okupantami, czyli Polakami, Niemcami, Francuzami itd., mówił, że Białorusini ginęli w okopach razem z Rosjanami. A teraz niedawno powiedział w jednym z wywiadów w Rosji, że te wojny, które przetaczały się przez Białoruś, to nie były nasze wojny. I ma rację.
Coś zatem dociera do świadomości Aleksandra Łukaszenki?
Problem w tym, że ta osoba może mówić wszystko – może mówić niemal jednocześnie rzeczy o zupełnie przeciwstawnym znaczeniu, kardynalnie sprzeczne.
***
Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl