Skok na kasę
O ile pierwsza ustawa zmuszała obywateli do wymiany posiadanych polskich pieniędzy w bardzo niekorzystnym przeliczniku - nowy złoty był jedynie wartością jednej trzeciej wcześniejszych oszczędności, o tyle posiadanie walut obcych oraz platyny i złota płatniczych zostało całkowicie zakazane, a górna granica kary sięgała nawet piętnastu lat więzienia. Posiadacze obcych walut i kruszców zostali także zmuszeni do bardzo niekorzystnej wymiany. Całość popularnie nazwano "skokiem na kasę".
Istotnych jest kilka informacji związanych z właściwym nazewnictwem poszczególnych elementów układanki. Środki płatnicze w walutach obcych w Polsce najczęściej nazywane były dewizami - w ich skład wchodziły także inne papiery wartościowe i dokumenty pełniące funkcję środka płatniczego. Dewizy - nazwa ta pochodzi z języka francuskiego - "devise" czyli "waluta". Jednakże, poza potocznie używaną nazwą, dewizami nie są waluty obcych państw - w terminologii ekonomicznej i monetarnej są to wartości dewizowe. Dla Polaków jednak te niuanse nie miały najmniejszego znaczenia - zachodnie środki płatnicze od "zawsze" nazywaliśmy "dewizami".
Wprowadzone 70 lat temu prawo dewizowe jednoznacznie określało, co jest wartościami dewizowymi i podlega bezwzględnej wymianie na zasadzie zbytu państwu wszystkich posiadanych wartości po bardzo korzystnym dla państwa kursie. Ustawa określała wszystko to, co przestało legalnie należeć własnością obywateli i były to: waluty obce, dewizy (szeroko pojęte), złoto i platyna dewizowe, będące złotem i platyną w stanie nieprzerobionym, w postaci sztab i monet bitych po 1850 roku.
W owym czasie PRL wartościami dewizowymi określano także akcje w walutach obcych, obligacje, książeczki i inne dowody oszczędnościowe, a także m.in. polskie czeki i weksle będące środkiem płatniczym w obrotach z osobami zagranicznymi.
Wymiana walut za zgodą władzy
Komunistyczne władze zawłaszczyły sobie także wszelką wymianę walut, nawet tych z krajów demokracji ludowej. Każda wymiana wymagała zgody władz i odbywała się na z góry określonych zasadach - kurs wymiany był określany oficjalnie i odnosił się do wartości rubla względem dolara, kwota wymiany była także określana odgórnie dla każdej transakcji i mieściła się w jednorazowym, rocznym lub kilkuletnim limicie sprzedaży. Stąd wszelkie wyjazdy zagraniczne, np. na wczasy do Bułgarii, czy na zakupy krajoznawcze do NRD, pozwalały Polakom na zakup bardzo określonych wartości płatniczych krajów wyjazdowej destynacji (także tranzytowych). Na potrzeby takiego zakupu dewiz Polacy posiadali książeczki walutowe, które służyły głównie kontroli i legalności posiadanych obcych walut.
Waluty na czarnym rynku
Tajemnicą poliszynela był fakt istnienia rynku nielegalnych transakcji sprzedaży-kupna na tzw. czarnym rynku. Jego istnienie zyskało szczególnie w chwili wprowadzenia "bandyckiej" ustawy okradającej Polaków z oszczędności. Ustawa została uchwalona 28 października 1950 roku i była to sobota. Datę wejścia określono na 30 października - poniedziałek. Musimy mieć świadomość, że w owych czasach nie było tak bogatej machiny informacyjnej, tylu płaszczyzn publikacji wiadomości. Władze PRL zadbały, by informacja o wprowadzeniu prawa o zmianie systemu pieniężnego i dewizowego. Wszystko było utrzymane w najściślejszej tajemnicy.
Polska Agencja Prasowa zamieszcza najistotniejsze informacje w tym zakresie. W publikowanej na stronach "Forsal.pl" notatce czytamy: "28 października 1950 r. władze ogłosiły reformę walutową. Nowy złoty wchodził do obiegu już za dwa dni, czyli 30 października. Wymiana pieniędzy była długo i w ścisłej tajemnicy przygotowywanym "skokiem na kasę". Oszczędności w "starych złotych" traciły aż dwie trzecie swojej wartości. Czas na wymianę zaskórniaków był bardzo krótki - kończył się już 8 listopada. Władze - z rozmysłem - przygotowały za mało punktów wymiany. Szczególnie brakowało ich w małych ośrodkach miejskich i na wsiach".
"Reforma walutowa" pod ścisłą tajemnicą
Możemy sięgnąć do właściwej ustawy - lektura nie nastręczy wielu problemów - bo to tylko jedna strona tekstu. Wystarczy wejść na strony Dziennika Ustaw, do działu archiwalnego, gdzie pozycja znajduje się w zakładce z 1950 roku nr 50, pozycja 459. Jednak od litery prawa ciekawsze wydają się być te wszystkie wydarzenia, które toczyły się wokół tej ustawy - na długo jeszcze zanim ona powstała. Notatka podaje: "Reforma" została przygotowana według scenariusza jak do dobrego filmu szpiegowskiego. Była objęta jak najściślejszą tajemnicą. Nowe banknoty wydrukowano w Szwecji, Czechosłowacji i na Węgrzech. Nosiły datę 1 lipca 1948 r. i były przechowywane do godziny "0" w doskonale strzeżonych magazynach wojskowych".
Już bezpośrednio w dniach wprowadzania nowego prawa zdarzenia działy się jak w dobrym filmie: "28 października w Sejmie niespodziewane pojawił się premier Józef Cyrankiewicz z wicepremierami i ministrami. Nie zabrakło nawet marszałka Konstantego Rokossowskiego. Posłowie zostali odcięci od świata, nie mogli opuścić gmachu sejmowego, telefony milczały. Plan reformy walutowej przedstawił minister finansów Konstanty Dąbrowski. "Nowy złoty" zastępujący "starego", wprowadzonego dekretem PKWN 27 sierpnia 1944 r., miał mieć wartość 0,222169 grama czystego złota. Był równy jednemu rublowi oraz jednej czwartej dolara".
Celowy czas
Istota tego "złodziejskiego" posunięcia leżała w pospiesznie wprowadzanej denominacji złotego i w nieubłaganie krótkim czasie tej wymiany. Polacy posiadali oszczędności gromadzone przed okresem zimowym i świątecznym - konieczność choćby zakupu opału - wtedy piece były podstawowym elementem polityki ciepłowniczej. Natomiast rolnicy, jako jedna z najliczniejszych grup zarobkowych zakończyli właśnie jesienną wyprzedaż plonów. Czas ustalenia prawa walutowego i przymusowej wymiany - denominacji był wybrany przez władze perfekcyjnie.
Spsób przeprowadzenia działań też pokazywał determinację władz: "Operacja wymiany rozpoczynała się już 30 października. Podczas wypłacania comiesięcznych pensji pracownicy dostawali za każde 100 zł starych 3 nowe zł. W taki też sposób były przeliczane ceny w handlu. Jednak oszczędności wymieniane w punktach wymiany i w bankach były liczone inaczej, mniej korzystnie - za każde 100 starych zł wypłacano 1 nowego złotego. Rząd tłumaczył, że wprowadzając reformę chce pozbawić pieniędzy kapitalistów, prywaciarzy i spekulantów. Do walki przeciw nim przygotował dodatkowy oręż. Była to ustawa o zakazie posiadani walut obcych, monet złotych, złota i platyny oraz o zaostrzeniu kar za niektóre przestępstwa dewizowe z 28 października 1950 r.".
Kara śmierci za obrót walutą
Najbardziej "bandyckim" zapisem ustawy były jednak prawa dotyczące dewiz w walutach wymienialnych - szczególnie krajów Zachodu. Niewyobrażalne są warunki określone przez państwo - szczególnie ze względu na grożące kary: "Na jej mocy każdy obywatel, który posiadał dewizy, złoto lub platynę musiał je odsprzedać państwu, oczywiście po cenach urzędowych. Jeżeli tego nie zrobił i nadal - bez zezwolenia Komisji Dewizowej - je przechowywał, groziła mu kara wielu lat więzienia. Za nielegalny obrót tymi walorami przewidziane było dożywocie, a nawet kara śmierci. Handel walutą lub złotem został uznany przez Sąd Najwyższy w 1952 r. za zbrodnię".
PP