Festiwal jazzowy, który trwał od 6 do 12 sierpnia, okazał się wielkim sukcesem komercyjnym. Wbrew oczekiwaniom organizatorów do ledwo ponad 40-tysięcznego miasta przyjechało aż kilkadziesiąt tysięcy fanów buntowniczej muzyki.
00:24 Tyrmand przedstawia sekstet Komedy.mp3 Sekstet Komedy z Poznania! Nie oznacza to ang. słowa "komedia", tylko jest pseudonimem Krzysztofa Trzcińskiego - Leopold Tyrmand, zapowiedź festiwalowa (PR 1956)
Odwilż dla jazzu
Na początku sierpnia 1956 roku zatłoczone pociągi zmierzały do Sopotu. W mieście zaczynało brakować miejsc noclegowych. Fanom spragnionym jazzu nie sprawiało to kłopotów i z niecierpliwością oczekiwali otwarcia festiwalu.
Leopold Tyrmand - serwis specjalny
Przed rozpoczęciem koncertów ulicami Sopotu przeszła parada muzyków. Była próbą parodii oficjalnych pochodów pierwszomajowych. Mało znany wówczas sekstet Krzysztofa Komedy imitował kondukt pogrzebowy tradycyjnego jazzu. Zapowiadał tym samym własną erę nowoczesnego i awangardowego grania.
- Uprawiamy muzykę dość eksperymentalną, którą trzeba umieć słuchać. Jesteśmy pierwszym tego rodzaju zespołem w Polsce – przedstawił Krzysztof Komeda swoją twórczość w wywiadzie po zakończeniu festiwalu.
Posłuchaj wypowiedzi Leopolda Tyrmanda z I Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Jazzowej.
00:29 Tyrmand kończy festiwal.mp3 Bardzo dziękujemy publiczności za pełne, gorące poparcie - Leopold Tyrmand ogłasza zakończenie festiwalu (PR 1956)
Jazz w Polsce wciąż trzymał się tradycyjnych schematów, które wywodziły się z jego kolebki w Nowym Orleanie. Opowiadał o tym historyk, prof. Jerzy Eisler w audycji z cyklu "Spotkania po zmroku".
– Dzisiaj jazz często kojarzy się z ciężkim jazzem nowoczesnym. Ludziom, którzy nie weszli w tę muzykę, ciężko byłoby się przy niej bawić. Wtedy był to głównie nowoorleański jazz tradycyjny i przy tym można było tańczyć i świetnie się bawić - mówił prof. Eisler.
Leopold Tyrmand w roli konferansjera
Za organizację festiwalu odpowiadał komitet artystyczny pod przewodnictwem Leopolda Tyrmanda wraz z gdańskim Państwowym Przedsiębiorstwem Imprez Estradowych.
Tyrmand instruował publiczność, w jaki sposób powinna reagować na muzykę. Zachęcał ją do oklaskiwania występów, co do tej pory było niecodziennym zjawiskiem, kojarzonym raczej z reakcją na przemówienia dygnitarzy.
Pierwszego dnia festiwalu, podczas koncertu zespołu Andrzeja Kurylewicza, nieomal doszło do tragedii. Rozentuzjazmowany tłum próbował wtargnąć do zatłoczonego pawilonu koncertowego. Władze rozważały odwołanie festiwalu, ale nie zdecydowały się na to z obawy o wybuch ekscesów.
Występy drugiego dnia zapowiedział Stefan Kisielewski, znany kompozytor i literat:
– Występuję tutaj jako gość z innego świata, muzyki tak zwanej poważnej. Wydaje mi się, że jazz jest niezwykle interesującym zjawiskiem artystycznym, muzycznym, a także obyczajowym, psychologicznym i socjologicznym. To zgromadzenie wygląda zupełnie inaczej niż koncert symfoniczny i wydaje mi się bliższe współczesnej naturze. Jazz jest wszędzie i urabia zbiorową psychikę, to jest jego rewelacyjna społecznie właściwość. Festiwal uważam za start polskiego życia jazzowego.
Posłuchaj, jak Stefan Kisielewski zapowiadał występów kolejnych zespołów.
07:31 stefan kisielewski___gh 82_tr_0-0_9958413c72ee714[00].mp3 Przemówienie Stefana Kisielewskiego na I Ogólnopolskim Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie. (PR, 7.08.1956)
Festiwal muzyki jazzowej był przełomowym wydarzeniem nie tylko pod względem muzycznym, ale również kulturowo-społecznym. W ramach imprezy odbyły się pierwsze wybory miss piękności w powojennej Polsce. Ostatniego, siódmego dnia festiwalu na miss Sopotu została wybrana Elżbieta Sosińska, młoda studentka z Wrocławia.
– Mówimy tutaj także o pewnym przełomie obyczajowym – stwierdziła Małgorzata Lisiewicz, dyrektor Muzeum Sopotu, w audycji "Spotkania po zmroku". – Entuzjazm tłumów był niebywały, masy przewróciły estradę i dość szybko zdecydowano o pokazie modelek na dachu pobliskiego budynku.
- Traktowaliśmy ten festiwal jak otwarcie drzwi na Zachód, do prawdziwego świata. Nasz własny świat był nędzny i zastępczy – wspominał jeden z widzów I Ogólnopolski Festiwal Muzyki Jazzowej w Sopocie w 1956 roku.
Muzyka wyklęta
Dla socjalistycznych dygnitarzy PRL jazz był wrogą, imperialistyczną muzyką. Jego słuchaczy kojarzono z bikiniarzami, którzy nie przystawali do propagandowego wizerunku socjalistycznego społeczeństwa. – Do tego momentu jazz był właściwie muzyką wyklętą przez władze. Identyfikowano go z kulturą wywrotową – mówiła Małgorzata Lisiewicz.
Na przełomie 1948 i 1949 roku słuchanie jazzu zostało uznane za objaw wrogości wobec socjalizmu. Rozwiązano kluby jazzowe i zakazano wykonywania tej muzyki. Pomiędzy członkami oficjalnego Związku Młodzieży Polskiej a młodymi sympatykami jazzu często dochodziło do ulicznych bójek. Ten okres nazywa się "jazzem katakumbowym".
Zmiana nastąpiła dopiero po śmierci Józefa Stalina w marcu 1953 roku. Jazz powoli wychodził z podziemia, a pierwszą imprezą muzyczną po jego powtórnym zalegalizowaniu zostały krakowskie Zaduszki Jazzowe, zorganizowane przez Leopolda Tyrmanda w 1954 roku.
26:29 I Ogólnopolski Festiwal Jazzowy w Sopocie 56.mp3 Program "Spotkania po zmroku" poświęcony Ogólnopolskiemu Festiwalowi Jazzowemu w Sopocie z 1956 roku. (PR, 11.10.2016)
Początek złotych lat polskiego jazzu
Odwilż 1956 roku zapoczątkowała znakomity okres dla polskiego jazzu. Na scenie sopockiego festiwalu zagrało wielu muzyków, którzy szybko zdobyli popularność. Większość z nich wkrótce stworzyła podwaliny nowoczesnego jazzu w PRL. Ich autorski styl zdobył uznanie na całym świecie i zyskał miano tzw. polskiej szkoły jazzu. Byli to m.in.: Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz, Krzysztof Komeda, Jan Ptaszyn Wróblewski, Jerzy Milian, Andrzej Trzaskowski, Andrzej Kurylewicz.
Następna edycja festiwalu ponownie odbyła się w Sopocie, ale władze komunistyczne wyciągnęły wnioski i znacznie lepiej kontrolowały spontaniczne nastroje publiczności. Trzecia odsłona imprezy została przeniesiona do Warszawy. Festiwal odbył się we wrześniu 1958 roku pod nazwą Jazz Jamboree i jest kontynuowany w tej formie do dzisiaj.
– Jazz był jednym z elementów ucieczki od fałszu życia codziennego, tej nieznośnej propagandy, która była propagandą, nawet kiedy jej się wydawało, że nie jest. Bo nie potrafiła powiedzieć inaczej o rzeczach zupełnie oczywistych. Taką odtrutką była muzyka jazzowa – o społecznej roli jazzu opowiadał prof. Jerzy Eisler w audycji "Spotkania po zmroku".
sa
Źródła: Archiwum Polskiego Radia, M. Grzebałkowska, Komeda. Osobiste życie jazzu, Kraków 2018.