Historia

Blikle - moc dawnych, sprawdzonych przepisów... na biznes i na słodycze

Ostatnia aktualizacja: 11.09.2021 05:40
152 lata temu, 11 września 1869 roku Antoni Kazimierz Blikle założył cukiernię w Warszawie, która stała się słynna na całą Polskę, a w Warszawie w wielu okresach wręcz kultowa.
Cukiernia A. Blikle, Warszawa 1973 r.
Cukiernia A. Blikle, Warszawa 1973 r.Foto: PAP/Chris Niedenthal

Blikle jest jedną z najstarszych firm rodzinnych prowadzonych nieprzerwanie od ponad 150 lat, co jest ewenementem nie tylko w Polsce, ale też w całej Europie.

PRL. Cukiernia – tak, kawiarnia już nie

W Polsce prowadzenie takich firm, nawet jeśli przetrwały dwie wojny światowe, było znacznie utrudnione w okresie PRL-u, kiedy to dla komunistycznych władz prywatny biznes był dalece niewygodny. Ba!, ideologicznie wręcz tępiony. Na rynku pozostawały jedynie te firmy, które przydawały się partyjnym krezusom. Może właśnie genialny smak słodkości z cukierni Bliklego delikatnie łechtał podniebienia przedstawicielom władzy na tyle, że pozwolili na dalsze działanie, ale tylko cukierni - kawiarnia była o tyle niewygodna, że w niej mogli spotykać się ludzie i knuć przeciwko nielubianej władzy. Dość powiedzieć, że zaraz po wojnie firma wróciła w inne miejsce i z innym asortymentem.

Na swojej osobistej stronie "Można inaczej" profesor Andrzej Jacek Blikle opowiada te historie w opublikowanym wywiadzie, przeprowadzonym przez Magdalenę Mikulską z magazynu "Firmer" Czytamy tam: "Potem przyszedł okres PRL-u. Z naszego lokalu, a właściwie z całego budynku, ocalały tylko dwie ściany oraz dwie beczki ciasta piernikowego i dwie marmolady. To był nasz powrót do handlu. Do dziś pamiętam, jak jeździłem z ojcem wózkiem rowerowym po Konstancinie, gdzie ówcześnie mieszkaliśmy, i sprzedawaliśmy pierniki i słoiczki marmolady na ulicy. W czasie powstania warszawskiego siedziba firmy została spalona i zburzona. W lutym 1945 roku prezydent miasta przydzielił firmie tymczasowy lokal przy Alejach Jerozolimskich 45. Wróciliśmy do stolicy, a w lokalu przy Alejach ojciec założył bar, w którym serwowano wódkę, kiełbasę, ogórki…".

Zaczęło się na Nowym Świecie

Kilka akapitów wcześniej spadkobierca rodzinnych tradycji opowiada krótko historię powstania firmy: "Jesteśmy pięciopokoleniową firmą, co jest niezwykle rzadkie nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Firma A.Blikle została założona przez mojego pradziadka Antoniego Kazimierza Bliklego 11 września 1869 roku i od dnia powstania zajmowała lokal przy ul. Nowy Świat 35 (dawniej 31). Antoni był pierwszym z rodu Blikle urodzonym na Polskiej ziemi. Jego ojciec pochodził ze Szwajcarii, dziadek – z Niemiec. W okresie powstania styczniowego pradziadek był dwukrotnie aresztowany przez władze carskie pod zarzutem dostarczania broni buntownikom".

W dokumencie opisującym cechy firmy rodzinnej na przykładzie cukierni A. Blikle możemy przeczytać o kolejnych ciekawych wydarzeniach i sposobach na prowadzenie biznesu – szczególnie w niewielkiej firmie, a powszechnie znanej i kojarzonej z najwyższym poziomem usług czy proponowanych produktów. Bo przychodzą takie dni, jak choćby
tłusty czwartek, kiedy przed drzwiami cukierni ustawiają się godzinne kolejki. W przywołanym wyżej tekście czytamy: "Pradziad Andrzeja Jacka Bliklego Antoni Kazimierz jako cukierniczy subiekt trafił do cukierni Pana Michalskiego na Nowym Świecie, którą po jego śmierci wykupił od wdowy i nazwał własnym nazwiskiem. To już on zaczął smażyć słynne wklęsłe pączki z różaną konfiturą. Po wojnie rodzina wymieniała je na podstawowe produkty jak cukier, zapałki czy świece. Później w tej niewielkiej rodzinnej firmie zaopatrywały się ministerstwa i ambasady, pozwolono jej zatem przetrwać. W czasach PRL firmy nie było stać na reklamę, więc ojciec Andrzeja Jerzy wysyłał pączki gwiazdom. Na przykład, gdy do Warszawy przyjechała piosenkarka Juliette Greco, posłał jej pięćdziesiąt róż i sto pączków na występ w Sali Kongresowej. Następnego dnia gazety pisały o tym, jak witano gwiazdę pączkami od Bliklego. Średnio raz w tygodniu dostarczano je za kulisy wielkich wydarzeń muzycznych, takich jak koncerty szopenowskie czy występy Mazowsza".

Nękania komunistycznych służb

To "obłaskawianie" gwiazd znane było już wcześniej, choćby w okresie 20-lecia międzywojennego, kiedy to w kawiarni miała miejsce nieformalna giełda aktorów. Jednak nie zawsze było tak różowo... W PRL-u właściciele cukierni byli nieustannie nękani nalotami służb, co dość sugestywnie opisuje prof. Andrzej Blikle: "Na duże zakłady prywatne władza ludowa miała prosty sposób: przychodziła ubecja, aresztowała właściciela, a jego majątek nacjonalizowano. Drobnych prywaciarzy, takich jak my, nękano kontrolami" - Andrzej Blikle nawiązuje do rodzinnych wspomnień.

Pamięta, jak ojca aresztowano. "Kupił 30 jajek w państwowym sklepie. Uznano to za spekulację, bo jajka były przeznaczone dla ludności, a nie na dodatkowe zyski prywaciarzy". A w innym miejscu dodaje: "Jeszcze gorsze były kontrole skarbowe, które przypominały dzisiejsze najścia CBŚ na domy mafii. Ekipa wchodziła, blokowała drzwi, odcinano telefon. Zaczynało się przeszukanie, czy przypadkiem gdzieś nie ukryliśmy kilku kilogramów cukru. Wszystkie dokumenty kwestionowano, nakładano kary przekraczające wartość firmy. Po jednym z takich najść ojca zabrało pogotowie. Pamiętam, jak leżąc na noszach, powiedział mi, że do jego powrotu firma jest zamknięta i żebyśmy nie podpisywali żadnych dokumentów".

***

Czytaj także:

***

Nam, smakoszom niezmienionych przepisów cukierniczych, szczególnie w przypadku pączków, pozostaje cieszyć się, że firma przetrwała i że jej smakołyki nadal pozostają smakołykami... Do dziś pamiętam niedawne zdarzenie, kiedy zaproszona osoba na pytanie:

- Może poczęstujesz się ciastkiem?
- Nie, dziękuję.
- Ale to od Bliklego...
- No jeśli od Bliklego to z przyjemnością!

Nic dodać, nic ująć.

PP

Cytaty za: "Lukrowany biznes". Wywiad opublikowany w magazynie Firmer. Rozmawiała Magdalena Mikulska, w: www.moznainaczej.com.pl

Czytaj także

Prof. Andrzej Blikle - człowiek wszechstronny

Ostatnia aktualizacja: 30.05.2011 22:33
Zapraszamy do wysłuchania gawęd znanego przedsiębiorcy i naukowca, informatyka i członka Rady Języka Polskiego...
rozwiń zwiń