"Na tym się wychowałem"
Na początku był, rzecz jasna, jazz.
Najdawniejsze radiowe wspomnienia Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego, urodzonego w 1936 roku w Kaliszu, dotyczyły właśnie jazzu i lat tużpowojennych. To były, jak mówił, "dość dziwne lata, kiedy jeszcze nikt z nas, a co dopiero dziesięcioletni szczeniak, nie mógł sobie wyobrażać, co nastąpi. Ale zainteresowanie muzyką już nastąpiło".
– Można było w sklepach nabyć płyty z zespołami jazzowymi. To znaczy, tam było napisane, że to są zespoły jazzowe, aczkolwiek nie zawsze i nie do końca była to prawda. Ale były to tym niemniej jakieś nagrania, które starały się przynajmniej imitować klimat jazzu – opowiadał w 2019 roku Jan "Ptaszyn" Wróblewski. – Oczywiście wzory były wówczas wyłącznie niemal amerykańskie. Były to wspaniałe orkiestry, do których do dzisiejszego dnia mam przeogromną sympatię, bo ja się jednak na tym wychowywałem.
Jednak po tym czasie pierwszego zachłyśnięcia się jazzem, nadszedł "ten dziwny okres, kiedy nagle jazzu zakazano z dziwnych względów".
15:45 Zapiski ze współczesności 16.09.2019.mp3 Jan "Ptaszyn" Wróblewski o początkach zainteresowania muzyką jazzową. Audycja Andrzeja Zielińskiego z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2019)
15:32 Ptaszyn 2 ok.mp3 Jan "Ptaszyn" Wróblewski o swoim debiucie. Audycja Andrzeja Zielińskiego z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2019)
Jazz jako wróg polityczny
- Do dziś tego nie potrafię zrozumieć, bo to miał być niby symbol muzyki imperialistycznej, no ale jazz raczej z imperialistami nigdy nic wspólnego nie miał – tłumaczył artysta. - Powiedziałbym nawet, że wręcz przeciwnie. Tym niemniej ta muzyka zniknęła z radia i prawie wszystkie wytwórnie płytowe zostały pozamykane.
Ten wypływający z przyczyn politycznych zakaz – przełom lat 40. i 50. XX wieku w Polsce, mroczne czasy stalinizmu i, jeśli chodzi o kulturę, socrealizmu – to, jak określał Jan "Ptaszyn" Wróblewski, "jeszcze pół biedy".
- Dowcip polegał na tym, że pod pojęciem jazz rozumiano, to znaczy władze rozumiały, wszystko, co pachnie jakimkolwiek rytmem czy czymkolwiek spoza Polski. Jazzem była samba, rumba, afrykańskie ludowe melodie – wspominał muzyk w pierwszej gawędzie z radiowego cyklu "Zapiski ze współczesności".
Opowiadał tu jednocześnie o, mimo tych politycznych obostrzeń, sięganiu po zakazaną muzykę. Sięganiu czasem paradoksalnym.
- Zafascynowało mnie takie nagranie, które puszczano na zrobionej z wielkim rozmachem wystawie "Oto Ameryka", która ma się rozumieć, miała wykpić to wszystko, co tylko w Ameryce było możliwe, między innymi jej muzykę – opowiadał Jan Ptaszyn Wróblewski. – No i z głośników między innymi leciały tam nagrania Charliego Parkera, oczywiście odpowiednio przedtem ośmieszonego, poprzedzone jakimiś głupimi dowcipami. Ale tym niemniej były.
"Czułem się, jakbym Pana Boga za nogi złapał"
Jan Ptaszyn Wróblewski ukończył studia na wydziale Mechanizacji Rolnictwa Politechniki Poznańskiej, a także Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Krakowie. Karierę muzyczną rozpoczął w 1954 roku: prowadził studenckie zespoły taneczne w Poznaniu, w których grał na fortepianie i klarnecie.
Jednak, jak sam artysta podkreślał w radiowych wspomnieniach, swoje wtajemniczenie w muzykę jazzową zawdzięczał przede wszystkim Krzysztofowi Komedzie.
– W latach 50. wszystkiego uczył nas Krzysiu Komeda w swoim mieszkaniu. Miał plan, aby stworzyć stały zespół w Poznaniu - wspominał legendarny jazzman. - Powiedział mi o tym, kiedy wracaliśmy pociągiem z jakiegoś balu z Warszawy. "Musisz się poduczyć" – usłyszałem – "biorę cię pod uwagę".
Owo "biorę cię pod uwagę" wpłynęło na całe życie Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Po roku przygotowań powstał legendarny Sekstet Komedy, z którym artysta debiutował.
– Już wtedy, raczkując muzycznie, zrozumiałem dobrze, że w jazzie najważniejsza jest improwizacja – opowiadał. – Nie chodzi o zagranie melodii, ale o to, co się później z niej zrobi – dodawał.
To właśnie w okresie formowania się Sekstetu Komedy otrzymał swój pseudonim, który początkowo brzmiał "Ptaszyna".
- Kiedyś się zdarzyło, że na próbie było obecnych czterech Janów. Ile razy Krzysio mówi "Jan, coś ty tu zagrał?", to podrywało cię czterech, "Co, ja?". No więc Krzysio doszedł do wniosku, że trzeba nas jakoś ponazywać - wspominał Jan Wróblewski. - Mnie się dostała ta "Ptaszyna", która dwa lata później, również przez Krzysia, została przemianowana na "Ptaszyn".
49:54 jan ptaszyn wróblewski sezon na dwójkę 2011.mp3 Rozmowa z Janem "Ptaszynem" Wróblewskim. Audycja "Sezon na Dwójkę" prowadzona przez Tomasza Szachowskiego (PR, 12.07.2011)
Wspomniany profesjonalny debiut Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego na scenie jazzowej miał miejsce podczas 1. Festiwalu Jazzowego w Sopocie w sierpniu 1956 roku. Impreza została zorganizowana w ramach odwilży po okresie stalinizmu i przyciągnęła dziesiątki tysięcy fanów spragnionych muzyki jazzowej.
- W momencie pierwszego festiwalu w Sopocie było wiadomo, że już nie da się po raz drugi jazzu zabronić - wspominał w audycji z 2011 roku artysta i przyznał, że jeszcze wówczas nie myślał o zawodowym zajmowaniu się muzyką. - Ja w ogóle wtedy nie myślałem o jakimkolwiek zawodzie, po prostu to mnie pociągało i grałem, póki się dało. Zwłaszcza że dostawszy się do Sekstetu Komedy, czułem się, jakbym Pana Boga za nogi złapał i nie martwiłem się o to, co będzie za dwa lata, czy w ogóle cośkolwiek będzie za dwa lata. Po prostu było fajnie.
W Sekstecie Komedy pozostał do jego rozwiązania, czyli do końca 1957 roku.
"Z zawodu jestem saksofonistą"
Choć jeszcze w czasach sopockich Jan "Ptaszyn" Wróblewski nie planował, by zawodowo zająć się muzyką – muzyka na dobre zagościła w jego życiu.
- Ja z zawodu jestem saksofonistą – podkreślał artysta w jednej w archiwalnej audycji. - Jeszcze kilka innych zawodów przy okazji się przypałętało, ale to są, można powiedzieć, zajęcia pochodne. A jeśli chodzi o saksofon, oczywiście interesuje mnie niemal tylko i wyłącznie jazz, aczkolwiek i tu bywały różne odskoki – mówił.
I tak po Sekstecie Komedy, na początku 1958 roku, Jan "Ptaszyn" Wróblewski wszedł w skład supergrupy Jazz Believers, a wkrótce został wybrany jako reprezentant Polski do International Newport Band, z którym wziął udział w Festiwalu w Newport. Orkiestra ta gościnnie występowała z Louisem Armstrongiem, brała udział w programach telewizyjnych, a także koncertowała w Holandii i Belgii.
15:43 Zapiski ze współczesności 19.09.2019.mp3 Jan "Ptaszyn" Wróblewski o podróżach i koncertach w Stanach Zjednoczonych Audycja Andrzeja Zielińskiego z cyklu "Zapiski ze współczesności" (PR, 2019)
- Niestety trasy koncertowe to mordownia. A kiedyś były gigantyczne – wspominał Jan "Ptaszyn" Wróblewski w rozmowie z Rochem Sicińskim. - Pamiętam, że raz byliśmy cały miesiąc poza domem. Ale nie mieliśmy w zespole nigdy konfliktów czy awantur, bo po prostu nie było mowy, żeby ludzie skłonni do kłótni pojawili się w moim kwartecie czy sekstecie. Byliśmy bardzo dobrze dobrani towarzysko, sami sympatyczni ludzie. Fajnie nam się ze sobą przebywało - dodał.
14:33 Dwojka 2022_12_02-09-30-25.mp3 Jan Ptaszyn Wróblewski: nie nie interesują akompaniatorzy, tylko partnerzy. Biorę chłopaków, którzy sami od siebie potrafią co nieco pokazać. Więc gdy mam okazję dać im solówkę - to dlaczego nie? (PR, 2022)
Jan "Ptaszyn" Wróblewski w 1973 podczas Międzynarodowego Festiwalu Jazzowego Jazz Jamboree. PAP/ Janusz Rosikoń
Artysta komponował też muzykę filmową, m.in. do takich obrazów, jak "Pan Anatol szuka miliona" i "Niech żyje miłość", oraz liczne piosenki, w tym popularne: "Kolega Maj", "Dom w malwy malowany". Jego dwie kompozycje - "Zielono mi" do słów Agnieszki Osieckiej oraz "Żyj kolorowo" z tekstem Wojciecha Młynarskiego - wygrały festiwale w Opolu.
Jan "Ptaszyn" Wróblewski ponad pół wieku zajmował się również działalnością pedagogiczną, prowadząc warsztaty dla młodych jazzmanów. Od wielu lat współtworzył też festiwal Bielska Zadymka Jazzowa. Wydał ponad 30 własnych płyt, a w nagraniu kilkudziesięciu innych brał udział.
"Ponad pół wieku w Polskim Radiu"
Jak przyznawał z rozbrajającą szczerością Jan "Ptaszyn" Wróblewski, zawsze "włóczył się gdzieś blisko radia". Pierwsze utwory w radiowych studiach zaczął nagrywać już w latach 50. W 1968 roku rozpoczęła się trwająca ponad pół wieku współpraca artysty z Polskim Radiem. Stanął wówczas na czele zespołu Studia Jazzowego Polskiego Radia, którym kierował przez kolejną dekadę.
Poza tym współpracował z radiowymi orkiestrami Edwarda Czernego, Andrzeja Kurylewicza i z zespołem Studio M-2 prowadzonym przez Bogusława Klimczuka. Natomiast 26 października 1969 roku zainaugurował audycję "Nowości jazzowe".
Z kolei współpraca polskiego muzyka z Willisem Conoverem, popularyzatorem jazzu w Radio Music USA, zaowocowała powstaniem w 1970 roku audycji "Trzy kwadranse jazzu". Jan "Ptaszyn" Wróblewski cieszył się niezwykłą sympatią słuchaczy dzięki niespotykanej zdolności kwiecistego opowiadania o muzyce.
00:42 Trzy kwadranse jazzu 1.mp3 Wstęp do pierwszego wydania magazynu "Trzy kwadranse jazzu" prowadzonego przez Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego. (PR, 7.01.1970)
- Tylko raz, pierwszego roku, zgodziłem się na wzięcie urlopu. Nie pamiętam, kto mnie wtedy zastąpił, ale wiem, że kiedy słuchałem tych audycji na wyjeździe, to się łapałem za głowę i postanowiłem, że więcej do tego nie dopuszczę! Zawsze starałem się być sam i ponosić za to jednoosobową odpowiedzialność – wyznał na antenie Polskiego Radia legendarny jazzman.
17:49 Dwójka PTASZYN o pracy radiowca 1.03.2024.mp3 Jan "Ptaszyn" Wróblewski o pracy radiowca (Poranek Dwójki)
Kultowy program prowadził do dnia poprzedzającego swoją śmierć, 6 maja 2024 roku.
***
Czytaj także:
- Opowieści Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego, nestora polskiego jazzu
- Jan "Ptaszyn" Wróblewski: "Trzy kwadranse jazzu" w radiu to moja frajda
***
Wśród wielu zachowanych w radiowych nagraniach refleksji Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego o muzyce, nie tylko tej improwizowanej, znajdują się również słowa o szeroko pojętej awangardzie. I o tym, jaka przede wszystkim muzyka powinna być.
- Awangardy grać nie lubię, co nie znaczy, że jej nie cenię. Cenię ją, kiedy jest dobra, a to się zdarza bardzo rzadko. Grałem ją zresztą jako jeden z pierwszych w Polsce, w latach 60. na festiwalu w Helsinkach – mówił Jan "Ptaszyn" Wróblewski. – Przekonałem się jednak, że im mniej człowiek rozumie, co gra, tym bardziej jest przychylnie oceniany. W pewnym momencie nie wiedziałem już, co gram i jak gram. A im bardziej nie wiedziałem, tym bardziej mi klaskano. A że muzykę traktuję jako przyjemność sprawianą sobie, to wróciłem do rzeczy sprawdzonych. Dla mnie muzyka przede wszystkim musi być ładna.
14:17 jan ptaszyn wróblewski___sŁ_muz 4847_tr_0-0_19519279[00].mp3 Audycja Andrzeja Wróblewskiego z cyklu "Monografie". Rozmowa z Janem "Ptaszynem" Wróblewskim. (PR, 10.08.1986)
Na koniec można natomiast przywołać słowa Jana "Ptaszyna" Wróblewskiego, które padły na koniec ostatniej, jak się okazało, jego audycji w Polskim Radiu, 6 maja 2024 roku:
– A teraz nieoczekiwanie zostało nam całkiem sporo czasu, choć, szczerze mówiąc, nie byłem na to przygotowany. W związku z powyższym chciałbym Państwu dzisiaj na koniec puścić to, od czego zacznę swój następny program. A jeśli chcecie wiedzieć, co to jest, włączcie odbiorniki za tydzień. A ja już mówię: dobranoc. Były to "Trzy kwadranse jazzu", mówił Jan "Ptaszyn" Wróblewski.
zespół