Są one na orbicie Księżyca od niespełna roku. Znajdują się na wysokości zaledwie 55 kilometrów. Ich zadaniem jest badanie drobnych zmian w grawitacji przy powierzchni.
- Sondy lecą tym samym torem, jedna za drugą w odległościom stu do dwustu kilometrów. Gdy pierwsza napotyka na jakąś masę grawitacyjną, czyli sygnał o zaburzeniu przyciągania, to zwiększa prędkość. Druga potem robi to samo. Z tym, że jest to zmiana prędkości dwadzieścia tysięcy razy mniejsza od prędkości ślimaka - mówi autorka badań profesor Maria Zuber z amerykańskiego uniwersytetu MIT.
Dane wskazują, że zewnętrzna warstwa Księżyca ma około 40 kilometrów grubości mniej niż sądzono. Są w niej liczne kratery - pozostałości po uderzeniach innych ciał; a także wały z zastygłej magmy - to prawdopodobnie skutek rozszerzania się Księżyca w przeszłości.
Wyniki badań przedstawiono podczas spotkania Amerykańskiej Unii Geofizycznej w San Francisco, osobą publikację zamieszcza też tygodnik Science.
Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>