Władysław Wagner urodził się koło Starachowic, ale wkrótce jego rodzina przeprowadziła się do Gdyni. Tam, w naturalnym otoczeniu morskim, Wagner zafascynował się żeglarstwem i wstąpił do morskiej drużyny harcerskiej. W roku 1932 zwodował swój pierwszy jacht, nazwany "Zjawa", który zbudował wraz z kolegą, Rudolfem Korniłowskim, na bazie znalezionego wraku szalupy. Miał wtedy niespełna 20 lat. W tym samym roku w lipcu dwaj koledzy powiedzieli rodzinom i znajomym, że płyną w wakacyjny rejs po Bałtyku, gdy tymczasem planowali już swoją podróż dookoła świata.
Bez kompasu
Wypłynęli z Gdyni na 8 metrowym jachcie pod polską banderą przystosowanym do morza, ale nie przystosowanym do oceanu, bez niezbędnego wyposażenia i przyrządów a nawet aktualnych map. Co gorsza żeglarze nie mieli też wiedzy koniecznej do rejsów tej skali - z drugiej strony gdyby ją mieli, może nie odważyliby się na podróż.
- To były takie czasy, że jak ktoś popłynął na Bornholm, to gazety o tym pisały. Władek Wagner wypłynął 8 lipca 1932 roku wraz ze swoim kolegą - mówił Mirosław Lewiński lekarz i żeglarz, który płynął śladami Wagnera w audycji Bartosza Panka w Polskim Radiu w 2016 roku. - Nie byli przygotowani ani żeglarsko, ani finansowo, ani językowo. Nie znali angielskiego, mieli starą harcerską busolę i stare mapy - dodawał.
39:19 Wagner.mp3 "Władysław Wagner". Audycja Bartosza Panka z cyklu "Atlas polskich podróżników". (PR, 18.06.2016)
Popłynęli na zachód, korzystając z harcerskiej busoli, która szybko ich zawiodła i zamiast do Zelandii dotarli do Olandii, które dzieli niemała odległość 200 km. Od tej pory postanowili płynąć wzdłuż brzegu. Następnie przez Kopenhagę, gdzie zatrzymali się, by naprawić łódź, dopłynęli do Lizbony. Tam dołączył do nich trzeci żeglarz, obieżyświat Frydson. Niedługo po Nowym Roku przycumowali w Casablance i spotkali się ze znanym żeglarzem Alainem Gerbaultem.
- W Casablance spotkali słynnego wtedy na cały świat Alana Gerbaulta - mówił Mirosław Lewiński w Polskim Radiu - zaproszony przez nich na jacht, przyszedł, spojrzał i odszedł... Gdy Wagner spotkał go ponownie na Thaiti, tłumaczył, że nie chciał zawierać znajomości z kimś, kto jest straceńcem i na pewno utonie - dodawał Lewiński.
W Dakarze na jachcie zamontowali drugi maszt, by zwiększyć powierzchnię żagli i zarazem prędkość. Stamtąd "Zjawa" popłynęła już prosto przez Atlantyk do Brazylii.
Druga Zjawa
W brazylijskim Belem jacht opuścił kolega Wagnera z Gdyni - Rudolf Korniłowski. Wagner z Frydsonem płynęli dalej sami na łodzi, która przecieka. Dokonują niezbędnych napraw, ale to już nie pomagało - jacht trzeba zmienić.
W Panamie Wagner sprzedał jacht i podzielił się pieniędzmi po równo z towarzyszem, mimo że potrzebował ich na nowy jacht - takie było jego poczucie sprawiedliwości, którym zjednywał sobie ludzi. Dzięki wielkiej sile woli nie zrezygnował z dalszej wyprawy, pomimo trudności: braku łodzi i braku pieniędzy.
Pisał swoje wspomnienia z dotychczasowej wyprawy i wysyłał je do Polski, za co dostał zaliczkę od wydawcy. W Polsce książka Wagnera ukazała się pod tytułem "Podług słońca i gwiazd" i cieszyła się dużą popularnością.
Wagner kupił nową, 14-metrową łódź, którą musi samodzielnie wykończyć. Tymczasem do Panamy przybił polski statek "Dar Pomorza", na którym świat opływali harcerze. Dwie polskie bandery spotykały się, harcerze pomagły Wagnerowi w przygotowaniu łodzi, wyposażeniu i wreszcie przeprowadzili go na holu przez Kanał Panamski. Wagner z nowym załogantem wypłynął na Pacyfik "Zjawą II". Długo się jednak nią nie nacieszył, ponieważ łódź została zaatakowana przez świdraki - szkodniki niemal doszczętnie przeżarły drewno. Na Fidżi żeglarz musiał kupić nowy jacht, na który zarabiał pracując w stoczni.
Zjawa III
W 1936 roku Wagner z Fidżi przedostał się parowcem do Australii, gdzie mógł liczyć na pomoc polonii. Aby zaoszczędzić cofnął się do Ekwadoru i w stoczni zbudował nową, 15-metrową łódź - "Zjawę III". Po Nowym Roku Wagner wyruszył w dalszą drogę. W Australii zatrzymał się na parę miesięcy, by opowiadać o swoim rejsie i zbierać na niego pieniądze. Zabrał stamtąd dwóch australijskich załogantów i popłynął przez Bali, Jawę, Haiti i Bora Bora do Kanału Sueskiego, który pokonują na żaglach.
Za dokładną datę dotarcia do pętli uznaje się 4 lipca 1939 roku. Wagner spieszył się, by dopłynąć do Gdyni, ale w angielskim porcie Southampton odradzają mu to z powodu nadciągającej wojny.
Po rejsie
Wagner nigdy nie wrócił do Polski. Pozostał w Anglii, gdzie zaciągnął się do marynarki wojennej a potem był rybakiem morskim. W 1959 roku wyjechał do Portoryko i założył tam własną stocznię jachtową, a 10 lat później zamieszkał na Florydzie, gdzie zmarł w 1992 roku.
az