Historia

X Mistrzostwa Europy w boksie... czyli o tym, jak Polacy w Warszawie sprali cały Stary Kontynent

Ostatnia aktualizacja: 17.05.2022 05:33
70 lat temu, 17 maja 1953 roku, w niedzielne przedpołudnie, w warszawskiej Hali Gwardii rozpoczęły się pamiętne X Mistrzostwa Europy w Boksie, oczywiście tym amatorskim. Polscy pięściarze zdobyli w nich aż 5 tytułów mistrzowskich, ale też i po 2 medale srebrne i brązowe. 
X Mistrzostwa Europy w Boksie. Mistrz Europy - Zygmunt Chychła (L) w zwycięskiej walce z Lincą z Rumunii
X Mistrzostwa Europy w Boksie. Mistrz Europy - Zygmunt Chychła (L) w zwycięskiej walce z Lincą z RumuniiFoto: PAP/CAF/Wdowiński

Drugie miejsce w klasyfikacji medalowej zajął Związek Zdradziecki jedynie z 2 medalami złotymi, a tych srebrnych i brązowych mieli po 3. Na polskich działaczy padł blady strach, bo nie uchodziło przecież tak bezceremonialne zbicie "gierojów" rosyjskich. Polska była, jak wszystkie kraje "demokracji ludowej" w Europie, tłamszona przez ZSRR, a partyjni dygnitarze poddańczo wsłuchiwali się w rozkazy płynące z Moskwy. Jedynym chyba możliwym sposobem przeciwstawienia się była rywalizacja choćby sportowa. To był prawdziwy sukces z wieloma podtekstami.

Na początek jednak trochę organizacyjnych faktów - w zawodach wystartowało 119 zawodników z 19 państw. Początkowo planowano zorganizowanie tych mistrzostw na wolnym powietrzu, na stadionie choćby, co znacząco zwiększyłoby liczbę widzów, głównie polskich widzów, z których większość była dość wrogo nastawiona do zawodników radzieckich. Działacze wtedy, z porozumieniem komunistycznych władz, zadecydowali, że miejscem mistrzostw będzie Hala Gwardii mieszcząca do pięciu tysięcy kibiców. Kibice towarzyszyli także zawodnikom, których w całości zakwaterowano w słynnym wówczas Hotelu Polonia, z którego na zawody przemieszczali się pieszo. Zawsze był to dla Polaków bardzo miły "pochód", a doping na samych zawodach był wręcz ogłuszający.

Trzeba też, gwoli informacji dla współczesnych widzów zaznaczyć, że wtedy w Polsce nie było jeszcze transmisji telewizyjnych, lecz jedynie radiowe, a te prowadzone na żywo skupiały tłumy przy radioodbiornikach, bo każdy chciał usłyszeć jak nasi, Polacy, biją Ruskich. Wizja dostępna była dopiero po pójściu do kina, gdzie przed każdym seansem wyświetlano Polską Kronikę Filmową, w której zawarto niektóre fragmenty walk Polaków. Władze jednak były skonsternowane faktem, że radzieccy sportowcy dostali lanie od Polaków i kiedy to było tylko możliwe wychwalali kunszt radzieckiego pięściarstwa. Kibice jednak wiedzieli kto był najlepszy!

Janusz Pindera, wybitny znawca boksu i znany komentator sportowy, tak opisuje ten czas w artykule "Pięściarze pokazali Rosjanom, kto jest silniejszy" (Rzeczpospolita 26.11.2007), rozpoczynając go słowami "Czegoś podobnego w historii polskiego boksu nie było". Następnie relacjonuje: "Pamiętne mistrzostwa Europy w Warszawie były największym powojennym sukcesem polskiego sportu, jednym z największych w całej historii polskiego boksu. Mimo to następnego dnia po zakończeniu tego wspaniałego dla naszych pięściarzy turnieju czołówki polskich gazet krzyczały: »Bokserzy radzieccy mistrzami Europy«, »Zwycięstwo radzieckiej szkoły boksu«. Chyba właśnie wtedy wielu Polaków zrozumiało, że jesteśmy traktowani jako republika Związku Radzieckiego".

Ta świadomość zależności od komunistycznego hegemona była w Polakach dość jasna, nie znaczy jednak, że zgadzaliśmy się z nią, dlatego z niecierpliwością oczekiwaliśmy zwycięstw naszych bokserów, szczególnie w walkach z Rosjanami. Pindera pisze dalej: "Transmisji radiowych z hali Gwardii, gdzie rozgrywano w 1953 roku mistrzostwa Europy, słuchały miliony ludzi. W jednostkach wojskowych tak układano plan zajęć, by żołnierze mogli ich słuchać przez megafony. Turniej był bezprecedensowym sukcesem polskich pięściarzy, którzy zdobyli pięć złotych medali, a bokserzy Związku Radzieckiego tylko dwa. Na otarcie łez polscy działacze uznali Władimira Jengibariana za najlepszego zawodnika mistrzostw. Powszechnie uważano, że było to polecenie władz partyjnych".

Bodajże najwspanialszym zwycięstwem, które można uznać za pokazanie prawdziwego polskiego ducha walki i przemożną chęć pokonania radzieckiego sportowca była walka słynnego Zygmunta Chychły. Mimo gruźlicy "Twardy Kaszuba" był w stanie pokonać w finale faworyzowanego Siergieja Szczerbakowa. Na politowanie zasługuje służalcze zachowanie polskich działaczy, którzy złożyli pisemny protest wobec decyzji sędziego,  i chyba tylko tym spowodowane było uznanie za najlepszego boksera zawodów radzieckiego zawodnika - Wladimira Jengibariana.

Zdaniem polskich kibiców, ale i znawców tej dyscypliny, najlepszymi byli wszyscy polscy mistrzowie, a najlepszym wśród najlepszych był Leszek Drogosz. Każdy polski pięściarz zasługiwał na uznanie: Henryk Kukier w wadze muszej, Zenon Stefaniuk w koguciej, Józef Kruża w piórkowej, Leszek Drogosz w lekkopółśredniej i Zygmunt Chychła w półśredniej. Dodatkowo 2 srebrne medale zdobyli Tadeusz Grzelak w półciężkiej i Bogdan Węgrzyniak w ciężkiej, a 2 brązowe padły łupem Aleksego Antkiewicza w lekkiej i Zbigniewa Pietrzykowskiego w lekkośredniej. Kapitalnym i słynnym trenerem polskich bokserów był wszystkim znany i legendarny Feliks Stamm.

Pindera opisuje wrażenia Drogosza z tych mistrzostw, te wrażenia dotyczące stosunków polsko-radzieckich: "Drogosz zapytany, jak się zachowywał Miednow po tej sensacyjnej porażce, mówi, że patrzył spode łba, tak zresztą jak i inni pięściarze ZSRR, którzy przegrali z Polakami. – Chyba mieli zakaz rozmawiania z nami, bo się nie odzywali. Czuło się od nich niechęć. Chodzili grupkami, z przewodnikiem, smutni jacyś. Dopiero po mistrzostwach, na spotkaniu obu drużyn lody zostały przełamane. Każdy z nich dostał od nas skromny prezent, wypiliśmy po oranżadzie, porozmawialiśmy. To byli fajni chłopcy, tylko strasznie zahukani". I w dalszej części dodaje: "Mimo że Polacy byli bohaterami mistrzostw w Warszawie, zdobywając pięć złotych medali, i wygrali klasyfikację drużynową, to i tak na najlepszego pięściarza wybrano Jengibariana. Zdaniem Drogosza takie było polecenie partyjne. – Zagraniczni sędziowie i trenerzy stawiali na Chychłę i na mnie – mówił Drogosz. To Polacy zdecydowali, że nagrodę trzeba dać bokserowi ze Związku Radzieckiego. Ale nie miałem o to żalu, byłem szczęśliwy. To przecież były moje najpiękniejsze i najważniejsze mistrzostwa". Mówiąc "Polacy" miał na myśli przestraszonych działaczy.

Tak oto polscy bokserzy dobitnie przypieczętowali koniec okresu stalinowskiego w nieco ponad 2 miesiące po śmierci dyktatora. Należy dodać, że w ogólnej klasyfikacji Mistrzostw Europy w Boksie Polska zajmuje 3, a właściwie 2 miejsce, biorąc pod uwagę ciągłość sportową reprezentacji radzieckiej i później rosyjskiej. W całej historii zdobyliśmy 119 medali - 34 złote, 33 srebrne i 52 brązowe. W liczbie złotych medali też mamy 2 miejsce. I jeszcze bardzo ważna informacja dla naszych młodszych czytelników obytych głównie z boksem zawodowym - ówczesny boks w krajach demokracji ludowych był jedynie tak zwaną "dyscypliną amatorską", a rudny trwały 3 minuty i było ich zaledwie 3 - obecny boks amatorski jest już nieco inną dyscypliną.

PP

Zobacz więcej na temat: HISTORIA boks