Historia

Debiut Rolling Stonesów

Ostatnia aktualizacja: 12.07.2023 05:33
61 lat temu, 12 lipca 1962 roku, w pamiętny czwartkowy wieczór zadebiutowała w londyńskim klubie Marquee (mieszczącym się przy Oxford Street) słynna brytyjska grupa The Rolling Stones, wtedy jeszcze nikomu nie znana i pod nieco inną nazwą, którą wybrał lider, gitarzysta i wokalista Brian Jones.
Stonesi w latach 60.
Stonesi w latach 60.Foto: Dietmar Gottschall / SZ-Photo / Forum

To Jones zamieścił anons w czasopiśmie muzycznym "Jazz News", że poszukuje muzyków do tworzonej przez siebie kapeli bluesowej. To był maj 1962 roku, a już w czerwcu na spotkanie muzyków przyszli Mick Jagger, Keith Richards i Dick Taylor, muzycy nieco innego zespołu. Na początku nie było chemii między muzykami - stąd niektórzy z początkowego składu odeszli, a inni zostali, jak choćby już wtedy charyzmatyczny Jagger.

12 lipca był dość nieoczekiwanym debiutem, bo na scenie Marquee Club miał wystąpić Blues Incorporated Charliego Wattsa i Stonesi zagrali niejako w zastępstwie, pod naprędce wymyśloną nazwą "Rollin’ Stones", do czego zainspirował ich podobnie brzmiący tytuł utworu Muddy’ego Watersa, amerykańskiego guru muzyki bluesowej. Zespół wystąpił wtedy w składzie z Jaggerem, Jonesem pod bardzo zręcznym pseudonimem Elmo Lewis, Keithem Richardsem i Mickiem Tylorem. Co do perkusisty zdania historyków są podzielone, jedni mówią, że na bębnach grał wtedy Mick Avory, a inni twierdzą, że już wtedy wystąpił pierwszy perkusista Stonesów Tony Chapman. Niezależnie od tego czwartki w Marquee Club zarezerwowane były dla nowej kapeli i to aż do chwili "różnic" między właścicielem Klubu i Richardsem, co zakończyło się potężną bójką i rozróbą. Zespół musiał znaleźć sobie inne miejsce do publicznego grania, a były to na zmianę Ealing Club i Crawdaddy Club w Londynie.

Nie dalej jak bez mała po dwu latach zespół zadebiutował też w czwartek 16 kwietnia 1964 roku na rynku płytowym. Longplay wydany w Wielkiej Brytanii nosił tytuł "The Rolling Stones" i ta nazwa przylgnęła do zespołu. Grupa lipcu 1962 roku jest nadal aktywna i znajduje się na czwartym miejscu listy zespołów rockowych pod względem sprzedanych nagrań muzycznych w historii – ich łączna liczba przekroczyła już 250 milionów płyt. Ta pierwsza długogrająca w ich dorobku miała swoje dwie premiery – brytyjską i amerykańską. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że różniły się tytułami i zestawem utworów na pierwszej stronie albumu.

Obecnie nie ma chyba kraju na kuli ziemskiej gdzie nazwa tego zespołu nie byłaby znana, podobnie jak jeden z założycieli grupy i jej absolutny frontman Mick Jagger, który mimo podeszłego wieku nadal występuje razem z zespołem na scenach świata. Historia tej niesamowitej grupy, założonej niecałe dwa lata przed pierwszym longplayem wskazuje kilka istotnych faktów. Angielski krążek nie był pierwszym wydawnictwem zespołu. Stonesi, jeszcze nim zaczęli się tak nazywać, kilka singli, głównie z coverami innych znanych utworów. Dopiero zmiana nazwy zespołu i pierwsze próby wypracowania własnego repertuaru pozwoliły na wydanie dużego krążka. Jest on o tyle ważny, że z miejsca umieścił grupę na tej samej orbicie co The Beatles, z tą jednak różnicą, że ich muzyka była znacznie ostrzejsza, o wiele bardziej agresywna, brzmiała właśnie jak "lecące kamienie" (z języka angielskiego "rolling stones").

Jak przystało na prawdziwy longplay, na płycie znalazło się 12 utworów, po 6 z każdej strony. Z nich wszystkich tylko trzy były utworami własnymi zespołu: "Now I've Got a Witness", "Little by Little" i "Tell Me (You're Coming Back)". Co ciekawe grupa od początku przyjęła zasadę, że wszystkie utwory napisane i skomponowane wspólnie określać będzie autorstwem "Nanker Phelge". 

Na Wyspach ten pierwszy album cieszył się bardzo dużym powodzeniem i uznaniem krytyki, która wśród powodzi podobnych grup rockowych zauważała "spójny przekaz muzyczny i brzmieniowy". Płyta bardzo dobrze się sprzedawała także ze względu na niesamowicie żywiołowy charakter ich koncertów, o których zaczęły już krążyć legendy. Wiele z tych koncertów, w mniejszych lub większych salach klubowych i koncertowych, kończyło się awanturami lub regularnymi rozróbami. W wielu sytuacjach musiała interweniować policja.

"Stonesom pomogła nietypowa i przykuwająca uwagę okładka płyty. Menedżer zespołu Andrew Oldham wymyślił, żeby nie dawać na okładce ani nazwy zespołu, ani tytułu płyty. Jest na niej tylko mroczne zdjęcie pięciu Stonesów z posępnymi minami. Krążek przykuwał uwagę. Album znalazł się na pierwszym miejscu list przebojów na Wyspach i był tam przez 12 tygodni. W notce na płycie Oldham napisał: Rolling Stones to coś więcej niż grupa. Oni są stylem życia" podała Polska Agencja Prasowa. 

Taka właśnie fama dotarła na drugi kontynent – do Stanów Zjednoczonych. Publika tam nie była jeszcze w stanie przyjąć z entuzjazmem tego typu zachowań. Gazety rozpisywały się o nich jako o "najbardziej dzikiej grupie pod słońcem". Winne temu były agresywne brzmienie i często wykrzykiwane obscenizmy Micka Jaggera. Debiutancki album w Stanach Zjednoczonych poprzedzał pierwszą z dwóch tras koncertowych po drugiej stronie oceanu. Płyta ukazała się 30 maja, a trasa rozpoczęła w czerwcu. Tytuł płyty był zgoła inny niż w Europie i brzmiał "England's Newest Hitmakers", co w wolnym tłumaczeniu miało oznaczać najnowszych angielskich twórców hitów. Niestety płyta nie cieszyła się takim uznaniem jak na Wyspach.

Stonesi wrócili więc do Anglii i rozpoczęli kolejne tournée po kraju... u siebie czuli się jak "ryba w wodzie" - może ta ryba, o której przecież śpiewał Muddy Waters w swoim bluesie "Rollin'Stone" - poszukajcie, posłuchajcie – ciekawe przeżycie – zarówno Stonesi jak i Waters. 

PP

Zobacz więcej na temat: HISTORIA Rolling Stones