Rok urodzenia Franciszka Walickiego nie jest do końca pewny. Ewa Kałużna, na łamach "Muzeum Jazzu", w kapitalnym biograficznym artykule tak się do tej sprawy odnosi: "Rok urodzin Franciszka Walickiego pozostaje sporny – 1920 czy 1921? Sam Franciszek nigdy do końca nie wyjaśnił tej kwestii. Zięć Franciszka Walickiego, Piotr Artwich, podczas audycji »Ocalić od zapomnienia« w Radiu Łódź, 19 lipca 2021, prosił na żywo na antenie, by uznać 1921 za właściwy. Taki rok został umieszczony na tablicy nagrobnej". Stąd i my traktujemy rok 1921 jako ten właściwy.
Walicki, z pochodzenia wilnianin, jeszcze przed wojną został przyjęty w 1938 roku do Państwowej Szkoły Morskiej w Gdyni. Na pokładzie "Daru Pomorza" zwiedził wyspy Morza Karaibskiego. Do kraju wrócił w kwietniu 1939 roku. A zaraz potem wybucha II wojna światowa...
W pierwszych latach tego strasznego okresu przebywał w Wilnie i tam ożenił się z Bronisławą Lewin. Z racji pochodzenia żony małżeństwo zostało przez Niemców umieszczone w getcie. W 1942 roku Walickiemu i jego żonie udało się uciec i przez Warszawę dostać na Podhale do Zakopanego i Bukowiny Tatrzańskiej. Tam schwytany i zmuszony do pracy przymusowej ponownie ucieka i już do końca wojny ukrywa się. Po wojnie zaś zostaje dość szybko wcielony do wojska, do Marynarki Wojennej. Pracował wówczas jako redaktor naczelny fachowego kwartalnika Marynarki Wojennej "Przegląd Morski" i "miesięcznika Morze".
"Zrezygnował z kariery w marynarce, gdy jego przełożonego kmdr. Stanisława Mieszkowskiego rozstrzelano po fikcyjnym procesie grupy wyższych oficerów marynarki wojennej. Trafia potem do »Głosu Wybrzeża«. Jest autorem pierwszego w Polsce artykułu ujawniającego kulisy tragedii oficerów skazanych na karę śmierci lub dożywotnie więzienie. Tekst zatytułował »Miecz i prawo«" podaje Grażyna Wosińska w artykule dla portalu Naszemiasto.pl.
Teraz już Walicki pozostaje na Wybrzeżu, w Gdyni, gdzie podejmuje pracę dziennikarza w "Głosie Wybrzeża", a tam głównie pisze recenzje filmowe, felietony, reportaże i różne "odniesienia" kulturalne. To wtedy też wstępuje do struktur organizowanych pierwszych polskich festiwali jazzowych w Sopocie. Działał także w gdańskim Jazz-Clubie, redagował dodatek kulturalny "Dziewiąta Fala". Uczestniczył w powstaniu pierwszego zespołu rock and rolla pod nazwą "Rhythm and Blues", który dość szybko został przez komunistyczne władze rozwiązany. Walicki wtedy zakłada słynny zespół "Czerwono-Czarni", a później także "Niebiesko-Czarnych". W swojej karierze uczestniczył w życiu i pracach także choćby słynnych "Breakout" czy "SBB". Organizował pierwsze konkursy i koncerty rocka w Polsce, pierwsze dyskoteki i festiwale.
Powszechnie określany jest ojcem polskiego big-beatu - to właśnie on wymyślił to określenie dla muzyki tzw. mocnego uderzenia. sam nie czuł się tak silnie sprawcą tego trendu w polskiej muzyce. W jednym z wywiadów stwierdza: "Ktoś, chyba Roman Waschko, i chyba dla żartu, nazwał mnie ojcem chrzestnym polskiego rocka . Nie uważam się za takiego. Za moich czasów, Polska kilka razy »fiknęła kozła i stanęła na głowie« (to Stefan Kisielewski), a ponieważ nie doznałem łaski późnego urodzenia – gdy wybuchła wojna, miałem już 19 lat – starałem się zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Muzyka rockowa nie interesowała mnie specjalnie – jako muzyka. Bo nie o muzykę chodziło. W 1959 przekonałem się, że świat ludzi dorosłych i świat ludzi młodych zaczynają nie pasować do siebie. Lata 60. i 70. pogłębiły ten proces. Najpierw zaskoczyła mnie ogromna popularność nowej muzyki. Rock and roll tworzył wokół siebie charakterystyczną otoczkę – własne obrzędy, obyczaje i modę, oznaczające przynależność do określonego pokolenia".
Ewa Kałużna dodaje jeszcze: "Spod ręki Walickiego wyszli Czesław Niemen (żona Franciszka namówiła Wydrzyckiego do przyjęcia scenicznego pseudonimu), Helena Majdaniec, Karin Stanek, Ada Rusowicz, Wojciech Korda, Piotr Szczepanik, Tadeusz Nalepa, Mira Kubasińska, Michaj Burano, Józef Skrzek, Apostolis Anthimos i wielu innych. Potrafił przekonać PRL-owskich cenzorów, że Jimmy Page to słynna wokalistka, i dlatego na okładkowym zdjęciu ma włosy do ramion". Takich "smaczków" w życiorysie tego wybitnego dziennikarza i animatora znajdziemy wiele. Warto też zwrócić uwagę na liczne teksty do śpiewanych wtedy przebojów, choćby przez Niemena czy "Breakout".
Ten wspaniały animator polskiego rocka zmarł w Gdyni w październiku 2015 roku i pochowany został cmentarzu Witomińskim.
PP