Pomiędzy napastnikami a przetrzymywanymi narodziła się tak silna więź, że po interwencji policji uwolnieni zakładnicy stanęli w obronie przestępców - odwiedzali ich w więzieniu, odmawiali składania zeznań na policji, które obciążyłyby napastników. Dwie kobiety – byłe zakładniczki – w późniejszym życiu nawiązały bliższe kontakty z rodzinami oprawców.
Współpracujący wtedy z policją kryminolog i psycholog Nils Bejerot na podstawie obserwacji tej sytuacji utworzył termin "syndrom sztokholmski”. Przyjął się on w psychologii i oznacza uzależnienie, a nawet odczuwanie sympatii i solidarności, zakładników od porywaczy, ofiar od prześladowców.
Posłuchaj, dlaczego taki stan psychiczny jest chorobą podobną do uzależnienia od alkoholu.
W audycji "Ważne sprawy” w Familijnej Jedynce Jan Pniewski rozmawiał z Arturem Filipowiczem, jezuitą, etykiem, teologiem, moralistą.