Sowieckie łagry - inaczej niż niemieckie obozy koncentracyjne - nigdy nie zostały konsekwentnie potępione przez opinię publiczną w krajach "wolnego świata". Politycy, intelektualiści, artyści z USA i Europy Zachodniej nie przyjmowali do wiadomości zbrodni, dokonywanych w imię komunizmu.
Jaki morał miałby dzisiaj płynąć z analizy ich dziwacznej postawy? Takie pytania zadaje prof. Dariusz Tołczyk z University of Virginia w swojej książce "Gułag w oczach Zachodu", wydanej właśnie w Polsce.
O naiwności, politycznym kunktatorstwie i złej woli, a także o tym, jak się czuje Polak pracujący w Ameryce nad historią Rosji, w "Klubie Trójki" Jerzy Sosnowski rozmawiał z Dariuszem Tołczykiem.
Prawda ofiar przegrywa
Nie tylko idioci i agenci byli zwolennikami Związku Sowieckiego – mówi prof. Tołczyk. Przyczyn „zaćmienia poznawczego” Zachodu było przynajmniej kilka. Izolacja „kraju powszechnej szczęśliwości” i sowiecka propagandą spowodowały, że głos tych którzy uciekli z „nieludzkiej ziemi” i starali się mówić o piekle sowieckich łagrów był zagłuszany. Tak więc, społeczeństwa zachodnie miały do wyboru „prawdę ofiar” i „prawdę katów”.
„Niech będzie przeklęty ten, kto wyjdzie stąd i będzie milczał" - Anonimowy napis na murze jednego z łagrów.
Najczęstszym kryterium wyboru było prawdopodobieństwo. Dla większości ludzi na Zachodzie ogrom zbrodni komunistycznych był nieprawdopodobny. Racjonalnie myślący „ludzie Zachodu” nie byli w stanie uwierzyć, że w majestacie prawa, pod sztandarem budowania nowego społeczeństwa można mordować i więzić miliony własnych obywateli. Prawda ofiar przegrywała.
Potiomkinowskie wzory
Gułag - więźniowie na Kołymie. Źr. Wikipedia.
W 1787 roku caryca Katarzyna II Wielka zdecydowała się na inspekcję części ziem swojego państwa. O „odpowiednią” oprawę zadbał Grigorij Potiomkin. Zaufany imperatorowej na całej trasie przejazdu kazał wybudować kilkadziesiąt specjalnych postojów. Poddani carowej zmuszeni zostali do pomalowania domów, naprawy dróg i zadbania o swoje obejścia. Wszyscy musieli wyrażać urzędowy optymizm i zadowolenie z życia pod panowaniem Katarzyny II. Potiomkin rozkazał również wybudować ruchome makiety wsi, które miały świadczyć o wspaniałym rozwoju Rosji.
Z tych wzorów pełnymi garściami korzystali sowieci. Dla zachodnich intelektualistów, którzy odwiedzali ZSRS organizowano „pokazy” w odpowiednio przygotowanych obozach. Jeden z takich „wzorcowych” łagrów powstał w Bolszewie niedaleko Moskwy. Goście z zagranicy mogli na własne oczy zobaczyć jak wyglądało życie skazańców. W potiomkinowskich łagrach, czystych i pełnych zieleni, skazańcy pracowali po 6 godzin dziennie. Resztę czasu spędzali na odpoczynku i zajęciach w kółkach zainteresowań. Powstawały również specjalne sztuki teatralne, w których zatwardziali kryminaliści, dzięki pracy i edukacji wracali oczyszczeni na łono sowieckiego społeczeństwa.
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy Jerzego Sosnowskiego z profesorem Dariuszem Tołczykiem.
(Dym)