Praworządność była tematem kolacji unijnych liderów w sobotę. Była to pierwsza okazja do pogłębionej dyskusji na tym szczeblu od czasu, kiedy Komisja Europejska zgłosiła w 2018 r. propozycję w tej sprawie.
Według nieoficjalnych źródeł część krajów wybrała jednak milczenie w tej kwestii, co przypomina sytuację z posiedzeń ministrów ds. europejskich, gdy omawiany jest stan praworządności w Polsce, czy na Węgrzech w ramach procedury z art. 7.
Nawet premier Holandii Mark Rutte, który jest najbardziej radykalny w tej sprawie, zdaje się porzucać dążenia do zaostrzenia rozwiązań i - według dyplomatów - gotów byłby zaakceptować porozumienie z osłabioną warunkowością w wersji przedstawionej przez szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela. - Rozmawialiśmy dziś długo na temat praworządności. Cóż, to też trudny temat - mówił Rutte dziennikarzom, wychodząc w sobotę w nocy z budynku Rady.
Merkel gra na porozumienie?
Kanclerz Niemiec Angela Merkel, choć jej ministrowie wypowiadają się w tej sprawie publicznie dosyć stanowczo, sama też nie chce, by warunkowość blokowała porozumienie unijne w sprawie wieloletniego budżetu i funduszu odbudowy. Merkel nie jest w takim podejściu osamotniona w Radzie Europejskiej. - Wydaje się, że większość krajów nie chce, aby kwestia praworządności stała się przeszkodą do porozumienia - ocenił jeden z dyplomatów. Jego zdaniem niewykluczone, że dojdzie zatem do dalszego osłabienia zapisów w tej sprawie, tak by oddalić groźbę weta, jaką zgłaszały Węgry.
Już po zakończeniu kolacji po godz. 23 premier Mateusz Morawiecki spotkał się w węższym gronie z pozostałymi liderami państw Grupy Wyszehradzkiej, premierami Czech Andrejem Babiszem, Węgier Viktorem Orbanem i Słowacji Igorem Matoviczem. Dołączył do nich również premier Słowenii Janez Jansza. Następnie Morawiecki rozmawiał z premierami Łotwy Krisjanisem Karinsem i Chorwacji Andrejem Plenkoviciem.
Rozmowy po kolacji prowadzili też inni przywódcy. Do porzucenia postulatów cięć kanclerz Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron próbowali przekonać tzw. oszczędną czwórkę, która już teraz jest oficjalnie piątką, bo do Austrii, Danii, Szwecji i Holandii dołączyła Finlandia.
Przerwane spotkanie
Spotkanie nie poszło jednak najlepiej, bo przywódcy Francji i Niemiec wyszli z niego w pewnym momencie. Premier Holandii przekonywał reporterów, że porozumienie jest jednak możliwe. - Ale do rozwiązania zostały naprawdę duże problemy - przyznał.
Poza praworządnością wymienił w tym kontekście kwestię zarządzania środkami z funduszu obudowy praz stosunek pożyczek do grantów. Sobota przyniosła zmianę tej drugiej sprawie na korzyść "oszczędnych" krajów, bo Michel zaproponował, żeby zamiast 500 mld euro na granty przeznaczyć 450 mld. To jednak dla bogatej północy wciąż za mało. Na stole z ich strony pojawiła się nawet propozycja, by ściąć granty do 155 mld euro.
Zniecierpliwienia tą postawą nie kryją najbardziej dotknięte kryzysem pandemii kraje południa. - Europa jest szantażowana przez "oszczędnych" - mówił premier Włoch Giuseppe Conte.
Kwestie zarządzania funduszami
Problematyczna jest cały czas kwestia zarządzania funduszami, bo Holandia domaga się, aby decyzje o wypłacie środków z instrumentu odbudowy były podejmowane wyłącznie za jednomyślną zgodą wszystkich 27 krajów UE.
Na to nie chce zgodzić się południe, obawiając się dyktowania im niepopularnych reform. Kompromis, jaki położył Michel na stole, przewiduje wkomponowanie w mechanizm "hamulca bezpieczeństwa", tak by decyzja w sprawie uruchamiania środków z funduszu odbudowy mogła zostać przeniesiona na poziom Rady Europejskiej, gdzie konieczna jest jednomyślność.
Michel ma przedstawić nowy dokument negocjacyjny w niedzielę. Początek posiedzenia trzeciego już dnia szczytu zaplanowano na godzinę 12.
PAP/IAR/dad