Wszyscy członkowie opozycyjnej Rady Koordynacyjnej, z wyjątkiem białoruskiej noblistki Swietłany Aleksiejewicz, zostali albo aresztowani, albo zmuszeni do opuszczenia kraju. Przez cały czas są z nią dyplomaci z europejskich krajów akredytowani na Białorusi.
Szef unijnej dyplomacji napisał, że społeczeństwo obywatelskie i osoby zaangażowane w rozmowy na temat przyszłości Białorusi, w tym także przedstawiciele Rady Koordynacyjnej powinni być chronieni przed zastraszaniem, przymusowym wygnaniem, aresztowaniem czy przemocą.
Dlatego Unia Europejska wezwała władze w Mińsku do natychmiastowego przerwania bezprawnych działań i zwolnienia wszystkich więźniów politycznych. Wspólnota podkreśliła potrzebę dialogu, który doprowadzi do pokojowego zakończenia kryzysu i będzie odpowiedzią na żądania Białorusinów dotyczące nowych, demokratycznych wyborów.
W oświadczeniu jest też mowa o determinacji Unii Europejskiej do nałożenia sankcji na osoby odpowiedzialne za przemoc i sfałszowanie wyników wyborów prezydenckich 9 sierpnia. Wstępna, czarna lista liczy 40 nazwisk.
Na początku tygodnia zachodnie agencje informowały, że Cypr blokuje te sankcje, bo domaga się nałożenia unijnych restrykcji na Turcję. Jednak dyplomaci z kilku unijnych krajów mówili brukselskiej korespondentce Polskiego Radia, że nie spodziewają się problemów i że białoruska lista sankcyjna zostanie w przyszłym tygodniu zaakceptowana.
IAR/dad