Szef MSZ w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" odniósł się m.in. do sytuacji w USA i przegłosowania w Izbie Reprezentantów impeachmentu Donalda Trumpa.
"Gdy mieszkałem w Stanach, byłem świadkiem starć na tle rasowym, wiedziałem, jak są brutalne. Ale też trzeba mieć świadomość, jak głęboko zakorzeniona jest tam demokracja. Już Andrew Jackson w latach 30. XIX wieku wprowadził powszechne prawo wyborcze dla mężczyzn (z pominięciem niewolników), reguły demokratyczne stały się częścią tożsamości Amerykanów. A jednocześnie instytucje demokratycznego państwa bardzo dobrze funkcjonują. To tworzy niezwykle silny fundament ustrojowy" - podkreślił Rau.
Impechment Trumpa
Jak dodał, "objęcie impeachmentem pierwszego prezydenta, który nie będzie już na urzędzie, nie jest więc odpowiedzią na zagrożenie dla demokracji, ale raczej – jak twierdzą republikanie – wyrazem politycznej zemsty albo – jak utrzymują demokraci – katharsis potrzebną dla zasypywania wspomnianych podziałów społecznych".
Na uwagę, że Polska od czterech lat "stawiała na Trumpa" i czy z Bidenem przyjdzie ochłodzenie relacji z USA, minister odparł, że "relacje personalne są w życiu międzynarodowym ważne, ale schodzą na dalszy plan wobec interesów państw".
Zwrócił uwagę, że "Ameryka Trumpa zaangażowała się wojskowo w Polsce i szerzej w Europie Środkowej, stworzyła warunki dla desantu, w razie konieczności, w naszym kraju nawet 20 tys. amerykańskich żołnierzy, bo to jest część świata, która dla Waszyngtonu ma znaczenie kluczowe".
"Mówimy o rubieżach Unii i NATO, gdzie zaczyna się strefa wpływów Rosji, która w wielkiej rywalizacji Chin i Ameryki jednoznacznie staje po stronie chińskiej i jest postrzegana przez sojusz atlantycki jako fundamentalne zagrożenie militarne. Tej optyki administracja Bidena nie ma zamiaru zmieniać. Ale to jest też region, który dla Ameryki jest bardzo obiecujący gospodarczo. Otwiera przed nią perspektywę rozwoju infrastruktury energetycznej, transportowej i cyberprzestrzeni" - zauważył minister.
"Jesienią ub. roku do kompleksowego zaangażowania się Stanów w Trójmorzu, którego ideę wylansowała Polska i nasza dyplomacja, wezwali wszyscy bez wyjątku kongresmeni, bez różnic między demokratami i republikanami" - dodał szef MSZ.
Współpraca z nowym gabinetem
Pytany, czy miał już kontakt z nowym sekretarzem stanu Antonym Blinkenem, podkreślił, że w Ameryce obowiązuje zasada, że w danym momencie istnieje tylko jedna administracja. "Przed zaprzysiężeniem Joe Bidena Blinken nie będzie się więc kontaktował z żadnym ministrem spraw zagranicznym" - powiedział Rau.
Szef MSZ w rozmowie z "Rz" był też pytany o relacje polsko-niemieckie, m.in. w kontekście wznowienia budowy Nord Stream 2. Minister ocenił, że Nord Stream 2 "nie stanowi dobrego przykładu dla budowania zaufania z Niemcami". "Po otruciu Nawalnego w Niemczech ruszyła debata, czy z takim krajem jak Rosja w ogóle można robić biznesy. Zwyciężyły niestety względy finansowe, pominięto nie tylko interes polityczny Ukrainy, ale i samego Zachodu, bo to jest przecież projekt, który dzieli Unię, dzieli NATO" - powiedział Rau.
Relacje z Rosją i kwestie białoruskie
"Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że od spotkania Jacka Czaputowicza z szefem MSZ Rosji Siergiejem Ławrowem w Helsinkach przed dwoma laty, Polska nie miała kontaktów na wysokim szczeblu z Rosją. Szef MSZ pytany, czy nie obawia się, że Zachód porozumie się z Moskwą "ponad naszymi głowami", odparł, że "nasze doświadczenia historyczne sprawiają, iż zawsze gdzieś w tyle głowy zakładamy, że jest to możliwe". Dodał zarazem, że "dzisiaj to mało prawdopodobne, więc zasadniczo nie mamy takich obaw".
Pytany, czy za rok Aleksander Łukaszenko będzie prezydentem Białorusi, szef MSZ ocenił, że "na Białorusi sytuacja tylko pozornie jest statyczna". "Może mniej ludzi bierze teraz udział w protestach, ale przecież nikt z nich nie zmienił swoich poglądów. Narzuca się analogia z Polską lat 80. Białoruś rzecz jasna znajduje się w rosyjskiej strefie wpływów i to jest czynnik decydujący" - wskazał Rau.
Minister spraw zagranicznych był też pytany o perspektywy zorganizowania szczytu przywódców Trójkąta Weimarskiego. Jak zapowiedział, "gdy opadnie pandemia, dojdzie do niego w tym roku". "Tak zapowiadają Francuzi, którzy teraz przewodzą Trójkątowi. W przyszłym roku szczyt zorganizuje zaś Polska" - dodał Rau.
Rozdział kompetencji MSZ?
Na uwagę, że "wyprowadzono już z MSZ do premiera politykę unijną, a teraz do prezydenta przechodzą relacje z USA" zaznaczył: "Konstytucja mówi jasno: polityka zagraniczna jest prowadzona przez Radę Ministrów w porozumieniu z prezydentem". "Gdy idzie o relacje z USA, prezydent jest tym bardziej naturalnym partnerem dla Amerykanów, że w USA nie ma premiera" - powiedział Rau.
Zaprzeczył jednocześnie, by Krzysztof Szczerski, który tworzy przy prezydencie nową komórkę ds. stosunków z Waszyngtonem, był na tym polu ważniejszy od ministra spraw zagranicznych.
PAP/dad