Budowie gazociągu Nord Stream 2 ostro sprzeciwiają się: Polska, Ukraina i państwa bałtyckie, a także USA. Krytycy Nord Stream 2 wskazują, że projekt ten zwiększyłby zależność Europy od rosyjskiego gazu oraz rozszerzyłby wpływ Kremla na politykę europejską. Realizację projektu popierają Niemcy, Austria i kilka innych państw UE.
"Nord Stream 2 to zły interes - dla Niemiec, dla Ukrainy, i dla naszych sojuszników w Europie Środkowej i Wschodniej. Podmioty zaangażowane w budowę Nord Steam 2 ryzykują objęcie sankcjami przez USA i powinny natychmiast zaprzestać pracy nad Nord Stream 2" - napisał Bix Aliu.
Rząd Bidena krytykowany jest na Kapitolu po lutowym raporcie Departamentu Stanu i decyzji, w ramach której nie objęto sankcjami firm europejskich zaangażowanych w gazociąg z Rosji do Niemiec. Urzędnicy bronią się, że potrzebują więcej czasu, by zebrać dowody na udział tych firm w budowie i sugerują, że sankcje są kwestią czasu.
Na początku marca w kwestii Nord Stream 2 rzecznik Departamentu Stanu zapewnił, że resort "kontynuuje sprawdzanie podmiotów zaangażowanych w działalność potencjalnie podlegającą sankcjom".
Republikanie obawiają się jednak, że Waszyngton może podjąć działania zbyt późno, by skutecznie zapobiec ukończeniu budowy gazociągu. Niepokoją się także doniesieniami mediów, że Waszyngton gotów jest zawrzeć z Berlinem polityczne porozumienie umożliwiające dokończenie rurociągu, przed czym grupa parlamentarzystów Partii Republikańskiej ostrzegła w liście sekretarza stanu.
Do takiego potencjalnego kroku krytycznie odniósł się także reprezentujący Demokratów szef senackiej komisji spraw zagranicznych senator Bob Menendez. Jego zdaniem, wola naprawy stosunków z Niemcami, które były napięte podczas kadencji byłego prezydenta Donalda Trumpa, nie powinna skutkować łagodniejszą polityką USA wobec rurociągu.
Parlamentarzyści Republikanów, a wraz z nimi część Demokratów, nalegają na natychmiastowe wprowadzenie dodatkowych sankcji na kilkanaście podmiotów zaangażowanych w budowę, w tym na statki i porty.
PAP/dad