Wiceminister obrony narodowej w piątek w Programie Pierwszym Polskiego Radia został zapytany o presję migracyjną na granicy polsko-białoruskiej oraz o sytuację koczujących w Usnarzu Górnym ok. 30 cudzoziemców.
- Póki co jest to testowanie państwa polskiego na wielu poziomach. Po pierwsze, oczywiście, reakcji służb: Straży Granicznej, wojska. Po drugie, administracji, rządu. Po trzecie, opinii publicznej, dziennikarzy, jak się zachowują dziennikarze. Czy są odpowiedzialni, czy informują, czy nie wywierają presji, czy nie ulegają takiej narracji, na której zależy Łukaszence. I wreszcie dla polskiej klasy, w tym dla opozycji - podkreślił.
Rosjanie śledzą socialmedia
Według Ociepy służby rosyjskie "teraz bardzo uważnie śledzą wpisy twitterowe, facebookowe, aktywność medialną, briefingi polityków". - Wyciągają wnioski, który z nich, z tych polskich polityków - i obozu rządzącego, ale przede wszystkim opozycji - może odegrać rolę, którą nazywa się tradycyjnie rolą - przepraszam za dosadność - pożytecznego idioty - ocenił.
Wiceszef MON zaznaczył, że akcja ma nie tylko testować państwo, lecz także "sprawiać, że sami będziemy się kłócić w Polsce o takie fundamentalne kwestie, jak bezpieczeństwo czy polityka zagraniczna, polityka migracyjna".
Zapytany o interwencje polityków opozycji w sprawie koczujących cudzoziemców, Ociepa wyraził zrozumienie dla "humanitarnego odruchu". - Myślę, że wielu naszych rodaków, którzy jak widzą cierpienie, chce reagować i chce pomagać - dodał. - Natomiast aktywność polityków opozycji jest absolutnie cyniczna, bo ona jest połączona z populistycznymi hasłami, typu, że powinniśmy tych ludzi natychmiast przyjąć, otworzyć granice, że oni są poddawani niesamowitym cierpieniom - ocenił.
Gra na instynktach
Jak podkreślił, służby rosyjskie albo białoruskie grają na instynktach solidarności po to, aby wywołać efekt. - Polska opinia publiczna musi wiedzieć, a na pewno parlamentarzyści, że jest coś takiego jak prawo. I polskie, i międzynarodowe - podkreślił wiceminister obrony. Jak zaznaczył, koczujący cudzoziemcy znajdują się na terytorium Białorusi.
Ociepa wskazał, że sytuacja, "w której się podprowadza kilkadziesiąt osób pod polską granicę", a które się wcześniej "przywiozło samolotem do Mińska", jest "nie do przyjęcia". - Polska opozycja nie może się wpisywać w ten scenariusz służb rosyjskich i białoruskich i uprzejmie o to apeluję - powiedział.
W ostatnich miesiącach na granicach Białorusi z UE gwałtownie wzrosła liczba nielegalnych migrantów z Iraku, Syrii, Afganistanu i innych krajów. Najwięcej osób trafiło dotąd na Litwę, która zarzuciła Białorusi zorganizowanie przerzutu imigrantów na jej terytorium w ramach "wojny hybrydowej".
Po tym, jak Litwa przyjęła przepisy, umożliwiające jej służbom granicznym odsyłanie migrantów na Białoruś, ich grupy przekierowały się na granicę z Łotwą i Polską. Również Łotwa podjęła decyzję o odsyłaniu migrantów i wprowadziła na granicy stan sytuacji wyjątkowej. W czwartek szefowa litewskiego MSW Agne Bilotaite, po ponad dwóch tygodniach stosowania taktyki zawracania migrantów, poinformowała, że sytuacja się stabilizuje. Szacuje się, że od tego czasu nie wpuszczono na Litwę ponad 1,5 tys. osób.
Polska Straż Graniczna wskazuje, że w całym ubiegłym roku na odcinku podlaskim zatrzymano 122 osoby, które nielegalnie przekroczyły granice. W tym roku to już około 780 cudzoziemców. SG odnotowała dotychczas ponad 2 tysiące prób nielegalnego przekroczenia granicy, z czego ok. 1350 próbom pogranicznicy zapobiegli.
PAP/dad