Na nadchodzącym szczycie w Wilnie głównym mówcą będzie Ukraina – powiedział PAP były szef ukraińskiej dyplomacji Wołodymyr Ohryzko.
Jako minister spraw zagranicznych uczestniczył on w szczycie NATO w Bukareszcie w 2008 roku, kiedy Ukrainie i Gruzji odmówiono przystąpienia do Membership Action Plan (MAP, Plan Działań na rzecz Członkostwa), poprzedzającego przyjęcie do Sojuszu Północnoatlantyckiego.
„Tym razem będzie zupełnie inaczej, bo Rosji nie ma za stołem negocjacyjnym. Sądzę, że dziś głównym mówcą na szczycie NATO w Wilnie będzie Ukraina” – ocenił Ohryzko.
Dyplomata uważa, że odmówienie Ukrainie i Gruzji MAP było strategicznym błędem Zachodu, który nie chciał widzieć w Rosji zagrożenia nawet dla siebie samego. „Oni uważali, że z Rosją można się porozumieć, że można z nią omawiać jakieś strategiczne projekty i robić ustalenia, które ona będzie realizowała. To była iluzja, to była naiwność polityczna” – stwierdził.
Wskazał, że ta sytuacja pokazała, iż na Zachodzie nie prowadzono poważnych badań nad Rosją i nie chciano widzieć, co się w niej dzieje. „Było to takie ślizganie się po powierzchni bez chęci poznania wnętrza tego dzikiego, agresywnego państwa” – podkreślił.
Ohryzko przypomniał, że na odpowiedź Rosji wobec niezdecydowania Zachodu w sprawie MAP dla Ukrainy i Gruzji nie przyszło długo czekać.
„Po tym, jak Ukrainie odmówiono przyznania Planu Działań na rzecz Członkostwa, 8 sierpnia 2008 roku Rosja napadła na Gruzję. Była to pierwsza reakcja Rosji na niezdolność Zachodu do adekwatnego reagowania i strategicznego myślenia. W efekcie 20 procent terytorium Gruzji do dziś znajduje się pod okupacją, a państwem rządzi reżim prorosyjski, który faktycznie pomaga dziś Rosji w omijaniu europejskich sankcji” – stwierdził.
Były minister uznał, że dziś sytuacja jest całkowicie odmienna. „Wtedy na szczycie NATO głównym mówcą był Putin, który opowiadał absolutne bzdury o tym, czym jest Ukraina, że takie państwo nie istnieje, jest to sztuczny twór i wymyślił ją Lenin” – powiedział.
„Niestety, te majaczenia znalazły podatny grunt wśród niektórych naszych partnerów zachodnich. Były to Niemcy i Francja w osobach (ówczesnej kanclerz) Angeli Merkel i (ówczesnego prezydenta) Nicolasa Sarkozy’ego. Byli oni zdecydowanie nastawieni na kontynuację współpracy z Rosją, a nas, was Polaków i państwa bałtyckie, nazywali rusofobami. Następstwem tego jest dziś krwawa wojna w środku Europy” – podkreślił Ohryzko.
Szef MSZ Ukrainy w latach 2007-2009 przyznał, że na szczycie w Wilnie jego kraj chciałby otrzymać zaproszenie do członkostwa w NATO. „Niestety, nie będziemy mogli dostać w Wilnie tego, co chcemy i jest to dziś całkowicie zrozumiałe. Niestety, trochę zmienili się partnerzy, którzy tego się obawiają. Do Niemiec, zamiast Francji, dołączyły Stany Zjednoczone, co mnie samego bardzo dziwi i przeraża. To nie jest pozycja przywódcza” – podkreślił.
Były minister wyraził jednak przekonanie, że proces przystępowania Ukrainy do NATO – choć nie natychmiastowy – będzie dość szybki.
„Nie dostaniemy zaproszenia, co byłoby bardzo ważnym krokiem z politycznego punktu widzenia. Pokazałoby to Rosji, że jej próby utrzymywania Ukrainy w szarej strefie to iluzje, w które nie warto wierzyć. Zaproszenia nie będzie, ale nacisk zostanie położony najpewniej na dostawy uzbrojenia, którego będziemy potrzebowali, by z sukcesem przeprowadzić ofensywę i wyzwolić ukraińskie terytoria, co też jest bardzo ważne” – ocenił.
Rozmówca PAP zwrócił uwagę, że ostateczna decyzja o przyjęciu jego kraju do NATO zapadnie nie w wyniku działań dyplomacji, lecz ukraińskich sił zbrojnych.
„Jeśli ukraińskie siły zbrojne zadadzą Rosji śmiertelny cios, który niewątpliwie wywoła kryzys polityczny w Rosji, za którym pójdzie zmiana reżimu politycznego, co doprowadzi do pojawienia się zupełnie innych aktorów politycznych w obrębie dzisiejszej Moskowii, to wtedy sytuacja będzie zupełnie inna. I wówczas to my, Ukraina i Zachód, będziemy dyktowali Moskwie warunki, a nie ona nam” – powiedział Wołodymyr Ohryzko.
PAP/ks