"Dla Rosji czy Chin nie jesteśmy równorzędnymi partnerami. Jesteśmy dla nich interesujący tylko jako członkowie zachodniego systemu sojuszy twierdzi analityk. "Postrzegają nas jako rodzaj punktu wejścia, przyczółka" – dodaje.
Według niego spotkanie szefa węgierskiego z rządu z Putinem, który jest ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za zbrodnie wojenne popełnione przez siły rosyjskie na Ukrainie, jest nie do obrony przed euroatlantyckimi sojusznikami.
Wsparcie Moskwy w interesie Budapesztu
"Rząd w Budapeszcie uważa, że rosyjska energia i rozbudowa (elektrowni jądrowej – przyp.red.) Paks leżą w interesie Węgier, ale inną sprawą jest to, że nie ma potrzeby omawiania tych kwestii na szczeblu premiera, ponieważ (minister spraw zagranicznych – przyp.red.) Peter Szijjarto dość często podróżuje do Rosji i mógłby również negocjować w tych sprawach" – komentuje Gyori.
Zauważa też, że takie spotkania dyplomatyczne "wysyłają bardzo zły sygnał do społeczności euroatlantyckiej, ponieważ rząd Orbana postrzega rosyjskiego agresora i Chiny jako członków zachodnich systemów sojuszniczych".
Unia nie zareaguje?
Gyori nie sądzi jednak, aby Orbana za rozmowy z Putinem spotkały jakieś reperkusje ze strony Unii Europejskiej, która zajęta jest ważniejszymi problemami.
"Jednak w Rosji ten akt dyplomatyczny można dobrze sprzedać, ponieważ węgierski premier może być przedstawiony jako przywódca kraju UE, który oficjalnie usiadł (do stołu rozmów - przyp.red.) z Putinem" – twierdzi analityk. "A to jeszcze bardziej wzmacnia wizerunek prorosyjskich Węgier, co z pewnością jeszcze bardziej osłabi pozycję Węgier w Unii Europejskiej i może jeszcze bardziej zmarginalizować kraj" – twierdzi analityk.
Premier Orban przeprowadził we wtorek w Pekinie dwustronne rozmowy z Putinem – poinformował rzecznik prasowy węgierskiego polityka. "Węgrom nigdy nie zależało na konfrontacji z Rosją, ale na nawiązaniu bliskich stosunków" – powiedział Orban na spotkaniu z Putinem. "Staramy się ratować dwustronne kontakty w obliczu szerszych napięć międzynarodowych" – dodał polityk.
PAP/dad