Litewska Prokuratura Generalna wszczęła śledztwo w sprawie uszkodzenia kabli telekomunikacyjnych na Morzu Bałtyckim. Wcześniej Niemcy, Szwecja i Finlandia ogłosiły, że też rozpoczęły badanie tej sprawy.
Litewskie śledztwo ma na celu ustalenie okoliczności incydentu oraz określenie tego, czy uszkodzenie kabli było celowym aktem sabotażu albo terroryzmu, czy spowodowane zostało innymi działaniami. Minister obrony Litwy Laurynas Kascziunas powiedział, że jeśli okaże się, iż jakiś kraj odpowiedzialny jest za uszkodzenie tych przewodów, to Unia Europejska będzie musiała zastosować sankcje.
Doradca litewskiego prezydenta Kestutis Budrys mówił w telewizji publicznej LRT, że w świetle ostatnich wydarzeń konieczne jest wzmocnienie rozpoznania i zwiększenie liczby patroli na Bałtyku. Jak dodał, władze w Wilnie mają informacje o działaniach rosyjskiego wywiadu oraz o tym, że na morzu mogą znajdować się różne jednostki działające pod przykrywką. "Wiemy, że istnieją, ukrywając się za wszelkiego rodzaju badaniami naukowymi, prowadząc działania, które w razie potrzeby mają na celu zakłócenie naszej komunikacji" - oświadczył prezydencki doradca. Jego zdaniem trzeba zwiększyć presję i uniemożliwić stronie rosyjskiej tak swobodną żeglugę.
Uszkodzone kable telekomunikacyjne na Bałtyku łączyły Finlandię z Niemcami oraz Litwę ze Szwecją. Szwedzkie media podają, że za awarią mógł mieć chiński statek towarowy.
IAR/ks