PAP: Minęło 100 dni od rozpoczęcia protestów po wyborach na Białorusi - jak na dziś ocenia pan szansę wyjścia z kryzysu w Mińsku? Czy polski rząd widzi jakąkolwiek szansę na doprowadzenie do nowych wyborów?
Marcin Przydacz: Nie mam żadnych wątpliwości, że to, co wydarzyło się na Białorusi w ostatnich miesiącach, to wielkie i nieodwracalne przebudzenie narodowe i obywatelskie narodu białoruskiego. Coś, czego nie obserwowaliśmy na tak wielką skalę nigdy dotychczas w tym państwie. Poszczególne narody na przestrzeni postsowieckiej odzyskują swoją tożsamość i tym samym dokonuje się ostateczny rozpad Związku Sowieckiego. Stąd tak nerwowa reakcja Rosji na wydarzenia w jej sąsiedztwie. Jak pamiętamy Władimir Putin uważa, że rozpad ZSRR to największa geopolityczna tragedia XX wieku. Białorusini wychodzący na ulice miast i miasteczek w 2020 roku, są dziś już innym, bardziej świadomym swoich praw i możliwości narodem. To dlatego wierzę głęboko, że uda się im wyprowadzić swój kraj z tego kryzysu i doprowadzić do zmian, których oczekują.
Oczywiście, polityka władz w Mińsku, polegająca na odrzuceniu współpracy i dialogu na jakimkolwiek forum międzynarodowym, czy to ONZ, czy OBWE, i wybór siłowego rozwiązania, nie napawa optymizmem. Z drugiej strony, coraz lepiej widać jednak, że dziś już nie ma wokół Białorusi w zasadzie żadnego sąsiada, który popierałby w pełni to, co robi A. Łukaszenka. Absurdalna i nieuzasadniona eskalacja brutalnych działań ze strony reżimu doprowadziła do masowych zatrzymań (to już ponad dwadzieścia tysięcy ludzi) i śmierci kolejnej ofiary protestów – młodego człowieka Ramana Bandarenki, pobitego przez członków białoruskich służb specjalnych.
Nawet w będącej dotychczas gwarantem utrzymania władzy przez A. Łukaszenkę Rosji narastają wątpliwości i refleksja nad ceną, jaką trzeba płacić za utrzymanie jednej osoby u władzy. Kreml prawdopodobnie coraz lepiej rozumie, że koszty finansowe i polityczne bezwarunkowego poparcia A. Łukaszenki są coraz większe i przede wszystkim zupełnie zbędne. Gospodarka białoruska jest na skraju zapaści, co znacząco będzie zwiększać koszty utrzymania aktualnych władz w Mińsku. Dalsza ingerencja w białoruski kryzys po stronie zdyskredytowanego i nieracjonalnego polityka spowoduje nieodwracalne koszty. Już teraz narastają wśród, dotychczas dość przyjaźnie nastawionych do Moskwy Białorusinów, nastroje nieprzychylne Rosji. Coraz więcej Białorusinów zastanawia się dlaczego ma darzyć sympatią władze na Kremlu, skoro te wspierają tak brutalny reżim, a warunki ich życia ulegają dalszemu pogorszeniu.
Jest wiele czynników wskazujących, że to kwestia czasu, kiedy władze w Mińsku i popierające je kręgi na Kremlu, będą musiały poważnie zweryfikować swoją obecną politykę. Nie znaczy to, że zmiana nastąpi jutro, ale pewnych procesów nie da się już odwrócić.
PAP: Jakie mogą być zatem kolejne kroki społeczności międzynarodowej, w tym UE wobec A. Łukaszenki i białoruskich władz? Czy organizacje międzynarodowe i poszczególne państwa mogą skorzystać z jeszcze innych narzędzi poza sankcjami?
M.P.: Społeczność międzynarodowa dysponuje całą gamą środków, które mogą wpłynąć na przyszłość Białorusi w krótkim i średnim okresie. Sankcje personalne są najbardziej zrozumiałe w odbiorze publicznym, ale zdecydowanie nie stanowią jedynego instrumentu reakcji. Najbardziej odczuwalny dla władz Białorusi jest bardzo szybki odpływ środków pochodzących z UE oraz innych międzynarodowych instytucji finansowych. Pogłębiający się brak zaufania do gospodarki Białorusi jeszcze bardziej ograniczy i tak niewielkie zainteresowanie inwestorów zachodnich zaangażowaniem i lokowaniem kapitału w gospodarce centralnie sterowanej przez niedemokratyczny aparat władzy. Narasta także niezadowolenie partnerów zewnętrznych, nie tylko zachodnich, którzy mogliby na Białorusi prowadzić duże inwestycje infrastrukturalne (np. Chiny), a muszą wciąż liczyć się z niejasną sytuacją polityczną i pogłębiającym się kryzysem.
Wszyscy ci, którym zależy na wolnej, niezależnej, suwerennej i demokratycznej Białorusi, mają możliwość działania na wielu polach. Przede wszystkim konsekwentnie wspieramy społeczeństwo obywatelskie na Białorusi. Dzięki dużemu zaangażowaniu polskiej dyplomacji notujemy istotny wzrost zainteresowania całej Europy niesieniem tej pomocy. Uważam, że jest to nie tylko nasz obowiązek moralny, ale uzasadniona polityka nakierowana na korzystne dla RP i UE skutki. Także z inicjatywy polskiej, instytucje europejskie przygotowują właśnie konkretną, kompleksową ofertę gospodarczą dla przyszłej, demokratycznej Białorusi. Trzeba także pamiętać o wszelkich naruszeniach praw człowieka. Społeczność międzynarodowa i organizacje pozarządowe skrupulatnie je dokumentują. Dość wspomnieć tylko działania Specjalnej Sprawozdawczyni ONZ ds. Białorusi, czy Mechanizm Moskiewski, uruchomiony w ramach OBWE, w ramach którego Polska pozostaje jednym z aktywniejszych członków. Skutkiem tych działań będą także działania na rzecz ścigania osób odpowiedzialnych za stosowanie represji.
Zakres użytych instrumentów międzynarodowych będzie odpowiadał działaniom władz w Mińsku. W odpowiedzi na te brutalne działania, UE zdecydowała o przygotowaniu kolejnej, trzeciej już transzy sankcji. Mińsk powinien rozumieć, że po tym, co się wydarzyło, nawet całkowite stłumienie protestów bynajmniej nie będzie końcem ochłodzenia w relacjach z Zachodem. Oferta ze strony Zachodu wzywająca władze w Mińsku do dialogu z szerokim spektrum społeczeństwa obywatelskiego i oferująca pomoc w przeprowadzeniu pokojowej transformacji - wciąż jednak pozostanie otwarta. Wierzę głęboko, że w Mińsku dojrzeje myśl, że droga do stabilizacji i uspokojenia sytuacji wiedzie poprzez pokojowy proces dialogu władzy ze społeczeństwem. Z punktu widzenia społeczności międzynarodowej konieczne bowiem jest, by w tych zmianach uczestniczyła demokratyczna opozycja. Chodzi o to, by decyzje o przyszłym kształcie Białorusi nie były podejmowane za zamkniętymi drzwiami pałacu prezydenckiego, albo w Moskwie, bez samych Białorusinów. Dlatego właśnie, wspólnie z innymi partnerami nawołujemy do rozpoczęcia dialogu ze społeczeństwem, którego efektem będzie narodowa zgoda, co do przyszłego ustroju tego państwa. Pierwszym krokiem powinno być powtórzenie wyborów prezydenckich, by w uczciwym wyścigu wygrać mógł ten kandydat, który zdobędzie najwięcej legalnie oddanych głosów.
PAP: Czy i w jaki sposób Polska wspiera obecnie społeczeństwo białoruskie?
M.P.: Polska uruchomiła, ogłoszony przez premiera Mateusza Morawieckiego, pakiet "Solidarni z Białorusią", który zakłada udzielenie wsparcia finansowego w kwocie 50 mln zł. Część z tych środków już została wykorzystana. Wsparcie prawne, medyczne, psychologiczne, otrzymują osoby poszkodowane brutalną reakcją władz. Na polskie uczelnie zapraszani są białoruscy studenci i naukowcy, których pozbawiono możliwości kontynuowania nauki, czy badań ze względów politycznych. Przewidzieliśmy nawet 1000 takich miejsc na polskich uczelniach. Istotnym dla utrzymania społecznego zaangażowania jest dostęp do niezależnej informacji, zachowanie pluralizmu medialnego, szczególnie po cofnięciu przez reżim Aleksandra Łukaszenki akredytacji zagranicznym dziennikarzom, czy więzienie dziennikarzy białoruskich. Codziennie dostaję informację od stacji Belsat TV o kolejnych korespondentach, którzy zostają uwięzieni lub którym konfiskowany jest sprzęt. Dlatego dodatkowe wsparcie potrzebne jest także organizacjom pozarządowym oraz na rzecz wolnych mediów.
W tak krytycznych czasach, gdy Europa czy USA zajęte są własnymi sprawami, gdy każde państwo boryka się z własnymi problemami związanymi z drugą falą pandemii, łatwo byłoby zapomnieć o tym co dzieje się na Białorusi. Obowiązkiem Polski jest do tego nie dopuścić. Dlatego chcemy, by pomoc ta była kontynuowana. Codziennie rozmawiam z partnerami w UE o ich większym zaangażowaniu w działania na rzecz wolnej Białorusi. Sami także poszerzymy możliwości finansowe i tematyczne konkursów Polskiej Pomocy Rozwojowej i Polskiej Dyplomacji Publicznej w 2021 r. Wspieramy białoruskie środowiska emigracji politycznej. Premier Morawiecki, w imieniu rządu RP, przekazał środowiskom białoruskim klucze do nowego budynku dla Domu Białoruskiego w Warszawie. Będziemy wspierać białoruską diasporę – również tę mniej widoczną, choć bardzo aktywną, nie tylko w Polsce, ale w innych stolicach.
Podejmujemy działania na rzecz utrzymania mobilności Białorusinów do Europy: wydajemy wizy humanitarne, na bazie których Białorusini będą mogli nie tylko szybko przekroczyć granicę, ale w razie potrzeby, także podejmować pracę. Znaleźliśmy już rozwiązanie, jak ograniczyć do minimum negatywne skutki wyrzucenia polskich konsulów wizowych z Białorusi.
Podejmujemy działania pomocowe w wymiarze gospodarczym. Z jednej strony program dla białoruskich przedsiębiorców "Poland. Business Harbour". Z drugiej polski koncept Planu Ekonomicznego dla Demokratycznej Białorusi, który został zaakceptowany przez wszystkie państwa UE i dziś jest już przygotowywany przez Komisję Europejską. Chcemy także zachować dialog z białoruską administracją. Dlatego, między innymi na polski wniosek, Białoruś nie została wykluczona ze spotkań urzędników państw Partnerstwa Wschodniego. Profesjonalna kadra urzędnicza potrzebna jest dzisiaj i potrzebna będzie także w przyszłości, gdy państwo będzie już demokratyczne i potrzebni będą doświadczeni menedżerowie i specjaliści.
PAP: Jak długo może potrwać obecny kryzys? Protesty nie ustają, ale trudno mówić o jakiś przełomowych wydarzeniach.
M.P.: Przełomowym wydarzeniem było przebudzenie Białorusinów. Teraz trwa proces i to w tym procesie towarzyszymy naszym sąsiadom. Minęło 100 dni protestów, nikt nie przewidział, że w sytuacji tak masowych represji, determinacja narodu białoruskiego będzie tak silna. Mając na uwadze fakt, że są to protesty godnościowe, jasne jest, że mają one solidną podstawę, by trwać długo i być skuteczne. Potrzeba poczucia godności ludzkiej jest powszechna i naszą rolą powinno być wspieranie wolnej, suwerennej i niepodległej Białorusi, w której o sprawach zasadniczych dotyczących przyszłości i kierunków polityki państwa decydują wolni obywatele.
PAP/dad