Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista, były minister kultury i ambasador tego kraju m.in. w Polsce, a obecnie zastępca Swiatłany Cichanouskiej powiedział, że wagnerowcy umieszczeni na Białorusi mają za zadanie destabilizować sąsiednie państwa. Jak mówił, ich misja dotyczy nie tylko Polski i Litwy, będących w NATO, ale również Ukrainy.
Paweł Łatuszka mówił, że już w 2021 roku Białoruś miała planować zbrojną prowokację przeciwko Polsce, ale Mińskowi brakowało nuklearnych gwarancji Moskwy.
Paweł Łatuszka podkreślił, że działania Łukaszenki i Putina przeciwko NATO mają zmusić społeczeństwa sojuszniczych państw do strachu i uległości wobec gróźb użycia siły.
Obecność najemników Grupy Wagnera na Białorusi stwarza ryzyko i potencjał do działań wojskowych w "szarej strefie". Zaś NATO nie jest jeszcze dobrze przystosowane do odpowiedzi na takie działania - mówi w rozmowie z PAP Elisabeth Braw, ekspertka American Enterprise Insitute (AEI).
Odkąd po przerwanym buncie najemnicy Grupy Wagnera pojawili się na Białorusi, władze Polski i innych państw sąsiednich głośno zgłaszały swoje obawy o to, że rosyjscy bojownicy mogą zostać użyci do wrogich działań przeciwko sojusznikom Ukrainy. Według Elisabeth Braw, autorki publikacji i książek na temat niekonwencjonalnych zagrożeń i operacji w szarej strefie bezpieczeństwa, są to obawy uzasadnione.
"Oczywiście nie wiemy jeszcze do końca, na jakich warunkach i w jakich okolicznościach wagnerowcy będą stacjonować na Białorusi. Czy rosyjskie władze będą próbować - tak jak w innych krajach, gdzie działają - używać ich jako instrumentu swojej polityki, przeciwko Polsce czy Litwie? Czy po prostu powiedzą im, by zamknęli się i tam już zostali? To raczej nie jest rodzaj ludzi, którzy potrafią usiedzieć w domu" - mówi Braw. Dodaje, że działania reżimu Łukaszenki z 2021 r. i używanie wojska do napędzania sztucznej fali migracyjnej sugerują, w jaki sposób wagnerowcy mogą zostać wykorzystani przez władze.
"Łukaszenka już wtedy testował scenariusz, który był czymś mniej niż inwazją, a więcej niż zwykłym ruchem granicznym. Oczywiście ciężko jest przewidzieć, jak to może się rozegrać, ale to jest dokładnie typ działań w "szarej strefie" do których najemnicy, teoretycznie z prywatnej firmy się najlepiej nadają" - mówi. Ocenia, że widzi trzy główne scenariusze co do przyszłej roli wagnerowców: szkolenie białoruskich sił i ochrona reżimu Łukaszenki, działania dywersyjne, lub ostateczne przeniesienie działalności Wagnera do Afryki. Jak dodaje, mimo apeli państw regionu o dostosowanie sił NATO do nowej sytuacji, Sojusz nie jest dobrze przystosowany do odpowiedzi na tego typu zagrożenia.
"Ciężko pomyśleć, co konkretnie NATO mogłoby zrobić w związku z wagnerowcami na Białorusi, bo ostatecznie nie jest to oficjalna armia, która jest częścią sił Rosji czy Białorusi. Wyzwanie więc polega na tym, że NATO nie jest przeznaczone do odpowiedzi na agresję w szarej strefie, mimo że polskie czy litewskie władze mają prawo być zaniepokojone" - mówi Braw.
Ocenia, że ze względu na trudne do przewidzenia zagrożenie, prawdopodobnie najlepszą odpowiedzią na możliwe prowokacje jest to, co rządy już zrobiły - wzmocnienie ochrony granic i obecności wojsk przy granicy, wzmocnienie czujności wywiadu oraz szkolenia z odpowiedzi na działania dywersyjne.
"Dobra wiadomość jest taka, że mając już ponad dwa lata doświadczeń z działaniami reżimu Łukaszenki na granicy, kraje te prawdopodobnie są lepiej przygotowane do odpowiedzi na takie działania w przyszłości" - konkluduje Braw.
IAR/PAP/ks