W komunikacie podkreślono, że UE od początku jest zaangażowana w pokojowe rozwiązanie konfliktu.
Zwrócono też uwagę, że Moskwa okupuje gruzińskie terytoria z pogwałceniem prawa międzynarodowego i do tej pory nie wypełniła wszystkich punktów porozumienia o zawieszeniu broni, które zawarła z Gruzją 12 sierpnia 2008 roku. W jego wypracowaniu pośredniczyła UE. Biuro wskazało, że na okupowanych terytoriach dochodzi do łamania praw człowieka, ograniczania wolności i utrudniania powrotów rdzennym mieszkańcom.
Wysoki przedstawiciel Unii wezwał strony do konstruktywnej dyskusji nad wdrożeniem w życie wynegocjowanej umowy.
UE wzywa do poszanowania suwerenności Gruzji
UE potwierdziła również swoje zdecydowane poparcie dla niepodległości, suwerenności i integralności terytorialnej Gruzji w granicach uznawanych przez społeczność międzynarodową.
"Społeczności lokalne nadal cierpią z powodu wyzwań humanitarnych i naruszeń praw człowieka, w tym z powodu ograniczeń swobody przemieszczania się i nielegalnych zatrzymań. Utrzymujące się przeszkody dla osób wewnętrznie przesiedlonych i uchodźców w powrocie do miejsca pochodzenia. Unia Europejska była w pełni zaangażowana w wysiłki zmierzające do rozwiązania konfliktu, w tym jako współprzewodnicząca międzynarodowych dyskusji w Genewie oraz w działania specjalnego przedstawiciela UE. Wzywamy wszystkich uczestników do konstruktywnego zaangażowania się w dyskusje, w celu osiągnięcia pełnej realizacji sześciopunktowego porozumienia z 12 sierpnia 2008 roku. Podkreślamy również prawo uchodźców i osób wewnętrznie przesiedlonych do wyboru trwałego rozwiązania, w tym dobrowolnego, bezpiecznego i godnego powrotu" - napisano.
"Do stabilizacji sytuacji w zakresie bezpieczeństwa przyczyniła się również stała obecność Misji Obserwacyjnej UE (EUMM Georgia) z ponad 200 obserwatorami cywilnymi. Z mandatem przedłużonym ponownie do grudnia 2024 r. EUMM pozostaje jedyną międzynarodową misją w terenie, która ma ułatwiać bezpieczne i normalne życie społecznościom lokalnym mieszkającym po obu stronach granic administracyjnych z Abchazją i Osetią Południową" - zaznaczono.
Wojna Rosji przeciw Gruzji
8 sierpnia mija 15 lat od wybuchu gruzińsko - rosyjskiej wojny o Osetię Południową. Działania zbrojne rozpoczęły się w nocy z 7 na 8 sierpnia 2008 roku. Zakończyły w nocy z 12 na 13 sierpnia zawarciem porozumieniem o zawieszeniu broni.
00:50 12491498_1.mp3 Wojna Rosji przeciwko Gruzji. Relacja Macieja Jastrzębskiego (IAR)
Jak podkreślają Gruzini, Moskwa do dziś nie wypełniła zobowiązań zawartych w tym dokumencie, między innymi nie wycofała swoich wojsk z Osetii Południowej i Abchazji. W ocenie przewodniczącego gruzińskiego parlamentu Szałwy Papuaszwilego, daty mają tylko symboliczne znaczenie. - Wojna zaczęła się znacznie wcześniej i trwa do dziś" - stwierdził gruziński polityk.
- Rosja okupowała Gruzję przez 200 lat i nigdy nie chciała uznać jej suwerenności - stwierdził gruziński minister do spraw kontaktów z Rosją Zurab Abaszidze.
- Kulminacją tych działań był właśnie 2008 rok i wybuch kolejnej już wojny - dodał dyplomata.
Oddając hołd ofiarom wojny z Rosją, premier Gruzji Irakli Garibaszwili oświadczył, że władze w Tbilisi podejmują wszelkie działania, aby przywrócić terytorialną integralność kraju.
- Dla pokoju nie ma alternatywy. Musimy odzyskać nasze terytoria na drodze pokojowej, wykorzystując mądrą i pragmatyczną politykę - podkreślił szef gruzińskiego rządu.
Strefa strachu
- Na terenach Gruzji przy granicy z separatystycznymi i kontrolowanymi przez Rosję Osetią Płd. oraz Abchazją można odnieść wrażenie, że rosyjska inwazja na Gruzję w 2008 roku wciąż trwa; jest to tzw. strefa strachu, gdzie w skrajnie trudnych warunkach żyje około 10 tys. osób - czytamy we wtorkowym reportażu niezależnego rosyjskiego portalu Meduza.
Na tych obszarach znajduje się około 70 wsi. Lęk ich mieszkańców wynika nie tylko z bezpośredniej bliskości rosyjskich wojsk, ale także z nie uregulowanego przebiegu "granicy" z separatystycznymi republikami. Linii rozgraniczenia nie wyznacza tam żaden solidny mur czy płot, ale w najlepszym wypadku drut kolczasty. Gdzieniegdzie są to wręcz pojedyncze tabliczki, słupki czy tasiemki - relacjonował korespondent Meduzy Witalij Małyszow.
Rosjanie od dawna przesuwają tę "granicę". Tylko w ciągu ostatnich pięciu lat niektóre domy w gruzińskich miejscowościach nagle znalazły się na terenach niekontrolowanych przez władze w Tbilisi. Budynki wraz z ich mieszkańcami po prostu zostały zagarnięte przez Osetię Południową, czyli de facto przez Rosję - przypomniał opozycyjny portal.
"W tym przygranicznym regionie panuje niebywale przytłaczająca atmosfera, a piękna przyroda wokół tylko dodatkowo te nastroje uwypukla. Ludzie żyją w nieustannym strachu przed rosyjskimi wojskami i zaczynają się denerwować, gdy próbuje się rozmawiać z nimi po rosyjsku. Według danych organizacji Siła w Jedności, zarządzanej przez aktywistę Dawida Kacarawę, w ciągu ostatnich 15 lat (Rosjanie) siłą przyłączyli tam (do Osetii Południowej tereny zamieszkane przez) około 1,4 tys. osób" - podkreślono w reportażu.
Jak dodano, warunki życia okolicznych mieszkańców można określić mianem katastrofalnych. Wielu cywilów pozostaje uzależnionych od wsparcia wolontariuszy, dostarczających na te odległe obszary żywność i lekarstwa, a także pomagających przy remontach domów. Praktycznie nie ma tam szkół. Dzieci muszą pokonywać długą drogę do innych miejscowości, nierzadko pieszo przez lasy.
Organizacja Siła w Jedności próbuje patrolować linię rozgraniczenia przy pomocy dronów. Lokalni mieszkańcy przekazują wolontariuszom informacje o tym, gdzie ostatnio dostrzegli rosyjskich wojskowych - powiadomiła Meduza.
PAP/IAR/PolskieRadio24.pl/ak/dad