Od rana palestyńskie ugrupowanie wystrzeliło w kierunku Izraela co najmniej dwa i pół tysiąca rakiet. Kilkudziesięciu bojowników przedostało się też na teren Izraela.
Co najmniej 40 osób zginęło, a 740 zostało rannych od początku sobotniego ataku Hamasu na Izrael - podał portal Times of Israel, powołując się na lokalną telewizję.
Fotoreporter agencji Reutera przekazał, że widział wiele ciał na ulicach miasta Sderot w izraelskim Dystrykcie Południowym.
Członkowie Hamasu przedostali się do Izraela drogą lądową, powietrzną i morską. Zaatakowali między innymi na bazę wojskową na granicy ze Strefą Gazy, gdzie porwali kilku izraelskich żołnierzy. W mediach społecznościowych pojawiają się nagrania, które pokazują, że bojownicy porywają cywilów i wywożą ich do Strefy Gazy. Mieli też zniszczyć płot na granicy ze Strefą.
Zabici i ranni w strefie Gazy
Siły obronne Izraela twierdzą, że przeprowadziły naloty na 17 obiektów wojskowych i cztery siedziby należące do Hamasu w Strefie Gazy.
Wcześniej izraelska armia ogłosiła rozpoczęcie operacji "Miecze z żelaza", która ma być odpowiedzią na palestyński atak. Premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył, że Izrael jest w stanie wojny.
- Rano Hamas rozpoczął niespodziewany atak na Izrael. To jest wojna i my ją wygramy - powiedział.
Po stronie palestyńskiej w Gazie przerażeni cywile uciekają z domów z obawy przed izraelskim odwetem.
Według agencji AFP po stronie palestyńskiej zginęło co najmniej dziewięć osób. Jak podał Reuters, rannych przetransportowano do szpitali w Gazie. Palestyńczycy informują, że po ich stronie zginęło 160 osób, a ponad tysiąc jest rannych.
PAP/IAR/ho