Minęło ponad 35 lat od publikacji materiałów o egzekucjach przez funkcjonariuszy NKU pod Mińskiem, ale oficjalne - białoruskie władze stale temu zaprzeczają.
Po raz pierwszy o masowych egzekucjach dokonanych przez funkcjonariuszy NKWD na trakcie Kuropackim zrobiło się głośno 3 czerwca 1988 roku dzięki artykułowi "Kurapaty – droga śmierci" autorstwa Zjanona Pazniaka i Jewhena Szmygalewa. Publikacja odbiła się echem wywołując duże poruszenie i doprowadziła do wszczęcia śledztwa, w wyniku którego ustalono, że w Kuropatach pochowano ofiary egzekucji przeprowadzonych przez NKWD w latach 1937-1941. Według szacunków w Kuropatach rozstrzelano kilkadziesiąt tysięcy osób.
Pomnik ku pamięci pomordowanych
Ku pamięci w kolejnych latach trakcie Kuropackim wzniesiono pomnik ludowy.
Zjanon Paźniak podczas spotkania w Domu Białoruskim w Warszawie opowiadał, że informacje i dowody na temat egzekucji pojawiały się już w latach 70. XX w., jednak nie było wówczas jeszcze szans na rozpoczęcie badań i prac archeologicznych:
- Lubię rozmawiać ze zwykłymi ludźmi i oni mi powiedzieli, a był to początek lat 70., że w tym lesie jest wiele grobów, tam ludzi rozstrzeliwano. Opowiadali mi straszne rzeczy. Poszedłem tam i zobaczyłem zagłębienia (w miejscach pochówku - przyp. red.), groby. Rozmawialiśmy o tym z artystą Mykolem Kupavem, opowiedziałem o tym sekrecie mojemu przyjacielowi Jewgienijowi Szmygalewowi, który pracował jako inżynier w fabryce Arzhenikidze - wspominał Paźniak.
- Weszliśmy w te zagłębienia i zrozumieliśmy, że nie da się tego ogłosić, napisać. Przecież jeśli się o tym dowiemy, to albo powstanie tam stadion, albo basen, a my zostaniemy uwięzieni. To był straszny czas. Wiadomo, że stadion Dynamo powstał na cmentarzu żydowskim. Zrobiono to specjalnie, aby zniszczyć historię i pamięć. Czekaliśmy na swój czas. Powtarzam, był to początek lat 70. - nikt o tym nie wiedział, poza nami i ludźmi, którzy nam o tym opowiadali. I przyszedł czas w latach 80., kiedy zaczęła się pierestrojka, ludzie stali się bardziej wolni, pojawiła się ograniczona wolność słowa - mówił.
Dlaczego Mińsk fałszuje fakty?
Chęć nieuznawania faktów masowych rozstrzeliwań przez organy NKWD tłumaczy się tym, że reżim Łukaszenki jest ideologicznym spadkobiercą ZSRR, mówi Wiaczesław Siwczuk.
- To jest geneza narodowa. Dlatego nie chcą powiedzieć prawdy o represjach komunistycznych na Białorusi, które były straszne. Władze doskonale wiedzą, że czekistowski system przestępczy tam strzelał, wiedzą o tym bardzo dobrze - zapewnia Siwczuk.
- Sprawa karna była wszczynana dwukrotnie, wiele dokumentów wyraźnie to stwierdza. Ale rząd robi wszystko, żeby milczeć o zbrodniach swoich poprzedników, bo oni też na co dzień popełniają przestępstwa. Kuropatwy są teraz wizerunkiem, bo Białorusini są jedynym narodem w Europie, któremu ze względu na represje komunistyczne zabrania się poznania prawdy - mówi Wiaczesław Siwczuk.
- W samym Mińsku było co najmniej 15 miejsc, w których przestępczy system Czeka, GPU, NKWD, MGB rozstrzeliwał Białorusinów. Takie miejsca znajdowały się w pobliżu każdego centrum dzielnicy. Wielu Białorusinów zginęło w Gułagu, liczby są straszliwe i niedoszacowane, bo archiwa są zamknięte, krewni nie wiedzą, gdzie są pochowani ich bliscy. Po 2020 roku ten system powrócił do czasów stalinowskich i wszystko zmierza do tego, że ten system zacznie zabijać Białorusinów. Poprzez represje polityczne, tak jak ich poprzednicy - dodał.
Prokuratura niszczy akta
Polityk, historyk Zjanon Paźniak zwraca uwagę na podejście Prokuratury Białorusi do śledztwa w sprawie Kuropatów. - Prokuratura w swoim podsumowaniu napisała, co następuje: udowodniono, że tam funkcjonariusze NKU zabijali i rozstrzeliwali ludzi. Sprawa karna jest zamknięta, bo ci, którzy to zrobili, albo się zastrzelili, albo już nie żyją. Wszystkie materiały podlegają zniszczeniu. Wszystko, co odkopaliśmy, czyli w archeologii, wydaje się być archiwizowane, bo to materiał naukowy. Ale ponieważ prokurator prowadził sprawę karną, a my mieliśmy z nimi kontrakt, urzędnicy przejęli ten materiał i go zniszczyli. Ale wszystko jest nagrywane, fotografowane, więc nie można się temu sprzeciwić. Jednak nauka się rozwija i dziś te odkrycia mogą powiedzieć coś innego - zauważył Paźniak.
Dziś Kuropaty pod Mińskiem to przede wszystkim publiczny pomnik stworzony przez obywateli kraju. Za każdym razem władze idą na pewne ustępstwa, tylko pod naciskiem społeczeństwa. Tak było np. gdy chcieli położyć obwodnicę bezpośrednio przez Kuropaty, później działaczom udało się odsunąć budowę centrum biznesowego od traktu.
W listopadzie 2018 roku za zgodą Ministerstwa Kultury Republiki Białoruś zainstalowano w Kuropatach tablicę pamiątkową. Jest to budowla z dzwonem, na której znajdują się napisy w czterech językach urzędowych przedwojennej BSRR (białoruskim, rosyjskim, jidysz i polskim). Jednocześnie na środku traktu pojawiła się tablica z nazwą Republiki Białorusi, na której widniała informacja, że jest to "miejsce śmierci ofiar represji politycznych lat 30. i 40. XX wieku". oraz "wartość historyczna i kulturowa" oraz "spowodowanie szkód podlega karze".
Źródło: Polskie Radio dla Zagranicy - Redakcja Białoruska
dad