Polska mogłaby wesprzeć Kanadę w ocenie zagrożeń stwarzanych przez Rosję – powiedział PAP znany kanadyjski ekspert Marcus Kolga.
„Polska mogłaby pomóc Kanadzie oszacować, co można zrobić z rosyjskim zagrożeniem. Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski bardzo dobrze wie, jak wyglądają rosyjskie operacje i jest znanym na świecie liderem, jeśli chodzi o ich rozumienie i fachową ocenę. Miejmy nadzieję, że mógłby wesprzeć informacyjnie nasz rząd i zmotywować do nieco bardziej zdecydowanego zniechęcania Rosjan. Minister Sikorski byłby właściwą osobą, by o tym problemie opowiedzieć” - ocenił w rozmowie z PAP Kolga, współpracownik (senior fellow) w Instytucie Macdonald-Laurier i dyrektor projektu DisinfoWatch, jeden z najbardziej znanych kanadyjskich ekspertów zajmujących się Rosją.
W czwartek parlamentarzyści z komisji bezpieczeństwa narodowego jednomyślnie opowiedzieli się za rozpoczęciem dochodzenia w sprawie wykorzystania przez Rosję skrajnie prawicowych kanadyjskich influencerów.
Mimo ujawnienia kilka dni temu, że to Kanadyjczycy są założycielami spółki będącej właścicielem amerykańskiej Tenet Media, zajmującej się na zlecenie kremlowskiej telewizji RT publikacją dezinformacji, rosyjskie wpływy nie stały się wiodącym tematem.
„To jest bardzo frustrujące, widzimy przecież dymiącą jeszcze strzelbę” - powiedział Kolga, podkreślając, że nie ma wytłumaczenia, dlaczego tak wielu kanadyjskich polityków i dziennikarzy ignoruje problem rosyjskich działań. „Kanada jest celem Rosji od lat 30. XX w. Jest miejscem wejścia dla operacji w USA. Jest krajem G7, jednym z najważniejszych i największych państw na świecie, ważnym krajem w wielu organizacjach, w tym NATO” - dodał Kolga. W ub. tyg. kanadyjski magazyn PressProgress.ca ujawnił, że współzałożycielka Tenet Media miała kontrakt z Rosją, gdy organizowała konferencję populistycznej Kanadyjskiej Partii Ludowej (PPC).
W poniedziałek portale dziennikarzy śledczych Vsquare.org i Frontstory.pl opisały, jak Rosja poprzez organizację Social Design Agency manipulowała wyborami w krajach UE, wspierając skrajnie prawicowe partie. We wrześniu FBI zamknęło stronę internetową Reliable Recent News (RRN), kluczową dla jednej z dużych rosyjskich operacji dezinformacji. Strona upowszechniała prokremlowską propagandę, zajmowała się też Kanadą, zamieszczając artykuły ośmieszające premiera Justina Trudeau oraz teksty promujące szefa opozycyjnych konserwatystów Pierre'a Poilievre.
Trudeau mówił w środę w parlamencie, że jest rzeczą „bardzo alarmującą, że Rosja podsuwa swoją propagandę”. „Ale jeszcze bardziej zadziwiające jest to, że używają skrajnie prawicowych kanadyjskich influencerów, by podzielić Kanadyjczyków. (…) Wzywam wszystkie partie, w tym Partię Konserwatywną, by przeciwstawić się temu i poprowadzić dochodzenie” – dodał.
W Kanadzie trwa od ub.r. dochodzenie komisji sędzi Marie-Josee Hogue w sprawie prób wpływania na kanadyjską politykę przez obce rządy. W poniedziałek zaczęła się druga część prac, jednak na liście świadków nie znalazł się ani jeden ekspert od Rosji – podkreślił Kolga.
Dodał, że nie chodzi tylko o wybory, także np. o „moralnie giętkich” kanadyjskich naukowców współpracujących z rosyjskimi instytutami, działającymi na potrzeby rosyjskiego wywiadu, zaangażowanie Rosji we wspieranie wydarzeń takich jak tzw. „konwój wolności”, który w 2022 r. przez kilka tygodni blokował Ottawę i przejścia graniczne. „Takie organizacje służą identyfikacji osób, które byłyby skłonne współpracować z Rosją” - podkreślił. Wskazał też na wsparcie Rosji dla skrajnych grup mediowo-propagandowych. „Cały czas mamy kanadyjskich aktywistów ze skrajnej prawicy i ze skrajnej lewicy, którzy pojawiają się w programach RT” - wskazał Kolga.
W środę Sąd Federalny Kanady orzekł, że jedna z takich skrajnie prawicowych grup medialnych, Rebel News, nie może być uznana za organizację prasową. Grupa chciała korzystać z dostępnych dla mediów ulg podatkowych. Kanadyjski fiskus odmówił Rebel News tego statusu, a Sąd Federalny, napisał w orzeczeniu m.in., że w trzytygodniowej analizie kontentu Rebel News na 423 materiały wymogi materiału dziennikarskiego spełniało tylko dziesięć.
Problemem jest też brak zainteresowania dla działań partii, które utrzymują relacje z jawnie prokremlowską niemiecką AfD. „Niemcy są doskonałym ostrzeżeniem dla Kanady i pokazują, co dzieje się, jeśli nie zauważa się operacji, w wyniku których rośnie ekstremizm. To jeden z głównych celów Rosji: tworzenie podziałów i polaryzacja zachodnich społeczeństw” - powiedział Kolga. Dodał, że nie ma też analiz związków rzekomo religijnych organizacji z finansującym tego typu działania na zlecenie Kremla Konstantinem Małowiejewem. „Tymczasem są sygnały o osobach związanych z Małofiejewem, o konferencjach, w których uczestniczą kanadyjscy politycy, promujący "rodzinne wartości", media trochę się tym zajmują, ale nie ma wysiłków na rzecz tego, by zwiększać świadomość takich działań” - wskazał ekspert.
Kolga podkreślił znaczenie i skuteczność działań takich jak tzw. mechanizm szybkiego reagowania działający w resorcie spraw zagranicznych. „Ich praca jest doceniana przez sojuszników, jasno pokazują zagrożenia dla naszej demokracji, ale powinna być wykorzystana szerzej przez agencje rządowe” - ocenił. Zwrócił też uwagę na wsparcie Kanady dla niezależnych rosyjskich i białoruskich dziennikarzy. Jednak jego zdaniem w Kanadzie poświęca się za mało uwagi zagrożeniom ze strony Rosji, mniej niż w przypadku Chin czy Indii.
„Można przyjąć, że wiele osób w Kanadzie nie rozumie, dlaczego biali Europejczycy mieliby być zaangażowani przeciw Kanadzie. Podkreślam jednak, że to tylko spekulacje. Może w Kanadzie nie rozumie się koncepcji rosyjskiego kolonializmu? Może wynika to z naszej niechęci do spojrzenia na własną kolonialną przeszłość? Nie wiem, nie mam wyjaśnienia” - podsumował Kolga.
PAP/ks