Od kilkunastu miesięcy nie ma praktycznie tygodnia, by w brytyjskiej prasie nie pojawił się jakiś tekst, przedstawiający Polskę w niezwykle pozytywnym świetle – czy to na temat pomocy uchodźcom z Ukrainy, czy prezentujący ją jako rosnącą europejską potęgę militarną, jako szybko rozwijającą się gospodarkę, czy zachęcający do odwiedzenia Polski.
Przy czym w wielu przypadkach publikowane są one przez te same gazety, które jeszcze kilkanaście lat temu straszyły Brytyjczyków zalewem taniej siły roboczej z Polski.
- Wiele tekstów dotyczących Polski w brytyjskiej prasie, zwłaszcza w prasie tabloidowej, od połowy pierwszej dekady XXI wieku było pisanych przez pryzmat polskich imigrantów przyjeżdżających do Wielkiej Brytanii. I duża część z nich miała wydźwięk raczej negatywny – że to Polacy zaniżają pensje brytyjskich pracowników czy wykonują prace, które w przeciwnym razie wykonywaliby Brytyjczycy. Faktem jest, że w tamtym czasie i przez długi czas to właśnie przez pryzmat tej polskiej społeczności, która zaczęła się pojawiać po rozszerzeniu UE i otwarciu przez Wielką Brytanię rynku pracy, większość Brytyjczyków postrzegała Polskę i Polaków – mówi prof. Szczerbiak.
Zmiana w postrzeganiu Polski i Polaków
Jak wskazuje, ta narracja utrzymywała się długo m.in. z tego powodu, że liczba Polaków, którzy wtedy przyjechali, okazała się znacznie, znacznie większa niż ktokolwiek, z rządem Tony’ego Blaira na czele, przewidywał, a Polacy w krótkim czasie stali się najliczniejszą mniejszością narodową w Wielkiej Brytanii. Zrozumiałe zatem, że było to tematem w kampanii przed referendum na temat wyjścia z UE, gdyż kluczowymi kwestiami w niej były możliwości kontrolowanie własnych granic czy regulowania dostępu do rynku pracy.
- Zaczęło się to zmieniać w drugiej połowie poprzedniej dekady, z kilku powodów. Po pierwsze, ludzie po prostu przyzwyczaili się, że Polacy tu są, zwłaszcza, że jest to grupa, która łatwo się asymiluje. Po drugie, w wyniku brexitu zmienił się główny punkt uwagi w związku z imigrantami. Imigracja nadal jest bardzo ważną kwestią w Wielkiej Brytanii, ale uwagę skupia kwestia nielegalnych imigrantów przepływających przez kanał La Manche czy przybyszów spoza UE, a nie kwestia osób z Europy Wschodniej czy Polski. Po trzecie wreszcie, liczba Polaków w Wielkiej Brytanii zaczęła się zmniejszać, co było spowodowane brexitem, pandemią koronawirusa, a także tym, że polska gospodarka cały czas się szybko rozwijała – wyjaśnia Aleks Szczerbiak.
Wskazuje, że wtedy też uwaga mediów zaczęła się przenosić na rozwój gospodarczy Polski – na to, że mimo dużych wydatków na świadczenia socjalne, które się zaczęły po 2015 r., miała zrównoważony budżet, że najlepiej w Unii Europejskiej przeszła przez kryzys wywołany pandemią, że Polacy wracają z Wielkiej Brytanii do kraju. Jak zaznacza, nie przesłaniał tego nawet fakt, że było – i nadal jest – wiele wrogości w zachodnich mediach, w tym także niektórych brytyjskich w stosunku do rządu Prawa i Sprawiedliwości.
- A potem zaczęła się wojna na Ukrainie, która katalizuje i przyspiesza tę zmianę w percepcji Polski. W narracji medialnej zaczęła być postrzegana i przedstawiana jako wielki sojusznik Ukrainy, lider solidarności z narodem ukraińskim, zarówno pod względem dostarczania pomocy wojskowej i humanitarnej, jak i przyjmowania milionów uchodźców z Ukrainy. To dla wielu brytyjskich komentatorów było naprawdę zaskoczeniem, przełamaniem stereotypów, ponieważ ze względu na kryzys migracyjny z 2015 r. Polska była postrzegana jako kraj bardzo antyimigracyjny. I rola, jaką Polska odgrywa w wojnie na Ukrainie, stała się teraz dominującym pryzmatem, przez który jest ona postrzegana w Wielkiej Brytanii – mówi ekspert.
Lepsza ocena sytuacji
Jak dodaje, to z kolei wiąże się z innymi wątkami, które zaczynają być zauważane i łączone ze sobą – to, że w odpowiedzi na rosyjską napaść na Ukrainę polski rząd bardzo mocno zwiększył wydatki na obronność i zaczął bardzo szybko modernizować siły zbrojne pokazuje, że stan polskiej gospodarki pozwala jej na to. To, że od początku Polska miała bardziej realistyczną ocenę sytuacji niż Francja i Niemcy, które zdyskredytowały się swoim naiwnym podejściem do Rosji, powoduje, iż pozycja i jej samej, i całej wschodniej flanki NATO rośnie.
- Wielu komentatorów dostrzegło to wszystko i stąd teraz te opinie w mediach, że Polska staje się wschodzącą regionalną potęgą – mówi Szczerbiak. Wskazuje, że do tej narracji o Polsce jako wschodzącej potędze gospodarczej mimowolnie włączył się lider opozycyjnej Partii Pracy Keir Starmer, który kilka miesięcy temu, cytując prognozy gospodarcze, powiedział, że do 2030 r. Polska wyprzedzi Wielką Brytanię pod względem PKB na osobę.
- To miał być raczej atak na brytyjski rząd niż chwalenie polskiego, ale jest niezwykle interesujące, jak te słowa zostały później podjęte przez media, zwłaszcza "Daily Telegraph" i "Spectator", i zaczęły żyć własnym życiem. Są one często przywoływane, ale nie tak jak chciał Starmer, że jest to problem Wielkiej Brytanii, lecz tak jak chciałby polski rząd – że to dowód sukcesu Polski – wyjaśnia.
Londyn chce dbać o stosunki z Polską
Prof. Szczerbiak zwraca też uwagę, że nie jest przypadkiem to, iż w Wielkiej Brytanii takie opinie pojawiają się częściej niż gdzie indziej. Wyjaśnia, że w związku z brexitem Wielka Brytania musiała na nowo – na zasadzie bilateralnej - układać sobie stosunki z państwami UE, a Polska została wytypowana przez brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych jako jeden z tych krajów, w stosunki z którymi warto inwestować.
Ta ocena brała się jeszcze z czasów, gdy Partia Konserwatywna oraz Prawo i Sprawiedliwość były w tej samej frakcji w Parlamencie Europejskim, bo choć sporo je różni w kwestiach światopoglądowych i gospodarczych, miały zbieżną ocenę w kwestii integracji europejskiej i przeciwstawiania się osi francusko-niemieckiej. Ale jeszcze bardziej polsko-brytyjskie relacje zdynamizowała wojna na Ukrainie, bo oba kraje od dawna podobnie oceniały naturę reżimu Władimira Putina oraz zagrożenie ze strony Rosji i jako pierwsze włączyły się w pomoc dla Kijowa. A wzmożone kontakty polityczne siłą rzeczy przekładają się na większe zainteresowanie mediów Polską.
PAP/dad