Koniec z przesuwaniem zegarków pozostanie niespełnionym marzeniem - komentuje w sobotnich wydaniach niemiecka prasa.
"Volksstimme" pisze, że "zniesienie zmiany czasu w UE i przejście na czas letni, do czego dąży odchodzący szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker, pozostanie na razie niestety marzeniem. Nie tylko dlatego, że plan, by tej jesieni po raz ostatni przestawić zegarki, był zbyt ambitny. Okazuje się, że państwa członkowskie UE ledwo co godzą się na jedną wspólną strefę czasową od Polski do Hiszpanii, co jest zrozumiałe z perspektywy położonych na krańcach UE krajów. Już teraz przesunięcie w czasie w stosunku do Europy Środkowej jest wyraźnie odczuwane na zewnętrznych punktach Unii. Ciągły czas letni oznaczałby jednak na zachodzie Hiszpanii w zimie wschód słońca o godzinie 10, zamiast o 9. Alternatywą byłoby, aby każdy kraj sam zdecydował, czy wybiera na stałe czas letni, czy zimowy. Mogłoby to jednak doprowadzić do powstania chaosu na dworcach kolejowych i lotniskach. A więc skończenie ze zmianą czasu coraz bardziej odbiega w przyszłość. Na razie będziemy musieli jeszcze dwa razy w roku przestawiać nasze zegarki".
"Frankfurter Neue Presse" stwierdza, że swoją "wielką propozycją" Juncker "skoczył jak tygrys, a skończył jak dywanik przed łóżkiem, albo błazen. Dalej nie wiadomo, kiedy zmiana czasu zostanie zlikwidowana i czy w ogóle tak się stanie. Oczywiście, dla większości ludzi przekręcanie zegarków dwa razy w roku to nie dramat. Robią to też urlopowicze i krzywda im się nie dzieje. A praca na zmiany i często wymagana w pracy elastyczność są jeszcze bardziej szkodliwe dla snu. To jednak złe świadectwo dla polityki, by pytać obywateli o zdanie, rzekomo ich wysłuchiwać, a potem nic w tym kierunku nie zrobić. Unii Europejskiej, która nie jest w stanie osiągnąć porozumienia w sprawie zmiany czasu, nie ufa się przy regulowaniu ważniejszych kwestii".
"Rheinische Post" publikuje z kolei wywiad z wiceprzewodniczącym klubu poselskiego FDP w Bundestagu i byłym europosłem, Alexandrem Grafem Lambsdorffem, który wezwał kraje członkowskie UE do rezygnacji ze zmiany czasu w roku 2021. Obecna dyskusja wyraźnie pokazuje, gdzie w Europie sprawy najczęściej utykają: w państwach członkowskich - mówi polityk FDP. "Zarówno Komisja Europejska, jak i Parlament Europejski doszły do porozumienia, ale najmniejszy spór między stolicami blokuje rozwiązanie" - krytykuje Lambsdorff.
IAR/Interia/DW/ks