- Strażacy w piątek wcześnie rano rozpoczęli prace poszukiwawcze. Z uwagi na wysoką temperaturę powietrza pracują podzieleni na dwie grupy, które zmieniają się po kilku godzinach prac - powiedział Batorski.
Teren, na którym obecnie prowadzą poszukiwania to kilkaset metrów kwadratowych powierzchni. Ich praca polega na przekładaniu metr po metrze elementów zawalonych konstrukcji. Ratownicy mają do pomocy psy oraz używają geofonów, czyli urządzeń do rejestracji drgań sejsmicznych.
Strażakom przydzielono sektory, w których można liczyć na odnalezienie jeszcze kogoś żywego, choć - jak przyznają ratownicy - szanse na to spadają z każdą chwilą.
Samolot PLL LOT z pomocą dla Libanu, ze strażakami, zespołem medycznym z psami oraz m.in. sprzętem medycznym, lekami i środkami opatrunkowymi, wystartował do Bejrutu w środę po godz. 23 z warszawskiego Lotniska Chopina. Na lotnisku w Bejrucie wylądował w czwartek po godz. 2.
Cztery poszukiwawcze psy
W grupie polskich strażaków jest: 39 ratowników grup poszukiwawczych z Warszawy, Poznania, Łodzi, Nowego Sącza, czterech ratowników chemicznych oraz cztery psy. Ratownicy są przygotowani na siedem dni ciągłej pracy na miejscu. Grupą dowodzi st. bryg. Mariusz Feltynowski, kierujący wcześniej działaniami ratowniczymi w czasie misji po trzęsieniach ziemi na Haiti i w Nepalu.
Razem ze strażakami poleciał 11-osobowy zespół medyczny z Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. W jego skład wchodzą zarówno lekarze, jak i specjaliści ds. pomocy humanitarnej, którzy na miejscu będą oceniali potrzeby i kierowali rozdziałem tej pomocy, w taki sposób, by ona trafiała do osób najbardziej potrzebujących.
Polska pomoc dla Libanu
Przez najbliższe dni Polska będzie kontynuowała pomoc dla Libanu. Prawdopodobnie wysłany tam zostanie następny samolot z transportem, który zabierze strażaków i medyków z powrotem do kraju.
Z ostatnich informacji wynika, że liczba ofiar śmiertelnych wtorkowej eksplozji wzrosła do 135. Około 5 tysięcy osób jest rannych. W związku z sytuacją libański rząd ogłosił stan wyjątkowy dla miasta Bejrut, który ma obowiązywać przez dwa tygodnie.
00:59 10562859_1.mp3 Antyrządowe protesty wybuchły wieczorem w Bejrucie. Na ulice wyszli Libańczycy, którzy domagają się zmian w kraju. Materiał Wojciecha Cegielskiego (IAR)
Do eksplozji doszło w składach bejruckiego portu, gdzie od kilku lat przechowywano saletrę amonową, zmagazynowaną tam bez niezbędnych zabezpieczeń. Wybuch był tak silny, że było go słychać na Cyprze oddalonym od Bejrutu o 240 km.
Jako przyczynę tragedii władze libańskie podały prace spawalnicze w składach, gdzie trzymano 2750 ton saletry amonowej (azotanu amonu) wcześniej skonfiskowanej przez władze.
IAR/PAP/dad