Milicja w Mińsku użyła w niedzielę granatów hukowych przeciwko demonstrantom - podał portal Tut.by. Rzeczniczka MSW Wolha Czamadanawa potwierdziła użycie "środków specjalnych" i powiedziała, że protestujący atakowali funkcjonariuszy struktur siłowych.
Rzeczniczka powiedziała, że w dwóch miejscach w Mińsku milicja zatrzymywała ludzi i zastosowała "środki specjalne"; Czamadanawa nie podała przy tym, jakie konkretnie były to środki. Dodała, że użyto ich, by powstrzymać protestujących i "zapobiec napadom na funkcjonariuszy". Zapewniła, że do takich napadów już dochodziło ze strony demonstrantów.
W rejon, gdzie milicja użyła "środków specjalnych" i gdzie słyszano wybuchy, wyjechało około 10 karetek pogotowia - podało Radio Swaboda. Świadkowie relacjonują, że po użyciu "środków specjalnych" milicja rozpoczęła masowe zatrzymania. Gdy przestraszeni eksplozjami ludzie zaczęli rozbiegać się mniejszymi grupami, funkcjonariusze chwytali ich i prowadzili do pojazdów milicyjnych. Przeszukiwali też okoliczne podwórka w poszukiwaniu tych, którzy starali się tam ukryć.
Niezależna rosyjska "Nowaja Gazieta" opublikowała zdjęcie rannego mężczyzny, w którego - jak podała - milicjanci strzelali kulami gumowymi.
Obrońcy praw człowieka z organizacji "Wiasna" poinformowali, że na całej Białorusi zatrzymanych zostało ponad 120 osób. W Mińsku zatrzymany został m.in. aktywista opozycyjny Źmicier Daszkiewicz. W Witebsku zatrzymano dziennikarzy, m.in. Źmiciera Kazakiewicza, reportera pracującego dla nadającej z Polski telewizji Biełsat.
Liderka opozycji białoruskiej Swiatłana Cichanouska oświadczyła, że niedzielne protesty pokazały, że "nie można kwestionować woli narodu", a władze reagują tylko przemocą. To znaczy, że na Białorusi rozpocznie się w poniedziałek zapowiadany ogólnokrajowy strajk - powiedziała.
"Białorusini pokazali dzisiaj reżimowi, że pokojowy protest pozostaje twórczą siłą" - napisała Cichanouska w serwisie Telegram. "Białorusini ogłosili Narodowe Ultimatum i liczebność dzisiejszego pochodu na jego rzecz jest głównym potwierdzeniem, że wola narodu oddziałuje i nie można jej zakwestionować" - oceniła.
Zdaniem liderki opozycji władze zademonstrowały, że stać je tylko na przemoc. "To znaczy, że ten reżim nie jest godzien narodu białoruskiego. To znaczy, że ten reżim traci władzę" - oświadczyła. Dodała: "Dlatego jutro, 26 października, rozpocznie się ogólnokrajowy strajk". Zapewniła, że "Białorusini zrobią ten krok, bo ich słowo jest prawem".
"Tego prawa próbowano nas pozbawić, ale my je przywrócimy. W tym pomoże nam nasza główna pokojowa broń - solidarność" - oświadczyła Cichanouska.
Wcześniej w niedzielę opozycjonistka zaapelowała do milicji i urzędników, oświadczając, że niedziela, gdy mija termin wyznaczonego przez nią ultimatum, jest "dniem wyboru" między posłuszeństwem narodowi a posłuszeństwem swoim przełożonym. Zapowiedziała także, że w poniedziałek w kraju rozpocznie się strajk generalny, jeśli do niedzieli włącznie Alaksandr Łukaszenka nie spełni trzech żądań - ma on ogłosić swoją dymisję, doprowadzić do całkowitego zaprzestania przemocy na ulicach i do zwolnienia wszystkich więźniów politycznych.
PAP/IAR/ks