Panichida odbyła się w cerkwi Zmartwychwstania Pańskiego na obrzeżach Mińska. Ponieważ jej budynek jest niewielki, tłum stał na placu na zewnątrz i na ulicy.
Ludzie przynieśli setki kwiatów i wieńców w kolorze białym i czerwonym, nawiązującym do biało-czerwono-białej flagi białoruskiej, używanej przez środowiska opozycyjne.
Wielu zebranych płakało, wznoszono w górę palce w geście zwycięstwa. Kiedy ciało Bandarenki było wynoszone z cerkwi, skandowano "Nie zapomnimy, nie darujemy", "Jesteś w naszych sercach" i "Roma, jesteś bohaterem!". Skandowano również "Ja wychodzę", co odnosi się do ostatnich słów, jakie wypowiedział Bandarenka wychodząc z mieszkania.
Bandarenka wyszedł z domu w zeszłą środę, widząc, że zamaskowani mężczyźni zrywają biało-czerwono-białe flagi białoruskie. Został pobity przez tych zamaskowanych mężczyzn, a następnie przewieziony na komendę. Mimo operacji zmarł następnego dnia w szpitalu.
Komitet Śledczy powiadomił, że według ustaleń śledztwa milicja otrzymała zgłoszenie, że w Mińsku doszło do bijatyki między "agresywnie nastawionym mieszkańcami wieszającymi wstęgi" a osobami, które je zdejmowały. "Przybyli na miejsce funkcjonariusze milicji znaleźli mężczyznę z obrażeniami ciała i oznakami odurzenia alkoholem" – twierdzi Komitet. Mężczyzna został przewieziony na komisariat w celu – jak podał Komitet – wyjaśnienia okoliczności zdarzenia, ale "w związku z pogorszeniem się jego stanu zdrowia wezwano do niego karetkę" i mimo udzielenia mu pomocy medycznej zmarł.
W odpowiedzi na komunikat Komitetu lekarze pogotowia ratunkowego opublikowali na kanale Telegramu "Białe Chałaty" kartę wypisową Bandarenki, w której napisano, że miał "0 proc. alkoholu we krwi".
IAR/PAP/dad