W reportażu ONT po raz kolejny przytaczane są główne argumenty strony białoruskiej: żadnego przymusu lądowania nie było, listy o bombie na pokładzie były dwa, myśliwiec nie groził samolotowi cywilnemu, a jedynie mu towarzyszył.
01:01 11115992_1.mp3 Zatrzymany w Mińsku w wyniku wymuszonego lądowania samolotu białoruski bloger Raman Pratasiewicz był obserwowany w Grecji przez agentów z rosyjskimi paszportami. Informują o tym niezależne mińskie media internetowe powołując się na ustalenia kanadyjsko-amerykańskiego magazynu "Vice". Materiał Włodzimierza Paca (IAR)
Przede wszystkim jednak autorzy reportażu twierdzą, że w czasie ewakuacji z powodu informacji o bombie, już na lotnisku w Mińsku, ścigany przez władze opozycyjny dziennikarz Raman Pratasiewicz spokojnie wyszedł z samolotu, a następnie udał się do kontroli.
Manipulacje autorów
Gdyby nie informacje o tym, że jest na pokładzie, opublikowane przez współpracownika Swiatłany Cichanouskiej Franka Wiaczorkę, służby mogłyby się o tym nie dowiedzieć - przekonywali dziennikarze.
W filmie znalazły się także nowe nagrania z przesłuchań Pratasiewicza, podczas których zastanawia się on, czy ktoś ze środowiska opozycji celowo nie opublikował informacji o jego obecności na pokładzie.
Zatrzymanie Pratasiewicza
Pratasiewicz, białoruski aktywista i były redaktor opozycyjnego kanału NEXTA, został wraz ze swoją partnerką Sofiją Sapiegą, zatrzymany przez białoruskie władze 23 maja na lotnisku w Mińsku. Samolot Ateny-Wilno, którym lecieli, wylądował przymusowo na lotnisku w stolicy Białorusi z powodu mailowej informacji o bombie.
Władze zarzucają Pratasiewiczowi m.in. "organizację zamieszek" i działań poważnie naruszających porządek publiczny. Komitet Bezpieczeństwa Państwowego (KGB) umieścił go na liście osób "zaangażowanych w terroryzm", podobnie jak innych przedstawicieli opozycji.
Reakcja Zachodu
Państwa zachodnie są przekonane, że władze Białorusi wymusiły lądowanie samolotu linii Ryanair groźbami i poderwaniem myśliwca. Działania Białorusi potępiło wiele rządów, w tym Polska, zarzucając władzom w Mińsku złamanie prawa międzynarodowego, piractwo, "terroryzm państwowy" i "porwanie samolotu". Domagały się też wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia i zdecydowanej reakcji społeczności międzynarodowej.
Mińsk twierdzi, że przyczyną awaryjnego lądowania była anonimowa informacja o bombie, podpisana przez "żołnierzy Hamasu", myśliwiec wystartował "aby pomóc", a to, że Pratasiewicz, którego władze nazywają "terrorystą", był na pokładzie, było zbiegiem okoliczności.
IAR/PAP/dad