Problem na granicy litewsko-białoruskiej związany z napływem nielegalnych migrantów na Litwie nasilił się pod koniec maja. Rząd w Wilnie uważa, że jest to forma wojny hybrydowej prowadzonej przez władze w Mińsku. W związku z tą sytuacją strona litewska zwróciła się o wsparcie do Europejskiej Agencji Straży Granicznej i Przybrzeżnej (Frontex).
W ramach tego wsparcia na Litwę wysłani zostali m.in. polscy pogranicznicy. W czwartek wyleciał tam śmigłowiec PZL Kania oraz wyjechał samochód techniczny z personelem technicznym i obsługą naziemną. Pojechały też pierwsze patrole, w sumie - nie licząc pilotów, personelu technicznego i obsługi naziemnej - sześć osób.
Według nieoficjalnych informacji śmigłowiec pozostanie na Litwie przez najbliższy miesiąc. Z kolei we wrześniu zostanie wysłany tam pojazd obserwacyjny PJN (przewoźne jednostki nadzoru - przyp.red.).
Łącznie Straż Graniczna zgłosiła do Frontexu gotowość delegowania 40 osób wraz ze sprzętem - 39 funkcjonariuszy i jednego pracownika. To patrole oraz obsługa techniczna pojazdów i śmigłowca.
Polskie MSZ przekazało w ubiegłym tygodniu, że Litewska Państwowa Służba Ochrony Granic (VSAT) informowała o blisko 1800 osobach, pochodzących głównie z Iraku, Syrii, Tadżykistanu i Rosji, które w tym roku przedostały się nielegalnie na Litwę z terytorium Białorusi. To ponad dwadzieścia cztery razy więcej niż przez cały ubiegły rok.
IAR/PAP/dad