W ciągu ostatnich miesięcy Europą wstrząsnęła seria afer szpiegowskich: rosyjskich "nielegałów" wykryto i aresztowano w Szwecji, Norwegii i Holandii. Czy sprawy te mogą być połączone?
"Moja odpowiedź oczywiście brzmi: nie wiem, bo nie mam już dostępu do takich informacji. Ale gdybym miał spekulować, to moja racjonalna teoria jest taka, że dzieją się dwie rzeczy: ktoś, prawdopodobnie w USA, ma źródło w dyrekcji S (rosyjski wywiad zajmujący się agentami), albo innym dziale opiekującym się nielegałami. Mówiło się u nas, że wykrycie "kreta" wymaga posiadania "kreta" - mówi w John Sipher, emerytowany wieloletni oficer Centralnej Agencji Wywiadowczej i były szef placówki agencji w Moskwie. "Druga rzecz to, można sobie wyobrazić, że w obliczu wojny i tego, co robi Putin, jest w Rosji więcej osób skłonnych, by sprzedawać wrażliwe dane, które pomagają służbom "połączyć kropki" - dodaje.
O tym, że Stany Zjednoczone mają lub miały źródło osobowe na Kremlu może świadczyć też publikacja rosyjskich planów wojennych przed inwazją na Ukrainę.
"Zdobycie takiego źródła na Kremlu jest bardzo, bardzo, bardzo trudne, biorąc pod uwagę klimat paranoi i intensywność kontrwywiadu w Rosji" - powiedział. Jak dodał, zakłada jednak, że informator ten został "spalony" i wyprowadzony z Rosji, a szanse na drugie podobne źródło są bardzo małe.
Zaznaczył przy tym, że w odkrywaniu rosyjskich szpiegów pomaga też działalność ośrodków takich jak portal śledczy Bellingcat, który m.in. na podstawie otwartych źródeł ujawnił tożsamość Rosjanki Olgi Kołobowej, która podając się za peruwiańską projektantkę biżuterii zinfiltrowała kierownictwo NATO we Włoszech.
Według Siphera, niezależnie od powodu aresztowań rosyjskich szpiegów, nie będących pod przykrywką dyplomatyczną, są one dużym ciosem dla rosyjskich służb, bo poświęciły one wiele wysiłku i środków w pozyskanie i umiejscowienie swoich źródeł.
"Ja byłem oficerem i zajmowałem się prowadzeniem źródeł. Więc jeśli mnie wyrzucono by z kraju, to byłoby frustrujące, ale spakowałbym się i wrócił i w gruncie rzeczy nic by mi się nie stało. Ale jeśli wpadną moje źródła, to jest najbardziej szkodliwa rzecz, jaka może zdarzyć się służbie wywiadowczej" - tłumaczy były szpieg. Jak dodaje, takie fiasko oznacza, że rekrutacja kolejnych agentów będzie trudniejsza, bo pokazuje, że służba nie może zagwarantować bezpieczeństwa i traci na wiarygodności.
Zdaniem eksperta, wojna na Ukrainie sprawia, że Rosji trudniej jest prowadzić działalność szpiegowską, m.in. z powodu wydalenia dużej części rosyjskich dyplomatów z Europy i innych państw zachodnich.
"Mimo to, wciąż jest trochę frustracji w naszym środowisku, bo nadal więcej jest rosyjskich szpiegów na Zachodzie, niż kolektywnie Zachodu w Moskwie. Więc jest sporo miejsca do poprawy w tym zakresie" - zaznaczył.
Według Siphera, areszty są też ważnym sygnałem wysłanym Moskwie i dają nadzeję, że Europa poważniej podejdzie do zagrożenia ze strony rosyjskich służb.
"Putin jest czekistą; Rosja od zawsze mocno inwestuje w operacje wywiadowcze, sabotaż i dezinformacje, zabójstwa i wszystkie te brudne rzeczy, by podważać nasze państwa od środka. Zbyt łatwo im na to pozwalaliśmy" - ocenia.
"Problem polega na tym, że choć więszkość z państw wschodniej Europy to wie od dawna, duża część Zachodu, w tym Stany Zjednoczone, Niemcy i inni, pozwalali, by Rosji te rzeczy uchodziły na sucho. A Putin bierze to za znak słabości. Więc jakkolwiek okropna jest ta wojna na Ukrainie, mam nadzieję, że przywódcy na Zachodzie zrozumieją, że próby przekonania Putina do zmiany zachowania, czy traktowania go jako normalną część porządku światowego są daremne" - dodaje.
PAP/ks