Gazeta podaje, że np. w mieście Chersoń duży sklep z elektroniką służył rosyjskim siłom jako szpital polowy, koszary i magazyn żywności. W minionym roku lokalni ukraińscy aktywiści wysyłali wojsku zdjęcia przez zaszyfrowany kanał Telegram. Pozwoliło to namierzyć sklep i całkowicie go zniszczyć.
"Grupa ukraińskich partyzantów z Chersonia uczyniła szpiegowanie Rosjan częścią swojej codziennej rutyny, odgrywając kluczową rolę w kierowaniu ukraińskimi precyzyjnymi uderzeniami, które ostatecznie zmusiły Moskwę do opuszczenia Chersonia w zeszłym miesiącu" – podkreślił "WSJ" powołując się na ukraińskie źródła.
"WSJ" pisze o monitorowaniu dróg czy też obserwowaniu poczynań rosyjskich żołnierzy. Przyznaje jednak, że Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa przeprowadziła nalot na domy ukraińskich aktywistów i ich krewnych. Kilku aresztowano pod zarzutem szpiegostwa.
Biznesowy dziennik nowojorski cytuje szefa Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksija Daniłowa wskazującego na pomoc takich partyzantów jak z Chersonia w kampanii odzyskiwania terenów zajętych przez Rosjan.
"Tak samo będzie w Doniecku, w Ługańsku i wszędzie. Nasi chłopcy i dziewczęta są wszędzie" – mówił Daniłow, odnosząc się sytuacji na wschodnich terenach okupowanych przez Moskwę.
Innym przykładem skutecznego wsparcia ukraińskiego wojska przez cywilów było przekazanie zdjęć z drogi w pobliżu lotniska pod Chersoniem. Umożliwiło to atak na pojazdy. "Witamy w piekle!" – komentował wówczas dowódca sił zbrojnych Ukrainy, gen. Walerij Załużny. Z kolei urzędnik służb ukraińskiego bezpieczeństwa podkreślił, że bez partyzantów armia nie miałaby możliwości dowiedzieć się o wielu rzeczach.
"Ci ludzie widzą, jak poruszają się rosyjskie czołgi, widzą, gdzie żołnierze idą na obiad, gdzie imprezują, gdzie robią pranie, i dzielą się z nami tymi informacjami" – ocenił urzędnik.
Gazeta wspomina też o "technicznym geniuszu" Telegramu. Przechwytywał on rosyjskie komunikaty pozwalające ukraińskim żołnierzom z wyprzedzeniem ostrzegać o atakach i ułatwiać lokalizację rosyjskiej artylerii.
PAP/dad