- Po tym, gdy w sobotę psy zasygnalizowały, że w jednym z zawalonych budynków w Besni może się znajdować żywa osoba, polscy strażacy nieprzerwanie prowadzą poszukiwania – poinformował Jakub Siczek, oficer łącznikowy polskiej grupy ratowniczej działającej w Turcji.
- Przeszukaliśmy wskazany obszar z geofonami i kamerami, ale nic nie znaleźliśmy. Jednak psy wskazały, że może znajdować się tam żywy człowiek. Ślad nie był wyraźny, ale potwierdziły go kolejne sprowadzone psy – powiedział Siczek w niedzielę.
Strażacy pracowali nieprzerwanie przez całą noc. Przeszukiwali kolejne pomieszczenia.
Oficer łącznikowy polskiej grupy ratowniczej zaznaczył, że działania są bardzo trudne, "wskazane miejsce znajduje się jakby na pierwszym piętrze, jest bardzo ciasno".
Polscy strażacy prowadzą akcję ratowniczą w mieście Besni, w którym wskutek trzęsienia ziemi zawaliło się blisko trzydzieści domów. Dotychczas udało im się ocalić 12 osób.
Grupa ratownicza HUSAR Poland - 76 strażaków i osiem wyszkolonych psów - do Turcji wyleciała w poniedziałek 6 lutego wieczorem, kilka godzin po trzęsieniu.
Działania polskiej grupy ratowniczej miały być prowadzone do poniedziałku, 13 lutego. Komendant główny PSP poinformował jednak, że strażacy zostaną w Turcji co najmniej do czwartku, 16 lutego. Decyzję o przedłużeniu akcji podjęto po konsultacji komendanta i dowódcy grupy HUSAR Poland brygadiera Grzegorza Borowca z ministrem spraw wewnętrznych i administracji Mariuszem Kamińskim oraz tureckimi władzami.
Liczba ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi, które w poniedziałek nawiedziło turecko-syryjskie pogranicze, wzrosła do ponad 28 tys. - podała w niedzielę rano agencja AFP, powołując się na najświeższe raporty służb ratowniczych. W Turcji zmarło 24 617 osób, natomiast w Syrii 3574. Tym samym liczba ofiar śmiertelnych wynosi 28 191.
PAP/dad