"Choć Rosję zaskoczyła ofensywa w obwodzie kurskim, to bardziej zależy jej na zajęciu Pokrowska, który jest kluczowym ośrodkiem logistycznym w Donbasie na wschodzie Ukrainy, i jej przywódcy nie chcą przemieszczać żołnierzy z tego frontu" – cytuje gazeta przedstawicieli władz krajów zachodnich oraz ekspertów wojskowych.
Według płk. Markusa Reisnera z głównej austriackiej akademii wojskowej, który śledzi wojnę na Ukrainie, "celem letniej ofensywy rosyjskiej jest co najmniej zajęcie Pokrowska" i nie widać, by spowalniała ona z powodu jakiegokolwiek przemieszczenia sił.
Kto dowodzi rosyjską odpowiedzią?
"NYT" pisze, że początkowo nie było jasne, kto odpowiada za rosyjską reakcję na ukraińską ofensywę. "Obecnie odpowiedzią kieruje Federalna Służba Bezpieczeństwa, a nie sztab generalny armii rosyjskiej, który odpowiada za wschodnią Ukrainę" – czytamy.
"Wobec braku oczywistego dowództwa siły rosyjskie wykazują mniejszą inicjatywę i są raczej w defensywie, co pozwala Ukraińcom posuwać się naprzód"- cytuje "NYT" byłego wysokiego rangą urzędnika CIA Ralpha F. Goffa, który służył w Europie Wschodniej i byłym ZSRR.
"Trochę powolna" reakcja Rosji
Według analityków firmy Janes, specjalizującej się w wywiadzie obronnym, reakcja Rosji na ukraińską ofensywę była dotąd "trochę powolna, ale metodyczna i skrupulatna". Uważają oni, że w przypadku swojej granicy Moskwa stawia na dłuższą konfrontację zbrojną.
Rosja rozmieściła w obwodzie kurskim 30 tys. żołnierzy – pisze "NYT" – i są to głównie rezerwy oraz siły z południowej i północno-wschodniej części Ukrainy, nieuczestniczące w głównej rosyjskiej ofensywie na Pokrowsk. Według amerykańskich urzędników Rosja potrzebuje co najmniej 50 tys. żołnierzy, by wyprzeć wojsko ukraińskie z obwodu kurskiego.
Moskwa kalkuluje
Jak jednak podkreślił Reisner, rosyjskie posiłki i tak "znacząco spowolniły" parcie sił ukraińskich w tym regionie. Jego zdaniem Moskwa kalkuluje, że nie opłaca jej się przemieszczenie liczby żołnierzy wystarczającej do pełnego odparcia ukraińskiej ofensywy z "terenu o małym znaczeniu taktycznym", zwłaszcza że utrzymanie zajętych obszarów zmusza Ukrainę do utrzymywania tam swych własnych sił.
"Gdyby (Rosjanie) rzucili wszystkie swoje siły na obwód kurski, graliby w ukraińską grę" – zaznaczył były rosyjski dyplomata Nikołaj Sokołow, który pracuje w Wiedeńskim Centrum Rozbrojenia i Nieproliferacji.
Rosja wciąż ma zapasy rakiet
Zmasowanymi bombardowaniami Ukrainy w tym tygodniu Rosja pokazała, że ma aż nadto dronów i rakiet, by zniszczyć siły ukraińskie na swoim terytorium, pod warunkiem, że rosyjski wywiad dowie się, gdzie są. Jednak zdaniem Sokołowa Moskwa może nie chcieć stosować w Rosji na własnym terytorium taktyki "spalonej ziemi".
Według "NYT" jest też możliwe, że Ukraina zdecyduje się z zaskoczenia na jeszcze jedną ofensywę.
IAR/PAP/dad